– Czekaj... Więc zabrałeś mnie z mojej imprezy urodzinowej, mimo że nie wiesz, gdzie chcesz mnie zabrać? – spytałam, dziwiąc się. Zaśmiałam się kpiąco z jego zakłopotania. Szliśmy prosto obok siebie, jak się okazało bez większego celu ani planu. – Zaraz się ściemni, wracajmy do reszty, co?
– Nie mów mi, że ty zawsze masz na wszystko plan. I nie, nie wrócimy do nich, nie bez powodu stamtąd wyszliśmy. Nie sądzę, że wytrzymam kilka minut dłużej w towarzystwie Adriena – oznajmił, na co przewróciłam oczami. Nie do końca rozumiałam, dlaczego ten chłopak go tak irytował. Adrien był taki pocieszny i w ogóle nie wiem, jak ktokolwiek może się na niego złościć, przecież nigdy nie zrobił nic złego. – Zwiedzałaś kiedyś Place de la Bourse?
– Oczywiście, że tak. To prawie najpiękniejsze miejsce w całym mieście, głupie pytanie – burknęłam, prychając pod nosem. Nie sądziłam, że ktoś, kto mieszkał w Bordeaux nie widział tego pałacu.
– Tak, ale czy widziałaś go w nocy? – rzucił. Ściągnęłam brwi, spoglądając na niego niezrozumiale, przez co uśmiechnął się cwanie. – Tak myślałem.
Wróciliśmy do samochodu Vincenta i wybraliśmy się właśnie tam. Nie do końca w to wierzyłam, naprawdę myślałam, że miał obmyślany jakikolwiek plan, a nie, że będzie myślał o tym na bieżąco, polegając tylko na swoim sprytnym umyśle. Chyba, że tylko udawał, co też było w jego przypadku bardzo prawdopodobne. Zapięłam pasy, czego nie skomentował, i włączyłam radio, aby znaleźć piosenkę bardziej interesującą od takiej, której nikt słucha.
– Więc pogodziłaś się z Claire? – zagadnął. Pokiwałam głową, opierając się wygodniej o fotel samochodu. Skrzywił się nieco w pewnym momencie i zmienił kanał, robiąc mi na złość. Przewróciłam oczami, znowu przełączając na wcześniej przeze mnie wybrany. – Przestań.
– To ty przestań. Ja mam chociaż jakiś gust w przeciwieństwie do ciebie – odparłam. Westchnął ciężko, odwracając wzrok od radio.
– Tylko ten jeden raz, bo dzisiaj świętujemy twoje urodziny, ale nie przyzwyczajaj się. Dobrze wiesz, że normalnie bym nie odpuścił – odpowiedział. – Co z tą siostrą? Wreszcie zaczęłaś słuchać moich dobrych rad, czy coś się stało?
– Zawsze słucham twoich rad, tylko niekoniecznie postępuję według nich – oznajmiłam. Posłał mi spojrzenie, na co uśmiechnęłam się niewinnie. – Claire przestała być pizdą, więc też przestałam nią być.
– A tak serio?
– A tak serio... Pogadałam z mamą i ona mnie przekonała, żebym się pogodziła z Claire. Okazało się, że przeszła dużo więcej ode mnie, jej życie nie jest usłane różami i w ogóle znacznie odbiega od tego, co sobie wyobrażałam. Ona jest zmęczona tym, co ją spotyka i wcale jej się nie dziwię. Nie sądzę, że dałabym sobie radę w takiej sytuacji, jaką ma ona i to w dodatku kompletnie sama. Tylko mi powiedziała o swoich problemach i szczerze mówiąc, ciągle o tym myślę jak jej pomóc, bo ona nie chce skorzystać z najprostszego rozwiązania. I wiem, że pogodziłam się z nią strasznie szybko, ale nie mogę się na nią dłużej złościć, nawet, gdybym chciała – oznajmiłam. Vincent spojrzał na mnie przez chwilę.
– Ale co ją takiego spotkało? Twoja mama wydaje się super i wątpię, że pozwoliłaby, aby twoja siostra cierpiała – stwierdził. Pokiwałam głową, chowając twarz w dłoniach. Jęknęłam głośno, zastanawiając się, co mu powiedzieć. Obiecałam Claire, że nikt się nie dowie o tym, że Arthur ją wykorzystuje, ale z drugiej strony Vincent mógł być jedynym jakimkolwiek rozsądnym rozwiązaniem. Ufałam mu jak nikomu innemu, w tamtym momencie byłam już tego pewna. Jednak... Czy zaufanie siostry nie wydawało się dla mnie ważniejsze?
![](https://img.wattpad.com/cover/232348731-288-k326323.jpg)
CZYTASZ
Serendipity
RomanceTo wszystko stało się tak szybko przez moją słabą wolę i jego nieopanowane pragnienie. Cały czas mogłam słyszeć, że ma on na mnie zły wpływ, jednak wszystko było w porządku, dopóki nade mną unosił się zapach róż. Pierwsza część dylogii ,,White roses...