Gdy planował swoje działania (a robił to praktycznie zawsze), raczej nie przewidywał porażki. Oczywiście zadawanie się z kimś tak upartym i przewrażliwionym jak Haruno musiało sprowadzać go na ziemię. Za każdym jebanym razem.
Tak właśnie stało się poprzedniego dnia.
Czasami zastanawiał się, dlaczego Naruto nie mógł sobie wybrać innej laski. Takiej łatwiejszej do zniesienia i przede wszystkim takiej, która nie zakochałaby się w nim samym? Czasami też zastanawiał się, czy był sens jeszcze z tym walczyć. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że Sakura krzycząc do niego coś o tym, że nie potrafi się zmienić na czyjeś życzenie, cierpiała.
Może przyszła pora na to, żeby Uzumaki wziął sprawy w swoje ręce, chociaż szanse powodzenia były niskie, sądząc po słowach różowowłosej i tym, że nawet Sasuke nie mógł nic wskórać.
Tak jest. Da sobie z tym spokój.
I kiedy już podjął tę decyzję, poczuł że coś uderzyło go w głowę. Spojrzał pod nogi i zobaczył kulkę papieru. Z racji tego, że przez cały dzień czuł na sobie irytujące spojrzenie pewnych konkretnych błękitnych oczu, odwrócił się delikatnie w stronę Yamanaki. Miał rację, gapiła się na niego tak, jakby go chciała zabić. Zwrócił się z powrotem w stronę tablicy z zamiarem zignorowania dziewczyny.
Nie był (naturalnie) łasy na ochrzan od najlepszej przyjaciółki Lo. A wiedział, że właśnie tego i tylko tego mógł się spodziewać dzień po tym, jak doprowadził wyżej wspomnianą do szału przy świadkach. Doskonale zdawał sobie również sprawę z tego, że właśnie to znajdowało się w wiadomości.
Blondynka oczywiście nie dawała za wygraną. Mógł nawet śmiało stwierdzić, że wypalana w jego plecach dziura stale się powiększała. A to było dla niego nie do zniesienia.
Dobra. Poczekał aż nauczyciel ponownie odwróci się do tablicy i wówczas schylił się po kulkę. Ostrożnie rozwinął ją pod ławką na wpół ciekawy, a na wpół rozdrażniony.
"Będę czekać na ciebie pod klasą, śmieciu".
Sasuke wzdrygnął się nieco. Wpierdol murowany. Chociaż nie należał do tchórzy i w jego naturze leżało bronienie własnego honoru, jakaś jego część chciała uciekać. Oczywiście była to mała cząstka, do której istnienia w życiu by się nie przyznał. A na pewno nie przed tym niebieskookim potworem.
Dzwonek zadzwonił dużo wcześniej niż Sasuke by tego chciał. Tym bardziej, że tuż po tym jak nauczyciel opuścił salę, blond kita Yamanaki mignęła mu przed oczami niczym pocisk. Wywracając oczami, podążył jej śladem swoim raczej niezbyt zaangażowanym tempem.
- Czego chcesz? – zapytał, gdy tylko znaleźli się wystarczająco daleko od drzwi, żeby nikt ich nie usłyszał. Ino rzuciła mu wyzywające spojrzenie, pod którego wpływem czuł się tak, jakby właśnie strzeliła mu w łeb z broni bardzo małego kalibru.
- Słuchaj mnie, ty głupi betonie – zaczęła krzyczeć, machając mu palcem przed twarzą. – Ogarnij dupę, bo jak nie, to będziesz musiał wysyłać sobie smsy o treści „pomagam"!
- Dobrze się czujesz? – uniósł brwi, słysząc jej zapewne dokładnie przemyślaną groźbę. Dziewczyna prawie, że tupnęła nogą ze złości.
- Dobrze się poczuje, jak przywalę ci cegłą w ten pusty łeb i zobaczę, jak zbierasz resztki swojej twarzy i... może przy okazji jakiejś tam godności z ziemi – wysapała, a jej perfekcyjne policzki zaróżowiły się równie mocno, co włosy przyjaciółki, której próbowała aktualnie bronić.
Sasuke wywrócił oczami.
Przez krótką chwilę miał nadzieję, że wrzaski Naruto poprzedniego wieczora były jedynymi, jakich będzie musiał słuchać. Świat jednak nie był łaskawy.
CZYTASZ
Paradise.
Fanfic(W trakcie korekty) Sasuke ma tylko siedemnaście lat. Mimo to zdążył już porządnie namieszać w życiu kilku osób. Na przykład Sakury - dziewczyny, w której kocha się jego najlepszy przyjaciel. Nie zdaje sobie jednak sprawy z rozmiaru szkód i tego, że...