The Fourteenth Day: Love you goodbye

269 28 19
                                    

Polecam włączyć piosenkę w mediach.
Będzie wiadomo, kiedy to zrobić. ;)

*

     I w końcu nadszedł ten dzień. Czternasty, ostatni dzień przymusowej kwarantanny, na której zostali zamknięci nasi bohaterowie. Można było pomyśleć, że nawet pogoda się z tego powodu cieszyła, gdyż powitała mieszkańców Vancouver pięknym wschodem słońca oraz bezchmurnym niebem. Gdzieniegdzie dało się dostrzec szybujące w powietrzu ptaki kręcące ładne spirale czy ósemki. Natura zdecydowała się obdarzyć nieszczęśników cudowną aurą, aby w dzień wyjścia na wolność, mieli się czym cieszyć. Przecież lepiej było wrócić do normalności, mając nad głową czysty nieboskłon i wolne ręce, niźli deszcz lejący się strumieniami czy silny wiatr, który majtał trzymanymi parasolkami na wszystkie strony świata. Zdecydowanie pogoda była idealna, by w końcu opuścić ten przeklęty hotel. Pozostało tylko oczekiwanie na wyniku testu, żeby dowiedzieć się, czy faktycznie już przyszedł moment na postawienie stopy poza granicami budynku, czy ten czas został przesunięty na za dwa tygodnie. Do pełni szczęścia potrzebne były kartki z wynikiem, nic więcej.

     Nevaeh Taylor wstała jeszcze przed świtem, czując się naprawdę świetnie. Wiedziała, że to już, że to ten dzień, mimo iż nie znała wyników swojego testu. Czuła się wspaniale, nie miała żadnych objawów, co kazało jej myśleć, że skończyła przymusową kwarantannę i mogła wrócić do domu. Wyskoczyła z łóżka najciszej, jak potrafiła, aby nie zbudzić swojego… No właśnie, kim on dla niej był? Przyjacielem? Za dużo powiedziane, znali się ledwie dwa tygodnie. Kochankiem? Spali ze sobą ledwie raz, a małe macanko czy całowanie nie zaliczało się według niej do kategorii kochanka. Znajomy? Wiedzieli o siebie za dużo, by być ledwie znajomymi. Współlokator? Nie, byli czymś więcej. Została przy dobrym koledze, bo to było najbliżej poziomu sympatii, jaką do niego odczuwała. Zamknęła się w łazience, szybko doprowadziła do względnego stanu, ale nadal pozostała w piżamie. Nie chciała tak wcześnie przebierać się w niewygodne ubrania, jeśli mogła jeszcze przez kilka godzin poleniuchować.

     Wyszła z łazienki i natychmiast podeszła do okna, otwierając je na oścież. W nosie miała to, że słońce ledwie musnęło jej twarz. Musiała zaciągnąć się świeżym powietrzem, przymykając oczy pod wpływem błogiego uczucia. Rozejrzała się po budynkach naprzeciwko, a następnie wycofała do pokoju, zostawiając otwarte okno. Spojrzała na bruneta, który nadal smacznie spał i mimochodem zbliżyła się, aby przyłożyć dłoń do jego czoła. Cóż, tyle dobrego, że już nie gorączkował. Uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie poprzedni wieczór i sesję całowania z Shawnem. Nie mogła nic poradzić, że samą ją do niego ciągnęło, a pomimo wiedzy, że to było raczej nienormalne oraz niestosowne, nie potrafiła mu odmówić. Zwłaszcza gdy patrzył na nią brązowymi oczami, które przepełnione były jakimiś niezidentyfikowanymi dla niej emocjami. Aż smutno jej się zrobiło, kiedy uświadomiła sobie, że zostało im parę godzin, zanim oboje pojadą w swoje strony, rozstając się na zawsze.

     Pokręciła głową, odsuwając się na bezpieczną odległość. Podeszła do bagażu Shawna i z torby wyciągnęła laptopa. Była prawie pewna, że nie obrazi się na nią za używanie jego rzeczy, a jeśli nawet, to nie miało to znaczenia. Rozstawali się. Usiadła w fotelu, podwijając nogi. Otworzyła pokrywę przenośnego komputera i włączyła, a jej wesołość wzrosła, gdy zauważyła brak hasła. Wszystko szło jak po maśle. Połączyła się z hotelowym WiFi, a po uzyskaniu połączenia, wpisała w przeglądarkę najbliższe loty z Vancouver do Canberry. Nie miała pewności, o której godzinie przyjdą wyniki, więc dla bezpieczeństwa wyszukała wieczornych lotów. Poza tym było to bez różnicy. Dziewiętnastogodzinna różnica czasowa i tak robiła swoje, więc godzina wylotu miała małe znaczenie. W Australii był już następny dzień. Jak ona nie cierpiała długodystansowych podróży przez tyle stref czasowych. Nadal nie wiedziała, co ją podkusiło do przylotu do Kanady. Złożyła rezerwację na późnowieczorne połączenie, dziękując w duchu siostrze, że postanowiła przelać jej trochę kasy na konto, bo bez tego musiałaby nieźle się nagimnastykować lub prosić o pożyczę, by wrócić do domu.

LOCKDOWN || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz