Ucieczka z nicości

182 8 0
                                    

Sky

Siedziałam dzisiaj cały dzień w moim domku. Wszyscy byli smutni ale ja najbardziej. Przyszła do mnie Zuma.

Zuma: Sky, Tracker przyjechał.

Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam Trackera rozmawiającego z Rayderem, kiedy do niego podeszłam też był już smutny.

Sky: Cześć...

Tracker: Cześć...

Potem sam poszedł jeszcze się upewnić. Ja tymczasem wróciłam do siebie.

Tracker

Przykro mi było z powodu Chase, postanowiłem pogadać z pieskami. Akurat zobaczyłem Rockyego i Rubbla, podszedłem do nich. Ale nie wiedziałem co powiedzieć z czego pewnie zdali sobie sprawę.

Rocky: Wiesz co Tracker? Myślę że najbardziej przeżyła to wszystko Sky...

Tracker: Czemu?

Rubble: Bo oni byli parą.

Rocky: Wiecie co? Idę porozmawiać z Zumą.

Tracker: Ja też pójdę, do zobaczenia.

Jeśli to że Chase i Sky byli parą to prawda to Sky musi być bardzo smutna, pójdę ją pocieszyć. Doszedłem do jej domku przy którym siedziała.

Tracker: Cześć Sky.

Nie odpowiedziała mi. Podszedłem do niej, usiadłem i ją pogłaskałem. Wstała do siadu i popatrzyła na mnie.

Sky: Przepraszam ale ja muszę...

Oparła się o mnie a ja ją objąłem. Oczywiście chciałem ją tylko pocieszyć.

Marshall: Myślałem o tym czy nie dało by się zlikwidować tych nano robotów w Chasie operacją ale doszedłem do wniosku że lepiej było by tego nie robić. Przechodziłem właśnie obok domku Sky kiedy zobaczyłem jak siedzi oparta o Trackera a ten ją przytula. Po cichu wycofałem się z stamtąd. Bez Chasea wszystko jest inne. Spotkałem właśnie przechodzącego... jego... o ile można tak powiedzieć.

Chase: O dzień dobry panie pseudo lekarzu.

Marshall: Idź o de mnie, nie psuj mi widoku prawdziwego Chasea z przeszłości...

Poszedłem dalej kiedy nagle doznałem olśnienia. Pobiegłem do Raydera.

Marshall: Rayder, Rayder!

Rayder: Co się stało?

Marshall: Wiem co zrobić żeby Chase...

Rayder: Co trzeba!?

Marshall: Są takie pigułki które usuwają z organizmu wszelkich intruzów... ale są bardzo drogie... nie stać nas na nie...

Rayder: Pójdę sprawdzić ile to kosztuje a jak nie stać nas to zapytam kilka osób, na pewno nam pomogą.

Chase

Szedłem dalej do bazy aż zobaczyłem Zumę i Rubbla całujących się. Wiedziałem że to wszystko dzieje się w mojej głowie ale mimo wszystko podszedłem do nich.

Chase: Zuma czy ty zapomniałaś o Rockym?

Zuma: A co ci do tego? Jakoś Sky postąpiła tak samo w stosunku do ciebie.

Chase: Łżesz!

Zuma: Oj nie, nie, nie to szczera prawda.

Zobaczyłem że Rubble gdzieś zniknął i się odwróciłem, Rubble chciał się na mnie rzucić ale zdążyłem się odsunąć. W tedy to Zuma mnie zaatakowała. Popchnąłem ją i sturlała się z góry stając sie powoli coraz bardziej przezroczysta aż w końcu znikneła. Odwróciłem się ale Rubbla już też nie było. Szedłem dalej myśląc o jednym: wrócić do domu, wydostać się stąd. W końcu zobaczyłem leżącą ranną Everest obok której stał Marshall którego nic nie obchodziło.

Everest: Marshall pomóż mi... błagam...

Marshall: Nie chcę mi się.

Everest: Błagam...

Wiedziałem że nie powinienem robić tego znowu ale nie mogłem tak po prostu zostawić kogoś cierpiącego, taka moja natura.

Chase: Marshall! Pomóż jej!

Marshall: Zaraz pomogę tobie, zniknąć z stąd.

Po tych słowach rzucił się na mnie. Biliśmy się dość długo ale po jakimś czasie wygrałem odpychając go a on upadając zniknął tak jak Everest. Byłem posiniaczony i zmęczony. Baza była blisko ale nie miałem siły już iść, położyłem się i zasnąłem ze zmęczenia. Śniło mi się że jestem w domu, bawiłem się z innymi pieskami ale nigdzie nie mogłem znaleźć Sky. Poszedłem jej poszukać. Zobaczyłem ją przy jej domku... ale nie była sama był tam też Tracker o którego... sie opierała! Do tego on ją przytulał! A kiedy zobaczył mnie... uśmiechnął się szyderczo. W tedy się obudziłem.

Chase: Nieeeeee!

Bardzo szybko dyszałem.

Chase: To był tylko koszmar...

Kiedy sie obudziłem zdałem sobie sprawę że nie zrobiło się ciemniej ani jaśniej, zimniej ani cieplej, było tak samo oprócz tego że byłem jeszcze bardziej zmęczony. Wiedziałem że nie mogę znowu zasypiać, co by nie było muszę iść dalej. Droga dłużyła się w nieskończoność aż w końcu zobaczyłem Raydera.

Rayder: O to ty, wiesz co? Żałuję że kiedykolwiek byłeś w psim patrolu. Wynoś się stąd.

Łzy poleciały mi z oczu i zacząłem płakać. Ale zaraz potem zacisnąłem zęby i krzyknąłem z całej siły:

Chase: Precz zjawo! Nie podszywaj się pod Raydera! Precz!

W tedy Rayder zniknął. Już ledwo szedłem a droga wydawała się nie mieć końca. Po jakimś czasie zobaczyłem... przytulonych Trackera i Sky. Na ten widok poczułem nagły przypływ siły i rzuciłem się na Trackera mocno go uderzając. Upadł, wywrócił się i zniknął. Byłem pewien że po tej sztucznej Sky też nie było już śladu, jednak myliłem się. Gdy odwróciłem sie patrzyła na mnie z pogardą. Czułem że nie mam siły, upadłem na ziemię.

Sky: I co? Na prawdę byłeś tak głupi żeby wierzyć że mi na tobie zależy? *Śmieje się*

Chase: Nie... nie...

Sky: Ha ha ha nawet mi ciebie żal, no powiedz to co chcesz mi dać do zrozumienia.

Chase: Nienawidzę cię! - Te słowa ledwo mi przeszły przed usta bo były oczywiście kłamstwem.

Sky: Nie!

Zniknęła a ja już ledwo sie czołgając powoli doszedłem na górę, tym razem dość szybko. Kiedy zdobyłem szczyt byłem już nawet w stanie wstać. Wszedłem do bazy. W środku była pustka, było biało, widać było jedynie drzwi którymi wszedłem i coś majaczącego w oddali, poszedłem w tamtą stronę. Na miejscu zobaczyłem stalowe, zamknięte wrota. Usłyszałem w tedy znajomy głos.

???: Udało ci się Chase.

Chase: Co mam zrobić teraz?

???: Żebyś wrócił potrzebne są dwa czynniki, jeden został spełniony, teraz wszystko w rękach twoich przyjaciół którzy otworzą wrota.

____________________________________
Przypominam że będę wdzięczny za wskazywanie literówek

Chase I SkyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz