Rozdział 12

1.7K 94 74
                                    

Mądra dziew­czy­na całuje, ale się nie za­kochu­je, słucha, ale nie wie­rzy, od­chodzi, za­nim zos­ta­nie porzucona - Marilyn Monroe
_________________________________
Patrzyłam na chłopaka, nie odrywając od niego oczu. Uśmiechnęłam się lekko, co nie uszło jego uwadze. Podał mi dłoń, a ja zeskoczyłam z komody i stanęłam przed nim.

-Z kim się całowałaś pierwszy raz? - zapytał, przyglądając się z bliska mojej twarzy. Zaczęłam się zastanawiać jak mu to powiedzieć.

-Więc to trudne do wyjaśnienia... - zaczęłam odbiegać od tematu. Odsunął się ode mnie. Wzięłam głęboki wdech i spokojnie odpowiedziałam. -Z tobą, jakieś dwie minuty temu.

-Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej zanim do tego doszło? - Chyba nie był zły, bardziej zawiedziony moją postawą. -Powinnaś to zrobić z kimś...

-Z kimś, z kim chciałam to zrobić? - dokończyłam za niego. Starałam się brzmieć jak najbardziej spokojnie. -To nie strata dziewictwa. Myślałam, że ludzie całują się z nieznajomymi na przykład na imprezach.

-Ja dla ciebie jestem nieznajomy, ale ty dla mnie już nie - odparłam, odchylając głowę do tyłu. Nie rozumiałam po co aż tak dramatyzował. Nie sądziłam, że przez głupie całowanie on zacznie się tak zachowywać.

-To ty zacząłeś - wtrąciłam, przypominając mu początek tej całej sytuacji. -Nie wiń mnie. Nie wiedziałam, co mam zrobić, bo... - W dokończeniu zdania przerwało mi głośne pukanie. Spojrzałam krótko na blondyna i wyminęłam go, idąc w kierunku drzwi.

Może z przemęczenia wyobrażałam sobie rzeczy, które wcale nie miały miejsce i moja wyobraźnia nabijała się ze mnie, ale przede mną stał mój brat. Zamrugałam zdziwiona. Musiałam upewnić się, że rzeczywiście tu stał i nie był to mój głupi wymysł. Dałam mu pstryczka w czoło, a on cicho wyzwał mnie pod nosem, czyli jednak tu był. Pytanie; po co i jak tu się dostał i kiedy?

Chłopak kręcił kluczykami od samochodu na palcu wskazującym i zmierzył mnie wzrokiem jak gdyby chciał mi powiedzieć, że kupił sobie auto za parędziesiąt milionów, a ja nie. Nie rozumiałam celu jego wizyty. W nocy byl w Paryżu, chyba, a teraz nagle we Włoszech. Poczułam jak Adrien staje za mną i kładzie rękę na moim ramieniu, próbując odciągnąć mnie do tylu, za siebie.

Dopiero w tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że parę sekund temu stałam przed bratem w samej bieliźnie. Odeszłam szybko i włożyłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy.

-O co tutaj chodzi? - spytałam bezpośrednio, idąc w ich kierunku. Brunet teatralnie ziewnął, za to blondyn złapał się lewą dłonią za kark i odwrócił wzrok.

-Ładna pogoda tutaj. Strasznie słońce świeci - odparł mój brat. Odwróciłam się w stronę okien i wytężyłam wzrok; padał deszcz.

-Gdzie ty widzisz słońce? Przecież jest ulewa - zarzuciłam mu, składając ręce na piersiach.

-Twoja siostra jest nie w humorze. Źle spała chyba. Może ją zostawimy, co? - zaproponował Agreste. Miałam nadzieję, że obydwoje sobie stąd pójdą.

-Tak, porozmawiamy na dole - mówił do blondyna. -A ty się połóż spać. Jakaś blada jesteś - zwrócił się do mnie. Uniosłam brwi, chcąc go zripostować.

On robił ze mnie blondynkę? Czy sam z siebie udawał głupszego w naszym duecie?

                                      ***
Chciałam, żeby ktoś uratował mnie z mojego obecnego życia niczym księżniczkę Roszpunkę z jej wieży. Pragnęłam wolności, której wiedziałam, że nie poczuję nawet jeśli będę pełnoletnia i będę mogła podejmować decyzje sama.

Problem polegał na tym, że nieważne jakbym źle się czuła ze sobą, przemęczała się na rzecz szczęścia i dumy rodziców to nie potrafiłabym zrezygnować z tego wszystkiego nad czym pracowali ze mną latami. Widziałam, że byli usatysfakcjonowani przy każdym wygranym przeze mnie konkursie. Byłam ich dumą, którą się każdemu chwalili, ale tego nie musieli robić zbyt często, bo zazwyczaj większości osób obiło się coś o ucho na mój temat.

Nie potrafiłam zmienić sposobu myślenia, że może to jest nie do końca dobre i powinnam przeżyć swoje życie jak ja chcę, a nie oni. Psycholog tłumaczył, że robią to dla mojego dobra i świetlanej przyszłości.

Czy to było złe jeżeli chciałam żyć w inny sposób? Jak inni? Bardziej normalnie?

Miałam prawie siedemnaście lat i chciałam żyć jak typowe dziewczyny w moim wieku; imprezy, chłopacy, zakupy, wolność, zero opieki, a nie jak osoba, którą każdy traktuje jak dorosłą lub małe dziecko.

Marzyłam, żeby przestać się pokazywać tylko od tej dobrej strony, którą każdy znał. To nie byłam ja. Byłam bezsilna i słaba, ale kryłam to tak jak rodzice mi kazali. Patrząc na mnie ludzie mieli widzieć we mnie idealistkę, dziewczynę bez najmniejszej skazy. Miałam być synonimem perfekcji, nie porażek.

Chciałam życia, w którym będzie się cokolwiek dziać, nawet jeśli miałoby być ciężko, miałabym cierpieć i ponosić najwyższe konsekwencje za każdy ruch jaki wykonam.

Księżniczka Gangstera |AdrienetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz