Smutna prawda i interwencja pielęgniarek

11 0 0
                                    

Wstał nowy dzień, a Meave wciąż myślała o w wczorajszej kłótni z rodziną. Nie wspominając już o słowach taty. Może i była na niego wściekła za to, że powiedział: „Nie taką córkę chciałem", ale wciąż go kochała, był to jej tata. Ranek, godzina szósta trzydzieści.
- Meave. Śniadanie. - Krzyknęła mama z kuchni
Nastolatka poszła tam bardzo nieśmiało. Chciała uniknąć kolejnej kłotni z ojcem. Weszła do salonu, usiadła do stołu przy któremu siedziała już matka i tata. Gdy Meave usiadła do stołu, rozpoczęła się uczta. Słychać było tylko odbijające się sztućce
- Ile masz dzisiaj lekcji? - Zapytał tata
- Osiem. - Odpowiedziała znużona dziewczyna
- Aż tyle? Masz jakieś zajęcia dodatkowe? - Zapytał uśmiechnięty tata
Meave popatrzyła na niego i nagle wstąpiło w nią coś dziwnego, coś nieznanego.
- Nagle cię interesuje to ile mam lekcji? Czy mam jakieś zajęcia dodatkowe? Jeszcze wczoraj nie byłam dla ciebie taka ważna. Nie chcę słuchać głupiego gadania. Nie chcesz takiej córki, więc nie pytaj mnie. Co tam w szkole? Jak mi minął dzień? Po prostu nie pytaj. Jesteśmy dla siebie teraz oby. - Powiedziała rzucając widelec na stół.
- Meave. - Powiedziała po cichu matka
- Nie wymawiaj mojego imienia! Nie teraz. - Powiedziała rozzłoszczona
Ojciec i matka patrzyli na swoją Meave. A ona, dopiero po kilku sekundach zrozumiała co właśnie powiedziała. Dotarło do niej, że te słowa były jeszcze gorsze niż te, które wczoraj usłyszała od swojego taty.
- Wchodzę do szkoły. Śniadanie kupię po drodze. Miłego dnia. - Powiedziała
- Miłego. - Odpowiedział tata zszokowanym głosem
Meave szła przez alejki do szkoły. Wydawało jej się, że droga jest tak długa, że nigdy nie trafi do szkoły. Jednak po 20 minutach drogi, dotarła na miejsce.
Weszła po schodkach, otworzyła drzwi, a korytarzu szkolnym zauważyła dwie pielęgniarki. Jedna grubsza, a druga chudsza. Rozmawiały z panią dyrektor. Meave zapatrzyła się na rozmawiający personel i weszła w koleżankę z przeciwnej klasy.
- Meave. Uważaj jak chodzisz łamago! - Powiedziała zła dziewczyna
- Przepraszam, niechcący. - Powiedziała przestraszona Meave
Uczennica odepchnęła ją na bok i poszła dalej. Godzina dziesiąta piętnaście, lekcja biologii. Meave siedzi przy ławce i notuje zadane przez nauczyciela polecenia. Gdy nagle do sali wchodzą dwie pielęgniarki, które Meave wcześniej zauważyła na szkolnym korytarzu.
- Meave Garcia? Która z was to Meave Garcia? - Zapytała grubsza pielęgniarka kalecząc nazwisko Meave
Dziewczyna patrzy na grubszą kobietę, nie odzywając się ani słowem. Jednak jej tożsamość ujawniają koledzy z klasy.
- Ta w czerwonym swetrze, ta brzydka. Haha. - Odzywa się klasowy chuligan
Cała klasa wybuchła śmiechem. Nauczycielka starała się uspokoić klasę, lecz ci wciąż śmiali się z Meave. Po chwili nauczycielka biologii odwraca głowę w stronę dziewczyny.
- Meave. Panie chyba coś od ciebie chcą, idź z nimi.
- Pewnie chcą ją zważyć! - Odzywa się jedna z zazdrosnych koleżanek
- Przestańcie! Natychmiast. Każdy z was dostanie naganę za złe zachowanie na lekcji. - Powiedziała stanowczym głosem nauczycielka
Dziewczyna nie mając wyboru, wstała, wzięła plecak.
- Nie musisz brać plecaka, zajmiemy ci tylko chwilkę. - Powiedziała chudsza z pielęgniarek
Meave odłożyła więc plecak i poszła z pielęgniarkami do gabinetu pani higienistki. Meave usiadła na krzesełku, tak samo jak pielęgniarki.
- Coś zrobiłam? - Zapytała niepewnie nastolatka
- Ależ skąd. Gdybys coś zrobiła, przyszłaby po ciebie pani dyrektor, nie my. - Powiedziała grubsza pielęgniarka.
- Przedstawimy ci się. Nazywam się Selma. - Powiedziała grubsza z pielęgniarek
- Ja nazywam się Kathleen. - Powiedziała chudsza
- W takim razie, ja jestem Meave. Meave Garcia. - Powiedziała dziewczyna
- To wiemy. - Odpowiedziała Selma
- Przyjechałyśmy ze szpitala The Westhaven w twojej miejscowości. - Mówiła dalej
Dziewczyna wciąż nie rozumiała po co przyjechały do niej dwie pielęgniarki.
- Masz piętnaście lat, prawda? - Zapytała Selma
- Tak, niedługo kończę szesnaście. - Odpowiedziała uczennica
- Idealnie się złożyło. - Powiedziała Kathleen
- Ale dlaczego? - Zapytała ponownie
- Właśnie, już ci tłumaczę moja droga. - Powiedziała Selma
- Nasz szpital opiekuje się osobami, które są chore prawie nieuleczalnie. Istnieją malutkie szanse na ratunek dla tych ludzi. To nie jest zwykły szpital dla każdego. To nie jest tak, że przyjdziesz z gorączką, a wyjdziesz zadowolona. Tam znajdują się osoby takie jak w twoim wieku. Chore na białaczkę. Lecz nasz szpital potrzebuje jednej z takich osób jak ty. - Tłumaczyła Selma
- Ale do czego miałabym się wam przydać? Nie jestem lekarzem, ani pielęgniarką, jak panie. Nawet nie wiem jak dokładnie trzymać strzykawkę. - Mówiła zniesmaczona Meave
- Akurat nie to będziesz w stanie robić. Będziesz nam pomagać. W szpitalu jest zbyt dużo pacjentów. Nie jesteśmy w stanie pomóc każdemu. Zdarzały się sytuacje, że nie zdążyłyśmy podać komuś leków i ten człowiek po prostu zmarł. Nie chcemy już dopuszczać do śmierci tylu osób. Chcemy, że były szczęśliwe. Czuły się tak samo jak te dzieci, które biegają po podwórku w pogodni za motylami. - Ciągnęła dalej Selma
Meave popatrzyła na obie pielęgniarki, zastanawiając się dlaczego akurat ona?
- Bardzo chcemy byś się zastanowiła nad tą decyzją. Ale według mnie tutaj, nie trzeba się zastanawiać nad niczym. Ja na twoim miejscu od razu bym się zgodziła, bo nie chciałabym szybkiej śmierci kolejnej osoby. - Powiedziała obracając się w stronę Meave, Kathleen
- Możesz wrócić do klasy. Przekaż od nas tę wiadomość rodzicom. - Powiedziała Selma
- Do widzenia. - Powiedziała ponownie grubsza pielęgniarka
- Do widzenia. - Odpowiedziała nastolatka
Dziewczyna zeszła po schodach do klasy na końcówkę lekcji.
- I co? Czego chciały? - Zapytała po cichu koleżanka z ławki Meave, Kimberly
- Nie ważne. Chciały numer do rodziców. - Kłamała Meave
- Pielęgniarki? - Zapytała zaciekawiona Kimberly
- Tak. - Powiedziała stanowczo dziewczyna
- Halo! Dziewczyny tam z tyłu. Proszę nie rozmawiać. Zostały trzy minuty do końca. Powstrzymajcie się. - Powiedziała nauczycielka zwracając uwagę uczennicom
Po skończonych lekcjach. Meave znów szła alejkami do domu. Gdy dotarła na miejsce. Otworzyła drzwi, ale już na wejściu usłyszała rozmowę rodziców, dobiegającą z jadalni.
- Samuel. Wiem, że bardzo to przeżywasz. Ja do tej pory jestem zszokowana. Zostało ci kilka miesięcy. Kiedy chcesz jej to powiedzieć? - Mówiła matka
- Loretta. Postaram się jej powiedzieć, w jak najszybszym czasie. Ale za każdym razem gdy próbuję być dla niej choć odrobinę miły, ona zaczyna się denerwować. Słyszałaś naszą dzisiejszą ranną kłótnię? - Mówił ojciec
Meave stanęła w drzwiach, wsłuchując się w rozmowę rodziców, choć wiedziała, że to niegrzeczne.
- Kochanie, masz nowotwór. To nieuleczalne. Musisz się z nią pogodzić, aby żyć z nią w zgodzie. Do końca. - Mówiła mama
- Tak wiem. Postaram się powiedzieć jej to dzisiaj. Przy kolacji. - Powiedział skruszonym głosem tata
Dziewczyna uroniła łzę. Zrobiło jej się bardzo przykro. Była taka okropna dla swojego taty, a on jest chory na raka. Meave otarła łzy i weszła do domu. Położyła plecak obok drzwi kuchennych i poszła do swojego pokoju, bez przywitania rodziców. Usiadła na łóżku, ściągnęła spodnie i ubrała spódniczkę. Uczesała włosy i spięła w warkocza, którego potem zawinęła w koka. Wyszła z pokoju, a chwilę później matka zawołała ją na obiad. Meave poszła do jadalni, usiadła przy stole, wzięła dzbanek z mrożoną herbatą i nalała każdemu oprócz sobie.
- Dlaczego sobie nie nalałaś, kochanie? - Zapytała mama
- Nie chce mi się pić. - Odpowiedziała
- No dobrze. - Powiedziała znów mama
Nastała chwila ciszy. Jednak szybko zakończył ją ojciec
- Jak było w szkole? - Zapytał
- W porządku, a u ciebie w pracy? - Zapytała normalnie nastolatka
- Jaka ty miła. Bardzo dobrze. - Odpowiedział tata
Meave zauważyła wzrok mamy na tatę i zrozumiała, że to ten moment by poznać prawdę. Matka kiwnęła głową do ojca.
- Meave, kochana. Muszę ci coś powiedzieć. - Powiedział ojciec
- Słucham tato. - Odpowiedziała Meave, udając, że o niczym nie wie
- Jestem chory na nowotwór. Nie chciałem owijać w bawełnę. To byłoby bez sensu. - Powiedział z przykrością
Meave popatrzyła na nich, ale nie płakała. Swoją łzę uroniła przy drzwiach, podsłuchując rozmowę rodziców.
- Tato. Nie jestem już małą dziewczynką by płakać. Jest mi przykro. Naprawdę. Jedyne co mogę zrobić na ten moment to życzyć ci wszystkiego co najlepsze. Być może wyzdrowiejesz. - Powiedziała pewnym, lecz łamiącym się głosem
- Nie, nie. To nie możliwe. Nowotwór to nieuleczalna choroba. - Powiedział tata przegryzając kotleta
- Nie każdy rak jest nieuleczalny. Istnieją cudy. - Powiedziała Meave
- Nie wiesz co mówisz, dziecko. - Powiedziała tata
- Spokojnie tato, wszystko będzie dobrze. - Mówiła Meave
Ojciec popatrzył na córkę i żonę.
- Jedzmy. - Powiedział tata
Dalej obiad przeszedł bez słowa. Po skończonym obiedzie. Dziewczyna poszła do swojego pokoju, a mama posprzątała jadalnię. Meave usiadła przy biurku i zaczęła odrabiać swoje lekcje. Nagle przypomniała jej się rozmowa z pielęgniarkami i propozycja pomocy przy pacjentach. Jednak Meave postanowiła nic nie mówić rodzicom. Nie chciała niepokoić mamy, a w szczególności chorego taty.

The Sick BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz