Zatrzasnął za sobą drzwi, nie zwracając uwagi na to, że narobił przy okazji nietypowego dla siebie hałasu. Była noc, wszyscy spali wnioskując po otaczającej go ciemności, a on jakoś nie mógł przejąć się tym choć trochę. Trzęsły mu się ręce, a kolana miał jak z waty.
Gdyby ktoś powiedział mu rano, że spotka go tego dnia coś przyjemnego, wyśmiałby go z marszu. I przywalił w łeb za takie głupie żarty.
A jednak... osunął się, opierając o drzwi na podłogę z jednej strony wierząc we własne szczęście, a z drugiej tak nie do końca. Bo i niby dlaczego w tym całym szaleństwie los dałby mu szansę na szczęśliwe zakończenie?
Ciepło, którym emanowała Haruno jeszcze nie opuściło zupełnie jego ciała. Wciąż czuł jej zapach i mógłby przysiąc, że w miejscu, w którym opierała czoło, miał wgłębienie. W swoim życiu poznał gest przytulania się mógłby przysiąc na wylot, lecz nigdy do tej pory nie było to tak przyjemne. Myśl ta przerażała go, ale i ekscytowała jednocześnie.
- Dobra, młody, ja wiem, że hormony szaleją i tak dalej, ale rusz się na górę póki rodzice nie wstali – w ciemności rozległ się szept Itachi'ego.
Sasuke wlepił oczy w przestrzeń przed nim, lecz nie był w stanie nic zobaczyć. Usłyszał szelest materiału, a zaraz po tym przedpokój rozświetlił się niebieskim blaskiem ekranu komórki. Starszy Uchiha stał na schodach z zawadiackim uśmieszkiem.
- No dawaj – ponaglił go gestem dłoni.
To dało mu kopa do działania. Podniósł się i rozebrał. Przeszedł najciszej jak potrafił przez korytarz i gdy dotarł do schodów, podążył za bratem, skupiając się wyłącznie na migoczącym ekranie komórki.
Na górze Itachi skręcił od razu do jego pokoju. Sasuke zmarszczył brwi. Chyba nie zamierzał z nim rozmawiać o tej porze? Najwyraźniej obydwaj byli zbyt podekscytowani by spać, więc może dzięki interakcji z bratem, chłopak mógłby uciec na chwilę myślami od dziewczyny z domu naprzeciwko. Postanowił, że nie będzie narzekać. Popłynie z prądem.
Zamknął za nimi drzwi. Itachi zapalił światło i podszedł do okna, wyglądając przez nie przelotnie. Opuścił roletę i odwrócił się do niego z dziwnym uśmiechem.
- O co ci chodzi? – Sasuke odezwał się pierwszy, patrząc na niego z ukosa.
- Niby nie spierdoliłeś, a jednak spierdoliłeś – mężczyzna pokręcił głową, rozsiadając się na łóżku.
- Nie chce mi się domyślać, mów jaśniej.
Brat zamiast odpowiedzieć, zajął się rozglądaniem po pomieszczeniu, które znał bardzo dobrze. Sasuke przewrócił oczami, odpuszczając sobie czekanie i błaganie o podpowiedź. Podszedł do łóżka, zrzucając z siebie ubrania. Widząc, że nie zamierzał dać za wygraną, Itachi wreszcie się nad nim zlitował.
- Czemu jej nie pocałowałeś? – parsknął, a Sasuke zakrztusił się własną silną.
Starał się zniwelować wydawane przez siebie odgłosy do minimum, lecz oczy i tak zaszkliły się mu bezlitośnie. Menda. Ludzka menda.
- Niby czemu miałbym to zrobić? – wykrztusił zdławionym głosem, padając na materac obok brata.
- No nie wiem – wzruszył ramionami, zadowolony z jego cierpienia. – Skoro już przemogłeś się, żeby ją przytulić i przeprosić, choć mało zgrabnie, to równie dobrze mogłeś wykorzystać sytuację i popchnąć to wszystko do przodu.
Sasuke gapił się na niego jak sroka w gnat, nie pojmując jego toku myślowego.
- Nie zrobiłem tego po to, żeby popchnąć to wszystko do przodu – zmarszczył brwi tak mocno, że był w stanie je zobaczyć.
CZYTASZ
Paradise.
Fanfiction(W trakcie korekty) Sasuke ma tylko siedemnaście lat. Mimo to zdążył już porządnie namieszać w życiu kilku osób. Na przykład Sakury - dziewczyny, w której kocha się jego najlepszy przyjaciel. Nie zdaje sobie jednak sprawy z rozmiaru szkód i tego, że...