The Eleventh Day: I don't want to talk about it

296 24 4
                                    

     Tygodniowe opady deszczu już stały się historią Vancouver, nad którym zapanowało słońce, przyjemnie piszczące znudzone oraz zmartwione twarze ludzi. Mimo pogody, nadal w powietrzu czuło się wilgoć poprzednich dni pomieszaną z typowym zapachem pochodzącym z zatoczki. Ponurość poszła w niepamięć. Nastały czasy oczekiwania na przyjście wiosny, która wielkimi krokami zbliżała się do Kanady, odganiając ostatnie ślady zimy. Słońce wprawiało mieszkańców miasta w optymistyczny nastrój, który w ostatnich tygodniach niebezpiecznie zbliżał się do katastrofalnie melancholijnego. Pogoda zachęcała do robienia pewnych rzeczy, niekoniecznie mądrych czy logicznych, ale wychodzących poza schemat zimowej nostalgii. Chociaż ta nigdy nie przeszkadza pewnej dwójce młodych ludzi uwięzionych na kwarantannie, którzy nawet w deszczu – bądź zimnie tak przeraźliwym, że docierał on do kości skrytych pod mięśniami – korzystali z uroków wolnego czasu i siadywali na dachy, by obejrzeć miasto o różnych porach dnia. Tym razem padło na popołudnie, przed obiadem. Stali blisko siebie, ale nie patrzyli. Ich oczy były zwrócone w stronę wysokich wieżowców skąpanych w pięknym słońcu. Aura nie pasowała do nastroju panującego w hotelu, z którego znów zabrano jedną osobę. Starszego pana. Zasłabł w łazience i rozwalił sobie głowę o zlew. Powodem była wysoka gorączka. Pogotowie go zabrało, ale zanim to zrobiono, lekarz przypomniał gościom o ponownych badaniach mających wykluczyć bądź potwierdzić zakażenie. Nevaeh i Shawn uciekli na świeże powietrze, gdyż atmosfera była nieciekawa, a oni nie chcieli się dodatkowo dołować.

     Wyszli, a dziewczyna od razu zaczęła wygłaszać długie monologi na temat wirusa, choroby, kwarantanny i innych rzeczy, które zostały zarządzone przez głowy rządu. Mówiła, mówiła i mówiła coś do niego, jednak on jej nie słuchał. Pomimo wszystkich złych rzeczy, które działy się dookoła nich, on nie mógł wyrzucić z głowy tego, co działo się trzy dni temu. Dokładnie momentu, gdy razem z Neą wylądowali w łóżku. Wiedział, że jego problem był błahy i nijaki w porównaniu do zatargów świata, ale dla niego właśnie to było najistotniejsze. Wspomnienia były jak świeże, ciągle nawracały, wiercąc dziurę w jego głowie. Nie pragnął robić z tej sprawy wielkiego hałasu, bo faktycznie nie było, o co go robić. Był świadom, że roztrząsaniem nic nie zmieni, bo to już się stało i nic, co by zrobił, nie zmieniłoby tego faktu. Jako młody mężczyzna raczej powinien był się z tego cieszyć, jednak on nie potrafił inaczej. Nie miał stuprocentowej pewności, ale gdyby mógł się cofnąć w czasie, na pewno nie doprowadziłby do rozwinięcia akcji. W odpowiednim czasie by przestał, odsunął się i powiedział prawdę. Tak, zrobiłby to. Na pewno. Naprawdę by zrobił? Skoro był taki pewien, to dlaczego nie zrobił tego wtedy? Cholera, wariuję, pomyślał.

     — Shawn, stało się coś? — zapytała nagle, nie mogąc znieść nieobecnego wzroku chłopaka.

     Wyrwany z zamyślenia, spojrzał na nią nieodgadnionym wzrokiem. Patrzyła na niego, marszcząc czoło i wydymając wargę. Zaklął w myślach, mocniej zaciskając palce na metalowej poręczy. Opanuj się!, nakazał sobie.
    
     — Nic — odpowiedział poirytowany, lekko mrużąc oczy.

     Westchnęła ciężko, stając do niego przodem. Ani trochę nie podobało jej się to, w jakim stanie on się znajdował. Czuła, że coś było nie tak, a to wrażenie ciągnęło się za nią od poprzedniego dnia, kiedy jako tako z nim „porozmawiała” na temat ich wspólnej nocy. Nie dało się wyprzeć tego, że w jakiś niezrozumiały dla niej sposób, Shawn na siłę starał się zachować dystans. Odcinał się od jej towarzystwa emocjonalnie, bo ciałem był z nią. Jednak co jej było po jego fizycznej obecności, skoro nieustannie odpływał myślami gdzieś bardzo daleko. Potrzebowała wiedzieć, czy to ona była powodem jego nastroju, czy może coś kompletnie niezwiązanego z Vancouver.

     — Nie kłam — poprosiła cicho, pociągając nosem. — Widzę, że coś się dzieje i mam nieodparte wrażenie, że to moja wina. Wal prosto z mostu, nie obrażę się na ciebie. — Skrzyżowała ramiona pod biustem.

LOCKDOWN || S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz