7. Love in my heart is a cancer and I spread it through the wall as an answer.

420 21 5
                                    

Miejsce, w którym się znajdował było ciemne i wilgotne, zupełnie nie z tego świata, a tak mu się przynajmniej wydawało. W uszach szumiała mu krew. Tuż pod jego nosem ktoś dyszał ciężko tak, jakby walczył o życie po przebiegnięciu maratonu. Ten ktoś był blisko... bardzo. Zapach był znajomy, mokry... deszczowy i choć przywodził mu coś na myśl, nie potrafił go z niczym powiązać. Zrozumiał dopiero, gdy usłyszał głos melancholijny, dziewczęcy i agoniczny.

"Czemu mi to robisz, Sasuke?"

Wciągnął gwałtownie powietrze, budząc się na dobre. Tak, jak we śnie, w jego pokoju panował mrok i wilgoć. Podniósł zaalarmowane spojrzenie, patrząc ku oknu, które było otwarte na oścież. Na zewnątrz szalała ulewa, odbijając się od parapetu z głośnym stukotem.

Młody Uchiha usiadł na materacu, przecierając oczy szorstkimi palcami. W jego życiu było wiele rzeczy, których nie lubił, nie cierpiał i nienawidził. Budzenie się spoconym w środku nocy z pewnością zasługiwało na miejsce w pierwszej dziesiątce. Podobnie jak prześladujące go wyrzuty sumienia, których nie potrafił się pozbyć. W dzień jakoś dawał radę o nich nie myśleć, jednak kiedy nachodziły go w snach, miał ochotę sobie strzelić w łeb. Co za cholerstwo.

Wygrzebał spod poduszki telefon. Zewnętrzny wyświetlacz pokazywał czwartą rano. Gdyby się położył, miałby jeszcze spokojnie trzy godziny snu. Z jakiegoś powodu czuł, że nie powinien tego robić. Choćby dlatego, że dobrze by było, gdyby pozbył się źródła mrożącego, wilgotnego zimna ze swojego pokoju. Wstał bez cienia zawahania i ruszył w stronę okna.

Pogoda rzeczywiście była do kitu. Nie żeby Sasuke był fanem upalnych zachodów słońca, ale deszczu też nie lubił. Oparł spocone czoło o lodowatą szybę, chcąc pozbyć się irytującej lepkości skóry.

Mieszkał w tym domu od urodzenia. Przez wiele lat udawało mu się nie zwracać uwagi na jego sąsiedztwo. Po części dlatego, że stawiał ich prywatność na równi ze swoją. Dużo bardziej jednak zależało mu na tym, żeby po prostu nie widzieć majaczącej się w oknie naprzeciwko, różowowłosej mary, która prześladowała go w jego snach.

Sam nie wiedział, co go podkusiło by skierować swoje zmęczone spojrzenie w stronę domu Haruno. Może intuicja, może zewnętrza siła. Nie był zdziwiony, gdy ich oczy zakleszczyły się wzajemnie, niczym dwa magnesy. Tak było zawsze, gdy w grę wchodziła Lo i jej przenikliwe, wiosenne tęczówki. Zaskoczyło go jednak, że w ogóle się o tej porze spotkali.

Na zewnątrz było wciąż ciemno, ale latarnie już się nie paliły.

Kiedy już wiedział, że nie oderwie wzroku, poddał się i obserwował, jak ta dziwna dziewczyna, która darzyła go niezrozumiałymi dla niego uczuciami otwiera okno i siadając z gracją kota na mokrym parapecie, przerzuca gołe, patykowate nogi na drugą stronę. Zdawał sobie sprawę z tego, że było ślisko. Jeden zły ruch i zielonooka zaliczyłaby bolesny upadek z pierwszego piętra. Mimo to nie powstrzymywał jej, zupełnie jakby jej magnetyczne spojrzenie mówiło mu, że tego właśnie chciała i że sobie poradzi.

Minęło trochę czasu, jednak żadne z nich nie zmieniło pozycji. To było prawie jak konwersacja, z tym, że w głowie Sasuke pojawiało się więcej pytań, niż odpowiedzi. Czemu nie mógł sobie pozwolić na to, żeby okazać jej choć odrobinę sympatii, na którą zasługiwała? Czemu stawiał Naruto przed sobą? Gdyby ten idiota naprawdę cenił sobie Sakurę, już dawno przecież by coś zrobił. To Uchiha był tym od myślenia, Uzumaki od robienia. Czemu Lo wybrała akurat jego i dlaczego nie chciała sobie odpuścić? I czemu, na miłość boską, siedziała na swoim parapecie w najgorszy deszcz tylko w majtkach i podkoszulce? I to o czwartej rano, żeby było lepiej!

Oceniając na chłodno, mógł spokojnie przyznać, że Sakura była ładną dziewczyną. Nie powiedziałby o niej, że była piękna, ale wiedział, że znaleźli by się tacy, którzy wpakowaliby ją w tę szufladę bez cienia wątpliwości. Nie potrafił tego dokładnie opisać, bo nie posiadał określonego, ulubionego typu urody u dziewczyn, jednak coś go do niej przyciągało.

Paradise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz