5. Zrobię dla ciebie wszystko

682 20 7
                                    

– Tato, mogę iść jutro na festiwal? – spytałam mojego ojca zaraz po tym, jak przyszedł z pracy. Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł pytać go o cokolwiek o tej porze, ale musiałam spróbować.

– Z kim? – Zdjął buty i przeszedł do salonu, ale widząc ten bałagan, który z pewnością mogłabym nazwać burdelem, poszedł od razu do sypialni, a ja zaraz za nim, owinięta kocem i w kapciach w kształcie miśków. Wieczorami było mi jeszcze bardziej zimno niż podczas dnia, mimo że na zewnątrz robiło się coraz cieplej.

– Ze znajomymi – odparłam, ale widząc po jego minie, nie był zadowolony, więc mówiłam dalej – Manon i jej przyjaciółmi. Nie wrócę późno i będę ostrożna.

– Gdzie to jest? – dopytywał. Przeważnie udawał, że jest nadopiekuńczy, bo chciał stwarzać pozory dobrego rodzica, ale wiedziałam, że tak naprawdę nie obchodziłam go. Mimo tego, nie pozwalał mi na dużo rzeczy, bo chyba myślał, że w ten sposób się mną zaopiekuje. Nigdy nie pytał o moje samopoczucie lub problemy. Z jednej strony chciał kontrolować moje życie, ale z drugiej nie interesowałam go ja, jako zwykły człowiek, który też ma pasje, zainteresowania czy potrzeby. Szczególną troską obejmował moje oceny i ogólnie szkołę, więc dopóki moje stopnie były zadowalające, nie wtrącał się za bardzo. Poza tym, miałam wyraźnie wydzielone granice, co mogę, a czego nie i dopóki ich nie przekraczałam, był dla mnie miły i chociaż starał się, a przynajmniej miałam takie wrażenie. Tak, Louis Lachance był zdecydowanie skomplikowanym człowiekiem i tylko on sam wiedział, co siedzi w jego głowie.

– Tutaj, w Bordeaux – rzuciłam, uśmiechając się i udając, że wszystko jest w porządku.

Przecież będzie zabawnie, co nie?

– I co tam będziecie robić, co? – usiadł na łóżku, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. Zrobiłam głupią minę, rozglądając się po pokoju i zatrzymując wzrok na jego twarzy.

Wróżką nie byłam, skąd mogłam wiedzieć?

– Nie wiem, tato. Będą koncerty i przyjedzie wesołe miasteczko. Pewnie pójdziemy też coś zjeść. – Wzruszyłam ramionami.

– Aha, a gdzie to jest? – Zmarszczył czoło, a ja westchnęłam ciężko. Gdybym nie wiedziała, że pracował cały dzień, stwierdziłbym, że definitywnie coś brał.

– Mówiłam już, że tutaj.

– Przepraszam cię, jestem już zmęczony i nie mogę się skupić, w końcu byłem w pracy od Możesz iść, jeśli posprzątasz dzisiaj salon. Jutro mamy gości i chcę, żeby było czysto. Sam bym posprzątał, ale nie mam siły. – odparł, a ja parsknęłam śmiechem z ironią. On żartował, tak?

– Jest po dwudziestej pierwszej. Też jestem zmęczona i chciałabym iść odpocząć –powiedziałam, robiąc dziwny ruch rękoma.

– Albo sprzątasz salon dzisiaj i idziesz jutro na festiwal, albo sprzątasz jutro rano i nigdzie nie pójdziesz. Jak chcesz, mi to obojętnie – odrzekł, wziął ręcznik i skierował się w stronę łazienki.

– Ale to trochę bez sensu! – krzyknęłam z wyrzutem. Bywały też momenty, kiedy za nic nie potrafiłam dojść z nim do porozumienia, denerwował mnie i nie mogłam pogodzić się z tym, że inni ludzie w moim wieku mogą prawie wszystko, mimo że nic nie robią.

– Dla ciebie nic nigdy nie ma sensu – burknął i zatrzasnął drzwi w łazience.

Sapnęłam w irytacji i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i wzięłam telefon do ręki, a widząc że mam jedną nieodczytaną wiadomość, rzuciłam się na łóżko.

Od Manon: Idziesz jutro z nami na festiwal?

Do Manon: Nie wiem. Zastanowię się i dam Ci znać :)

SerendipityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz