10. I'm on the right track, baby I was born this way.

402 23 1
                                    

Ciężko było mi ocenić, kto był bardziej zły. Ja, czy moi rodzice?

Na pewno nie Sasuke, pomyślałam ze smutnym uśmiechem

Leżałam na ogromnym łóżku Karin, totalnie nieprzejęta otaczającym mnie światem. Była to też zapewne wina wypitego przez nas alkoholu, ale w tamtym momencie byłam święcie przekonana, że zasługa za moje rozluźnienie przypadała mojemu usposobieniu w przynajmniej sześćdziesięciu procentach. Jednym uchem słuchałam rozmowy moich koleżanek, zaaferowanych czekającym nas zakończeniem trymestru, drugim delektowałam się „Boys, Boys, Boys" Lady Gagi, które leciało w tle. Też była kontraltem, może powinnam spróbować wysupłać covery?

- Szkoda, że nie ma Hinatki – westchnęła Ino.

Otworzyłam oczy i spojrzałam w jej kierunku prawie nieprzytomna. Świat do góry nogami był zdecydowanie ciekawszy.

- Zobaczysz ją jutro – odpowiedziała Karin, przetrzepując szafę w poszukiwaniu nowych ubrań, którymi chciała się nam pochwalić. W świetle rozwieszonych wokół nas świątecznych lampek, jej krwistoczerwone włosy przybrały odcień magenty.

- Wpuście nas! – rozległo się walenie w zaryglowane krzesłem drzwi.

- Nie zrobicie mi tu obory! – odgrażała się czerwonowłosa nie wychylając głowy z szafy.

Państwo Uzumaki tak bardzo jak chcieli być na zakończeniu trymestru, musieli wyjechać w delegację. Ojciec Naruto, Minato, był jednym z ważniejszych polityków w kraju i często znikał. Tym razem zabrał ze sobą też panią Kushinę, co zostawiło Uzumakim pokaźne pole do popisu. Karin zaprosiła mnie i dziewczyny, a Naruto chłopaków, aczkolwiek jedynie Kiba i Ino dali radę się pokazać. Reszta siedziała grzecznie w domach pod czujnym okiem rodziców.

Ja sama teoretycznie spałam właśnie we własnym łóżku, dobrze opatulona kołdrą. Tak przynajmniej myśleli moi rodzice. Irytacja to było najłagodniejsze określenie awantury, którą mi urządzili. W głowach się im nie mieściło, że ktoś mógł okazać się ode mnie lepszy. Wspomnienie ostatnich zajęć, na których zdawaliśmy projekt przebiło się na pierwszy plan, kompletnie ogarniając mój spowolniony alkoholem umysł.

Jedynym co słyszałam były gasnące wibracje strun. Nie sądziłam, nawet w poprawionej wersji piosenki, że uda mi się zaśpiewać to tak, jak chciałam. Nie miałam problemów z opanowywaniem tekstu, jednak śpiewanie bez podkładu było o wiele trudniejsze przed tłumem nastolatków, którzy mieli pojęcie o muzyce, niż przed pijaną zgrają na imprezie.

Gitara Sasuke ucichła, jednak nasza publika pozostała cicho. Odważyłam się unieść wlepione dotąd w podłogę oczy, by poznać ich reakcję. Na wprost, pod przeciwległą ścianą stała prowadząca. Obserwowała naszą dwójkę uważniej niż zwykle, przygryzając kciuk. Uchiha wstał z ławki, na której siedział, również nie spuszczając jej z oczu. Reszta uczestników była zupełnie skamieniała. Nie takiej reakcji oczekiwałam. Oznaczało to, że albo było do dupy, albo ich wcięło. Cholera jasna, nie było nawet braw!

- To było... - odezwał się ktoś z tyłu sali, szukając odpowiednich słów.

- Jak orgazm – chłopak siedzący w pierwszym rzędzie wypalił bez ogródek.

Sasuke prychnął opieszale, ja pozwoliłam sobie na półuśmiech. Prowadząca, słysząc to, syknęła głośno, upominając go spojrzeniem.

- No właśnie – mruknęła, kręcąc głową. – Cieszę się, że pomimo braku ćwiczeń i nieobecności na ostatnich zajęciach udało wam się coś przygotować – pozwoliła sobie na kąśliwą uwagę. Jędza, nie miała pojęcia, ile mnie ten kawałek kosztował. - Projekt zaliczam. Następna para – zarządziła.

Paradise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz