15. Co jeśli trochę sobie poczekasz?

24 3 0
                                    

- Nadia! Wychodź z tej przymierzalni, pokaż się wreszcie! - krzyczy Olivia, zapewne zwracając na siebie uwagę ludzi w całym sklepie. Tak, to jest największy minus przebywania z nią w miejscach publicznych. Nie obchodzą ją ludzie wokół. To moja przyjaciółka jest w centrum i nic jej nie powstrzyma, żeby pokazać swoje zdenerwowanie, irytację, albo w moim przypadku - brak cierpliwości.

- Olivka błagam cię, nie wydzieraj się tak. - mówię dość głośno, by się posłuchała. Szansa zawsze jest. Wie, że jak mnie wyprowadzi z równowagi, to wyjdę z tej przymierzalni w swoich ubraniach i niczego nie kupię. Przymierzałam już ponad dziesięć sukienek, żadna mi nie odpowiadała.

Zbliżają się urodziny Liv i muszę zainwestować w jakąś nową stylizację. Potrzebna mi sukienka oraz pasujące do niej buty na wyższym obcasie. Przyjaciółka wybrała mi teraz suknię z wystawy, która jak dotąd najbardziej do mnie trafiła. Zanim się jej pokażę przeglądam się w lustrze i wreszcie jestem zadowolona. To jest to czego szukałyśmy. Jeszcze nigdy nie wyglądałam tak dojrzale. Czarna sukienka ze złotymi liniami po bokach przylega mi dość mocno do ciała. Chyba trochę za mocno... Z kolei dekolt jest mały, odsłoniętą mam tylko szyję. Nie zgodziłabym się na nic odważniejszego.

- Dobra, wychodzę. - informuję i odsłaniam powoli kotarę. - Muszę przyznać, że jest śli... - przerywam szybko, kiedy widzę kto przede mną stoi, obok szczerzącej się Olivii. Nie wiem co to ma znaczyć, ale czuję się teraz cholernie skrępowana. Spuszczam wzrok na swoje bose stopy, bo ta śliczna sukienka zrobiła się nagle za krótka. - Co tu robisz, Leon?

- Też cię miło widzieć. - śmieje się od razu, ignorując moje pytanie.

- Zadzwoniłam, żeby po nas przyjechał. - tłumaczy się Liv. - Tylko nie sądziłam, że będzie tak szybko. Jesteśmy już zmęczone tym ciągłym szukaniem ci kiecki. Chociaż ta to wreszcie strzał w dziesiątkę.

- Byłem akurat w pobliżu. - odpowiada chłopak i patrzy na mnie z onieśmielającym uśmiechem. - I to jest faktycznie strzał w dziesiątkę. Pięknie wyglądasz. - obiega wzrokiem moją sylwetkę i podchodzi, by pocałować mnie na powitanie w policzek.

Olivia oczywiście nie byłaby sobą, gdyby nijak tego nie skomentowała. Uniosła teatralnie oczy do góry i zagwizdała cicho, posyłając mi jeszcze buziaka w powietrzu. Potem udała się w stronę kasy najwolniejszym krokiem człowieka, zostawiając nas samych.

- Dziękuję. - odzywam się już trochę pewniej. - Myślisz, że mogę ją kupić na osiemnastkę Olivki?

- Pewnie. Przebieraj się i zabieram was na jedzenie. - decyduje.

- O, to się nazywa dobry dzień. - parskam cichym śmiechem, wchodząc pospiesznie za kotarę. - Możesz pójść do Liv, ucieszy się na tę wiadomość jeszcze bardziej. Mama spakowała jej dzisiaj do szkoły razowy chleb z samą sałatą.

Wybuchamy oboje śmiechem, choć nie powinniśmy z tego żartować. Moja przyjaciółka ostatnio ma ciężko w domu. Ze względu na ciążę pani Agata wprowadziła dla całej rodziny zminimalizowaną, zdrową dietę. Olivia, która od zawsze jadła to co chciała i ile chciała, nie może tego zaakceptować. Od kilku dni chodzi sama po szkole do jakichkolwiek knajp, żeby się pożywić. Żali mi się na temat wydawania swoich pieniędzy. Nie dziwię się. W końcu zmarnuje całe kieszonkowe na podwójne obiady, zamiast na ciuchy. Z początku tata kupował jej pizzę, albo kebaby, lecz jej mama zrobiła o to aferę. Tłumaczy to tym, że Liv będzie niedługo miała problemy ze zdrowiem, przez niezdrowe odżywianie, a to jest najlepszy okres, żeby wszyscy stosowali odpowiednią dietę.

Biedna nastolatka od kilku tygodni jest strzępkiem nerwów. Mama w zaawansowanej ciąża, zmiany nastroju, ciągłe kłótnie, brak zrozumienia, nadchodzące urodziny...

Muzyka czy miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz