12. Ja zawiodłem

24 3 0
                                    

Po godzinie dziewiątej zostałyśmy obudzone przez Leona. Poprosiłam go o to, byśmy nie spały za długo. Muszę jak najszybciej wrócić do domu i wytłumaczyć rodzicom, czemu zostałam rzekomo u Olivii.

- Odwiozę was do domów. Postaram się wytłumaczyć waszym rodzicom sytuację. Coś wymyślę, żebyście nie były poszkodowane. - Leon przedstawia nam swoją wersję pewien swoich słów, ale absolutnie się na to nie zgodzę.

- Nie pozwolę, żebyś wziął na siebie winę. To ja zawiodłam rodziców.

- Ja zawiodłem, - przerywa mi. - obiecałem twojemu ojcu przywieźć cię całą i zdrową.

- I przywieziesz, tylko trochę później niż myślał. - wzdycham zrezygnowana, bo naprawdę nie wiem, jak to wyjdzie. Co jeśli dostanę szlaban?

- Dobra będziemy się trzymać wersji, że byłaś u mnie. - wtrąca Liv. - Wejdę do swojego pokoju tak, by rodzice nie słyszeli. Powiem im, że musiałyśmy jednak przyjść do mnie.

- Z całą pewnością zdążyli już zauważyć, że twój pokój jest pusty. - stwierdzam.

- Nadia. Myślisz, że jestem głupia? Przed wyjściem zamknęłam swoje królestwo na klucz. Obawiałam się kolejnego przemeblowania. - przewraca oczami, a ja wreszcie rozumiem o co jej chodzi.

- Czyli możesz powiedzieć, że wyszłam wcześnie rano, a zamknęłyśmy się od środka na klucz, żebyśmy mogły spokojnie spać.

- Dokładnie. Zasnęłyśmy od razu i w razie czego nie słyszałyśmy żadnych rozmów.

- Wow, to brzmi jak dobry plan. - pochwala Leon. - Więc wszystko ustalone. Możemy się zbierać.

Ubrani, wychodzimy wszyscy z mieszkania i idziemy do samochodu chłopaka. Olivia łapie mnie za ramię, chcąc zatrzymać zanim wsiądziemy do auta. Pytam ją spojrzeniem o co chodzi, Leon tak samo się zatrzymuje. Dziewczyna chwilę się zastanawia i zadaje mi pytanie:

- Szymon nadal się do ciebie nie odezwał?

- Nie. - odpowiadam speszona. - Od wczoraj ma wyłączony telefon.

- Świetnie! Co za cudowny chłopak. Obiecał ci, że będziecie w kontakcie. Miałaś zadzwonić, kiedy byś go potrzebowała. Minęła już cała noc od tego popapranego wieczoru, a on nadal nie wie co się stało! Powinien przy tobie być, do cholery!

Zaczęła wykrzykiwać każde zdanie, a ja robiłam się coraz bardziej bezbronna. Nienawidziłam, gdy atakowała Szymona. Nie chciałam tego słuchać, choć tak naprawdę wypowiedziała to, co miałam w głowie przez całą noc. Potrzebowałam go przy sobie, a on nawet nie raczył oddzwonić.
Chyba, że coś się stało. Wtedy to już poddam się bez walki.

- Olivia, odpuść. - mówię zrezygnowana. - Nie wiesz co się u niego dzieje. Może coś się stało, a może po prostu ma wyłączony telefon?

- O jasne. Zawsze najlepiej zwalić winę na telefon. - odburknęła już cicho.

Spojrzałam na Leona, który stał za bardzo nie wiedząc jak się zachować. Posłałam mu delikatny uśmiech i wsiadłam pierwsza do jego mercedesa. Zrobili to samo, od razu po mnie. Ruszyliśmy w ciszy, najpierw odwieźć Liv.

Przed dziesiątą byliśmy już pod moją posesją. Rodzice wyszli przed dom, upewnić się, czy to na pewno Leon mnie odwiózł. Kiwnął im głową, by się nie martwili. Potem szybko odjechał tak, jak go wcześniej prosiłam. Muszę sama zmierzyć się z konsekwencjami moich decyzji.

☆☆☆☆☆☆☆

Niedziela strasznie mi się dłużyła. Całą rodziną wybraliśmy się na lodowisko, do kina, pobliskiego parku. Na koniec, odwiedziliśmy naszą ulubioną pizzerię. Przez cały czas chciałam się cieszyć razem z nimi, ale trudno było udawać. W głowie miałam ciągle obrazy z poprzedniego wieczoru. Bałam się zasnąć, zrobiłam to nieświadomie, tylko z wielkiego zmęczenia. Rodzicom powiedziałam, że byłam u Olivii, ponieważ przyjęcie trwało dłużej niż myślałyśmy i nie chciałyśmy prosić Leona, by nas odwoził w nocy na drugi koniec miasta. Jakoś przełknęli tę historię.

Muzyka czy miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz