XXV

524 20 8
                                    

Witam witam po dość długiej przerwie haha:) Co tam u was słychać?

*4 dni później*

Dzisiaj jest ten dzień. Wracają rodzice i rodzeństwo, za czym idzie powrót do szkoły. Jezu, jak ja nie chce tam wracać. W domu jest mi naprawdę dobrze. Julka i Agata mnie odwiedzają, wizyta Brenta trochę się przedłużyła bo nadal jest u nas w domu. O dziwo Erick nie miał nic przeciwko, wręcz przeciwnie bardzo się polubili. Może na początku nie było za dobrze, to po kilku dniach spędzonych razem zaczęli się dogadywać. Marcin nie próbował się ze mną już więcej kontaktować, ale to dobrze. Jednak obawiam się naszego spotkania, kurde jak ja mogłam to tak potraktować? Przecież ja z nim zerwałam przez telefon. Sama czegoś takiego bym nie zniosła, a to zrobiłam. Mogłam chociaż z nim porozmawiać w cztery oczy, ale nie jestem gotowa na spotkanie z nim. Z moich rozmyślań wyrwał mnie tak dobrze znany mi głos chłopaka, który tak się o mnie martwi, a ja mu za to w żaden sposób nie podziękowałam. Muszę dzisiaj po lekcjach zabrać to do jakiejś restauracji albo do parku.

B- Lexy dłużej się nie da siedzieć w tej łazience?!

L- Dobra przestań marudzić! Już wychodzę!

Jak stwierdziłam, tak zrobiłam. Wychodząc z łazienki i mijając chłopaka w drzwiach powiedziałam:

L- Dzisiaj Cię gdzieś zabieram.

B- Czekaj, czekaj. Czy to randka?

Przewróciłam oczami i poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam dla wszystkich śniadanie, zawołałam chłopaków i razem zjedliśmy posiłek.

E- To z kim jedziesz do szkoły? Od razu mówię, że jadę jeszcze po Agatę i pewnie Julkę.

L- No to jeśli nie będzie problemu, pojadę z Brent'em.

B- Oczywiście, że nie będzie to problem.

Ucieszyłam się bo nie wiem Czy wiecie, ale Brent nie uczęszcza do mojej szkoły, wręcz przeciwnie jego jest po drugiej stronie miasta, więc to, że mnie podwiezie było z jego strony bardzo miłe. Przytuliłam chłopaka, wzięłam plecak leżący na podłodze przy moich nogach i poszłam w stronę drzwi, gdzie czekał na mnie mój brat. Dałam mu szybkiego buziaka w policzek, pożegnała się i wyszłam wraz z blondynem z domu. Poszłam w stronę mojego auta, ale wtedy Brent powiedział, że jedziemy jego Bugatti Divo. Pierwszy raz widziałam tak piękny samochód. Nie spodziewałam się takiego cudeńka po tym na pozór cichym i spokojnym chłopaku. On tylko się uśmiechnął na moja relakcje.

L- T-to twoje?

B- Tak. W czymś problem? Nie podoba ci się?

L- No chyba coś z Tobą nie tak. Przecież to auto jest najlepsze na świecie. Jak się nim jedzie?

Zapytałam tak bardzo już niecierpliwa i podekscytowana, że to szok. Może i moja rodzina jest dość bogata, ale jego musi być niesamowicie bogata.czemy mi o tym nigdy nie mówił? Może nie chciał się chwalić? Pewnie tak, w sumie po Brencie można się tego spodziewać. Czasem jest zbyt skromny i opanowany.

B- Nie wiem. Sama musisz przetestować.

Powiedział i otworzył mi drzwi pasażera. Podziękowałam i już nie mogłam się doczekać, aż odpali to cudeńko. Po nawet nie wiem ile minutach, ale było to naprawdę szybko byliśmy pod szkołą. Bałam się wysiąść i zdarzyć z rzeczywistością, ale już nie mogłam się wycofać. Nim zdążyłam wysiąść z auta, moje drzwi były otwarte przez nikogo innego jak tego samego blondyna, który mnie tu przywiózł. Podał mi rękę i pomógł wysiąść.

L- Dziękuję, że mnie przywiozłeś.

B- Nie ma za co kochanie.

Umm. Okej, kolejny zwrot do kolekcji. Tak. Brent wymyślał dla mnie różne przezwiska, pierwszym była "klucha" przez co go praktycznie zabiłam. Przytuliłam się do Brenta i dałam buziaka w policzek. Chłopak zrobił to samo.

B- Powodzenia, klucho.

L- Nie przeginaj i dziękuję.

Wtedy moje spojrzenie spotkało się z tym, którego bardzo chciałam unikać. Momentalnie zaczęło mi się robić nie dobrze i kręcić w głowie.

B- Ey, Lexy wszystko dobrze? Co ci się dzieję, kochanie?

L- To on. Brent zabierz mnie stąd. Proszę.

Lexy x Marcin | zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz