Chase
Sky mnie obudziła lekko szmerając po uszach.
Sky: Wstawaj, mamy jeszcze czas do odjazdu a w domu nie ma takiej pogody.
Chase: Daj mi jeszcze 5 minut...
Na to pocałowała mnie w czoło.
Sky: Proszę...
Chase: Spać mi się chce...
Sky: Dla mnie tego nie zrobisz?
Chase: Wiesz że kiedy tak mówisz to po prostu muszę to zrobić?
Sky: Tak.
Chase: No to chyba nie mam wyboru...
Powoli zacząłem się rozciągać co trwało jakiś czas aż w końcu wstałem. Kiedy to zrobiłem Sky dała mi znać żebym szedł gdzieś z nią. Zaczęliśmy iść obok siebie.
Sky: Chase, czemu ty ostatnio zacząłeś robić sie taki leniuchowaty? Pamiętam jak jeszcze niedawno byłeś takim sumiennym i poważnym policjantem.
Chase: A teraz nie jestem?
Sky: Jesteś tylko że o wiele mniej...
Chase: Zastanawiam się czy to lepiej czy gorzej...
Sky: Dla mnie to nic nie zmienia.
Chase: Ale właśnie powiedziałaś że wolisz mnie takiego, czemu?
Sky: Wiesz... umm... masz więcej czasu dla mnie?
Chase: Przecież wcześniej nie byliśmy raz.
Sky: Ale gdybyś taki był wcześniej to bylibyśmy razem już dawno.
Chase: Myślę ze i tak wcześniej byłem lepszy, nie pakowałem się w kłopoty które nie raz miały miejsce albo na przykład kiedy chciałem skoczyć z klifu, dawniej nie przeszło by mi to przez myśl.
Sky: Według mnie byłeś mniej czuły, a pamiętam że wcale nie okazywałeś tego co do mnie czujesz, poza tym mówisz jak gdybyś wcale nie był zadowolony że jesteśmy parą.
Chase: Co? Wątpisz... wątpisz w to że cię od dawna kochałem? Że nie mogłem przestać o tobie myśleć? Dobra... jasne... może uważasz że w ogóle cie nie kocham...
Sky: Nie wątpię że mnie kochasz ale właśnie jak gdyby narzekałeś na naszą miłość.
Chase: A ty nie?!
Sky: Narzekam tylko na twoje zachowanie!
Chase: A może całkowicie na mnie?!
Sky: Wiesz, teraz widzę że wolałam cię kiedy nie byłeś taki jak teraz!
Chase: Tylko że wtedy nawet nie zapowiadało się że będziemy ze sobą!
Sky: I może było by lep... nie, co ja mówię... przepraszam...
Chase: Zostaw mnie!
Sky: Chase, przepraszam w ogóle nie powinnam rozpoczynać tematu....
Chase: Powiedziałem zostaw mnie!
Po tych słowach odbiegłem od niej by udać się w jakieś ustronne miejsce, by pomyśleć i przeanalizować wszystko co zaszło. Szybko znalazłem się między drzewami i usiadłem na ziemi. Sky nie goniła mnie, zresztą nie spodziewałem się tego... może... może ona się odkochała? Już nie chce ze mną być? No i w takim wypadku co ja mam zrobić...
Położyłem się na ziemi pyskiem do góry patrząc na gęsto splecione gałęzie które zasłaniały znajdujące się nad nimi słońce.
I co ja mam teraz zrobić?
Co ja mam ze sobą zrobić?
To dla tego że dowiedziała się że jestem... z kosmosu... samotny, zdala od domu czy jakkolwiek by to miało być... powiedziała że to nic nie zmienia a skoro to najprawdopodobniej przez to, to ciekawe ile razy mnie już okłamała...
Wszystko mi się mieszało. Powoli nadchodzący sen mieszał się z rzeczywistością, powieki zaczęły mi opadać aż w końcu zasnąłem.Wydawało mi się że dopiero zapadłem w sen gdy usłyszałem w komunikatorze głos Raydera.
Rayder: Chase, chodź wracamy do Zatoki Przygód.
Chase: Już idę Rayder.
Ruszyłem myśląc po drodze:
Czyli jak widać Rayder nie wie co zaszło między mną a Sky, i dobrze. Ale nie można powiedzieć że nie interesuje się naszą miłością, w końcu... Marshall. Marshall już tego nie robi bo zrozumiał, sam teraz jest z Everest. A... a ja? Ja jestem ze Sky... i właśnie się pokłóciliśmy... nasz związek, nie liczyć incydentu ze Sweety był niezniszczalny... a teraz? Sky dowiedziała się prawdy o mnie i się porobiło... albo to przez to że rzeczywiście zmiękłem... lub te dwie rzeczy zadziałały jednocześnie... może czas się zmienić? Wiem że zanim byłem ze Sky, a przynajmniej jakiś czas przed początkiem naszej miłości, byłem szczęśliwszy niż w tym momencie. Chyba lepiej żebym stał się taki jak wcześniej... lub... lub... w sumie to czemu nie? Mógłbym być takim kamiennym i niewzruszonym. Na pewno już nie był bym ze Sky ale też nie mogła by mnie znowu zranić. Ale ja ją wtedy zranię... no i co? Inni jakoś potrafią żyć nie kochając kogoś w ten sposób. Taka zmiana mnie pociągnęła by za sobą szereg konsekwencji... konsekwencje, o czym ty mówisz Chase? Udało ci się uciec z wyspy pełnej szaleńców którzy chcieli cię zabrać na inną planete... tak Sky mnie w tedy uratowała... ale co z tego? Po prostu podałem zły przykład.Dalsze myślenie przerwało mi to że doszedłem w końcu do patrolowca do którego wszedłem zajmując miejsce. Jak widać byli już tam wszyscy oprócz mnie. Po chwili dojrzałem machających nam Carlosa, Trackera i tą suczkę którą odbieraliśmy wczoraj razem z nim. Nie zdążyłem jej nawet poznać. Założę się że dołączy do psiego patrolu.
Wtedy ruszyliśmy.Przez prawie cały czas Rocky rozmawiał z Zumą a Marshall z Everest. Tymczasem ja starałem się nie patrzeć na Sky w przeciwieństwie do niej po której minie widać było że gdybyśmy byli sami rzuciła by mi się na szyje przepraszając. Rubble na to miast patrzył na nas jak gdyby z niedowierzaniem nie rozumiejąc jak możemy w przeciwieństwie do tego co zaczynało stawać się już standardem, patrzeć tak na siebie.
W końcu ciszę przerwał Rayder.
Rayder: Pieski, mam ważną wiadomość.
Na raz wszystkie rozmowy się urwały i wszyscy zwróciliśmy pyski w stronie Raydera.
Rayder: (Jak coś to przecież oni nie jadą tylko dżunglą lub niewielką drogą) Most na naszej trasie jest uszkodzony i musimy pojechać dookoła co zajmie sporo czasu, wygląda na to że wrócimy do Zatoki Przygód dopiero jutro.
Nikt nic nie powiedział więc Rayder odwrócił się w stronę drogi a rozmowy wróciły tak szybko jak zniknęły. A ja cały czas nie chciałem patrzeć w stronę Sky przez co było jej jak widać okropnie... nie ukrywam że sam nie cieszyłem się będąc tego świadomy.
____________________________________
Publikuje o godzinie... 01:12Przypominam że bede wdzięczny za wskazywanie literówek.
CZYTASZ
Chase I Sky
Fanfiction(Jak coś to okładka mojego autorstwa) Główna treść to tytułowy ship ale nie jest to jedyny. Dowód na to że mój mózg jest szalony, są tu nawiązania (acz kolwiek mało widoczne). Bardzo oryginalna opowieść, staram się jak mogę.