1 stycznia
Nie cierpiałam budzić się wczesnym rankiem. Dobijały mnie moje wory pod oczami, konsekwentne ziewanie co dwie minuty i nieustępliwe poczucie, że zamarznę, jeżeli zaraz nie schowam się pod kołdrę.
Chociaż nie. Lubiłam budzić się wczesnym rankiem sama dla siebie. Nie, kiedy musiałam.
A trzeba było zacząć sprzątać. Do przyjazdu rodziców zostało niewiele czasu, a dom miał lśnić. Poprawiając piżamę, obserwowałam z ponurą miną śpiące wkoło mojego łóżka dziewczyny. Czy one też nie chciały powracać tak szybko do swoich nudnych, rutynowych żywotów? Nie żeby ta impreza była jakaś fascynująca, ale miło było poczuć się wolną choć na jedną noc.
Może tylko moje życie było nudne? Może moje przyjaciółki lubiły je takim, jakie było?
- Sakura! – drzwi do mojego pokoju trzasnęły o stojącą na nimi szafę.
Zobaczyłam mojego brata, zdenerwowanego i kompletnie rozczochranego. Tak, tego samego, który wczoraj prawie rozgadał połowie miasta i wszystkim ważnym dla mnie osobom, że jestem świrem i powinnam brać leki.
Które swoją drogą skończyły mi się kilka dni temu i jakoś nie miałam śmiałości pognać na wizytę po receptę. Było przecież... w porządku na tyle, na ile mogło. Nic sobie nie zrobiłam, a chwilowe załamania nerwowe trzymałam krótko głównie dlatego, że... zależało mi na opinii pewnego bruneta.
- Kimkolwiek jesteś, spieprzaj na bambus – wymruczała Ino, zakopując się głębiej w swoim intensywnie fioletowym śpiworze. Uniosłam brwi, czekając aż powie to, co musiał i ponownie zejdzie mi z oczu.
- Ten cały Uchiha do ciebie przyszedł – burknął, mordując fioletowe zawiniątko wzrokiem.
- Itachi? To on już nie śpi? – zdziwiłam się.
- Co? – Tsuru spojrzał na mnie jak na idiotkę. – Nie Itachi. Ten jego głupi, młodszy brat.
Zamarzłam. Co Sasuke robił pod moimi drzwiami o takiej porze?
- Wpuściłeś go? – zapytałam cicho i bardzo powoli.
- Oczywiście, że nie – parsknął, zawieszając się na framudze. – Słuchaj, on mi się nie podoba – zaczął, kiedy zgarnęłam z krzesła szlafrok i ruszyłam w stronę wyjścia z zaciętą miną.
- Tak?
Sama nie wiedziałam, po co ciągnęłam tę dyskusję. Mojemu bratu wydawało się, że jeżeli nie słuchałam rodziców, posłucham jego kretyńskich uwag dotyczących moich znajomych, sposobu życia, światopoglądu i tak dalej. Może brzmiałam jak rozkapryszona gówniara, ale - do cholery - pojawiał się w domu raz na pół roku i rościł sobie prawo do wtryniania się w absolutnie każdy aspekt życia mojego i Yuriko. W nosie miałam taką troskę.
- Tak – odparł pewny siebie, schodząc za mną po schodach. – Gapił się wczoraj na ciebie cały czas. I jeszcze ćpa.
- Itachi też ćpa i jakoś ci to nie przeszkadza się z nim kolegować – zauważyłam sprytnie.
- Itachi'ego znam od liceum – odparował. – Poza tym, jest miły i kulturalny. Ten cały Sasuke wygląda jakby chciał kogoś pogryźć.
Sama mam ochotę cię czasami pogryźć.
Otworzyłam drzwi frontowe, wpuszczając jakże nieproszone lodowate powietrze do domu. Zobaczyłam zniecierpliwionego i zmarnowanego Uchihę, oglądającego własne buty. Jakże ten widok różnił się od tego z dzisiejszej nocy.
Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, stał na samym końcu tłumu i niemal od razu skradł mój oddech. Jego onyksowe oczy migotały nieodgadnionym blaskiem, skierowane wprost na mnie. Na ustach chłopaka majaczył się ledwo dostrzegalny półuśmiech. Nim zdążyłam się z nim przywitać, moje koleżanki porwały mnie na górę.
CZYTASZ
Paradise.
Fiksi Penggemar(W trakcie korekty) Sasuke ma tylko siedemnaście lat. Mimo to zdążył już porządnie namieszać w życiu kilku osób. Na przykład Sakury - dziewczyny, w której kocha się jego najlepszy przyjaciel. Nie zdaje sobie jednak sprawy z rozmiaru szkód i tego, że...