22. Przeczuć, zrozumieć i wesprzeć

293 9 0
                                    

Spojrzałam na budynek przed sobą, jeszcze raz zastanawiając się, czy to na pewno dobry pomysł. Cóż, odpowiedź nadal brzmiała nie, ale i tak był to najlepszy plan, jaki w tamtym momencie miałam. A na pewno lepszy, niż chodzenie bez celu po mieście. Weszłam więc do środka i szybko przemierzyłam schody. Zatrzymałam się na odpowiednim piętrze, pod odpowiednimi drzwiami. Jeszcze raz wytarłam rękawem bluzy swoje oczy, które powoli zaczynały mnie boleć, nie tylko od płaczu, ale też od nadmiernego wycierania ich. Podniosłam rękę, aby zapukać do drzwi, jednak zatrzymałam ją w połowie, bo te otworzyły się przede mną niespodziewanie. Opuściłam ją z powrotem wzdłuż ciała, spoglądając na Vincenta, który raczej nie wydawał się zdziwiony moim przyjściem. Tak jakby już wcześniej wiedział, że przyjdę.

– Cześć... Co tu robisz? – zaczął. Odwróciłam wzrok od jego brązowych oczu. Wzruszyłam ramionami, otwierając usta i zamykając je znowu. Chciałam coś powiedzieć, ale nic nie wydawało mi się wystarczająco dobre.

– Skąd wiedziałeś, że tu stoję? Nie zdążyłam zapukać, ani zadzwonić – powiedziałam po chwili ciszy.

– Nie odpowiada się pytaniem na pytanie – rzucił. Westchnęłam cicho, nie mając ochoty na jego zaczepki. Nie byłam w humorze, co raczej było po mnie widać. Rozmazany makijaż, roztrzepane włosy, podpuchnięte oczy i czerwony nos. Uśmiechnął się, widząc moje zakłopotanie. – Tak jakoś miałem przeczucie od samego rana, zdarza się. A ty? Nie jesteś w dobrym stanie, co się stało?

– Chętnie bym ci odpowiedziała, ale może nie tutaj, bo nie chcę się jeszcze bardziej upokorzyć. Ty zrobiłeś to wystarczająco mocno, podkreślając, jak tragicznie wyglądam – burknęłam. – Jeśli nie chcesz mnie wpuszczać, to w porządku, rozumiem, ale chodźmy w jakieś inne miejsce, niż klatka schodowa, proszę.

– Klatka schodowa to piękna rzecz – odpowiedział, przewracając oczami i wciągając mnie do środka na tyle szybko, że nie zdążyłam zareagować. Poprowadził nas do kuchni, gdzie usiadłam na wysokim stołku, a on stanął po drugiej stronie blatu, pochylając się w moją stronę i patrząc na mnie wyczekująco. Westchnęłam, rozglądając się po pomieszczeniu. Unikałam jego wzroku, co chyba zauważył, bo odpuścił i podszedł do okna, patrząc na ulice Bordeaux. – Napijesz się czegoś?

– Wody, jeśli mogę – powiedziałam. Vincent prychnął pod nosem, wyjmując jedną szklankę z szafki. Nie zwróciłam na to szczególnej uwagi, miałam ważniejsze sprawy na głowie i on był mi potrzebny w tym trudnym momencie. Nawet, jeśli miał swoje humorki.

– Nie pytałbym, gdybyś nie mogła – rzekł, uśmiechając się. Podał mi szklankę z wodą, którą wypiłam za jednym razem. Podniósł brwi, dziwiąc się, ale nic nie powiedział. Odstawił ją do zlewu i znów oparł się o blat, patrząc na mnie. Ugryzłam wnętrze policzka, wbijając wzrok przed siebie. – Marise?

– Co? – rzuciłam, nie ruszając się nawet o milimetr. Delikatnie bałam się tego, co będę musiała mu powiedzieć.

– Marise – powiedział ponownie i podszedł do mnie powoli. Wziął w palce mój podbródek. Kątem oka widziałam też, jak się uśmiecha. – Spójrz na mnie.

– Po co? – burknęłam znudzona, jednak wykonałam jego polecenie, patrząc prosto w jego tęczówki.

Pogładził mój policzek, ścierając pojedynczą łzę, która akurat wydostała się na zewnątrz. Przymknęłam powieki, chcąc chociaż na chwilę zapomnieć o tym, czego się dowiedziałam, lecz to w niczym nie pomogło, a nawet pogorszyło sytuację, ponieważ obraz zezłoszczonego, zatroskanego i pogubionego ojca w jednym pojawił się przede mną. Słowa jego i Clary odtwarzały się w mojej głowie mimowolnie i nic też nie mogłam poradzić na łzy, które zaczęły lecieć po moich policzkach. Nie otwierałam jednak oczu, a jeszcze mocniej je zacisnęłam, tym samym już do końca rozmazując tusz do rzęs. Pociągnęłam nosem i poczułam, jak Vincent mocniej przyciąga mnie do siebie, kładzie swoje ręce na moich plecach i głaszcze je troskliwie. Czując jego ciepło i towarzystwo, jeszcze bardziej chciało mi się płakać, nie wiedząc czemu. Wtuliłam się w jego ramię, oddychając ciężko.

SerendipityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz