2. Dwudziesta zero siedem

1.1K 30 9
                                    

Zdążyłam wziąć szybki prysznic i umyć włosy, zanim przyszła Manon. Dziewczyna rozpłaszczyła się u mnie w pokoju, a ja spojrzałam na nią. Na nogach miała buty na obcasie, które jako pierwsze rzuciły mi się w oczy. Nieustannie żuła gumę, patrząc na ścianę w moim pokoju. Jej blond włosy były zakręcone przy końcach. Często widziałam ją w kręconych włosach, które rano doprowadzała do takiego wyglądu. Zawsze chciała mieć taką fryzurę, ale musiała używać lokówki, bo żadne z jej rodziców nie miało naturalnie kręconych włosów. W przeciwieństwie do mnie, bo ja codziennie jak wstaję, to widzę, jak moje włosy są pofalowane.

– Co? – spytała po chwili ciszy. Odwróciłam wzrok i podrapałam się po głowie.

– Nic – palnęłam głupio, wzruszając ramionami. Podeszłam do dużej szafy z lustrem i wyjęłam z niej wcześniej przygotowane ubrania. Rzuciłam je na łóżko, a dziewczyna spojrzała się na nie krzywo. – Więc założę te spodnie i tę koszulkę.

– Nie, spodnie mogą być, ale koszulka... Nie masz czegoś bardziej mniej na pogrzeb? – rzuciła i zachichotała. Przewróciłam oczami, ale podeszłam jeszcze raz do szafy. Nie chciałam się kłócić, a nawet nie miałam do tego głowy, bo byłam dosyć zestresowana. – Mogę ci coś wybrać?

– Nie wiem. Umówmy się, że mamy inne style i to, co ci się podoba, mi niekoniecznie musi. Ubiorę to, co będzie mi pasowało, ale dzisiaj mogę zrobić wyjątek. Tylko proszę, nie przesadzaj – rzekłam, a ona uśmiechnęła się pod nosem. Machnęła lekceważąco ręką i zadowolona stanęła obok mnie, mrucząc pod nosem, że i tak wybierze mi coś, co jej się spodoba.

– O to nie musisz się martwić. – Machnęła ręką. – Dam sobie radę.

Nie wątpię.

Ubrałam więc spodnie z wysokim stanem i obcisłą, neonową bluzkę bez napisów, która odkrywała jedno całe ramię, a druga ręka była w pełni zakryta. Szczerze mówiąc, zapomniałam, że mam ją w ogóle na półce. Manon miała na sobie podobną do mnie, ale bardziej odkrywającą bluzkę i spódniczkę w kratkę, a na tym widniała czarna krótka dżinsówka. Wyprostowała mi włosy, a sama zrobiła sobie kucyka wysoko na głowie. Mimo próśb dziewczyny, pomalowałam się sama. Robiłam to codziennie, ponieważ nie lubiłam siebie bez makijażu, tylko teraz postawiłam na nieco mocniejsze cienie i delikatnie kreski. Wiem, że Manon zrobiłaby to lepiej, ale efekt końcowy wcale nie był taki najgorszy.

– Gotowa? – spytała mnie, a ja uśmiechnęłam się delikatnie, patrząc na siebie w lustro i wygładzając materiał bluzki.

– Nie – rzuciłam, spoglądając na nią w odbiciu, na co obie się zaśmiałyśmy.

Nie wydaje mi się, aby było to zabawne, ale nieważne.

Wrzuciłam do torebki portfel, chusteczki i telefon. Sprawdziłam jeszcze raz, czy o niczym nie zapomniałam, na co znudzona blondynka jęknęła pod nosem i zaśmiała się ze mnie. Zamknęłam dom i schowałam klucze, a Manon czekała na mnie na schodach, siedząc i rozmawiając z psem. Dosiadłam się do nich i zadzwoniłam po ubera. Dostałam jeszcze wiadomość od taty, żebym wróciła nie później niż o dwudziestej trzeciej, na co odpisałam tylko szybkie: ,,ok".

Po kilkunastu minutach wyszłyśmy z posesji, żarliwie rozmawiając o naszym nowym nauczycielu matematyki. Obgadywałyśmy jego wygląd i niecodzienne zachowanie, a w międzyczasie weszłyśmy do najbliższego samochodu, który stał na chodniku. Kierowca spojrzał na nas zdziwionym wzrokiem, jednak niezrażona Manon podała mu adres, a ja westchnęłam głośno, wyglądając za szybę.

– Słuchajcie dziewczęta, zaszła jakaś pomyłka. Właśnie czekam na żonę i naprawdę nie wiem, czego ode mnie chcecie – wytłumaczył, a ja parsknęłam niechcianym śmiechem i uderzyłam Manon łokciem.

SerendipityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz