Rozdział 6

2K 87 8
                                    

,,Kołek"

Perspektywa: Malia
Obudziłam czując, że nie leżę w swoim łóżku. Siedziałam na jakimś krześle z rękami związanymi z tyłu przez co nie mogłam czarować przy ich użyciu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byłam i okazało się, że jest to jakaś sypialnia a przez okno zobaczyłam las. Znaczyło to, że zbyt daleko mnie nie zabrali. Wiem, że z łatwością mogę rozerwać liny ale jestem ciekawa co się dalej stanie. Kiedy mnie gonili byłam lekko wystraszona ponieważ nie mogłam używać magii ale teraz mam zwyczajnie gdzieś co planują ze mną zrobić. Zabiję ich. Wiem, że kiedy tu wejdą jak zwykle będę udawać przestraszoną dziewczynkę.

Chwile potem do pomieszczenia weszła dwójka mężczyzn z czego jeden był rudy a drugi miał włosy pofarbowane na niebiesko. Od razu moja mina z obojętnej zmienia się na minę wystraszonej dziewczynki w tarapatach.

Przedstawienie czas zacząć.-pomyślałam.

Rudy widząc moją minę lekko się zmieszał natomiast drugi, z niebieskimi włosami tylko się skrzywił i do mnie podszedł.

- Gdzie jest kołek z białego dębu?- zapytał oschle na co pokręciłam głową na znak, że nie wiem o czym mówi chociaż dobrze to wiedziałam.

Ten bez wahania walnął mnie z plaskacza w policzek. W tym momencie wiedziałam, że będzie umierał w męczarniach. Chciałam się zaśmiać ale wtedy moja szopka by się nie udała więc wymusiłam pare łez i zaczęłam cicho szlochać na co rudy od razu zareagował.

- Ona nic nie wie, zostaw ją.- powiedział spokojnie.

Mam cię...

Skurwiel z niebieskimi włosami wyszedł z pokoju a ja nie przerywając swojej szopki dalej płakałam jednocześnie zaciskając ręce w pięści. Rudy patrzył na mnie niepewnie a ja cały czas gapiłam się w podłogę walcząc ze sobą aby się nie śmiać. Zastanawiało mnie gdzie jest jeszcze jeden przydupas tego z niebieskimi włosami. Rozmyślenia przerwał mi ponownie wchodzący do pokoju przywódca tego wszystkiego z nożem w ręce. Zrobiłam przerażoną minę aby nie zorientowali się, że to mnie w żaden sposób nie rusza.

Podszedł do mnie z tym nożem z nią psychopaty. Przyłożył mi go do uda przecinając skórę.

Nie imponujesz mi.- pomyślałam.

Mimo tego dla pozorów krzyknęłam. Rudy tak jak myślałam zareagował i wyrwał nóż z ręki drugiego.

- Co ty odwalasz?!- krzyknął sukinsyn w niebieskich włosach.

Zaczęli się kłócić więc wykorzystałam to aby po cichu uwolnić swoje ręce ze sznura.  Kiedy to zrobiłam uśmiechnęłam się chytrze wstając z krzesła czym zwróciłam ich uwagę. Pan niebieskie włoski rzucił się na mnie chcąc wyrwać mi serce ale jednym ruchem ręki sprawiłam, że upadł na podłogę. Drugi stał pod ścianą nie mając zamiaru się mieszać.

- Ty suko.- przewróciłam oczami patrząc jak wstaje podbiegając do mnie.

Bez wahania wyrwałam mu serce patrząc jak jego ciało upada na podłogę. Kątem oka zauważyłam jak rudy wybiega do drugiego pokoju. Uśmiechnęłam się niczym psychopata ruszając za nim. W drugim pokoju oprócz rudego stał też brunet z zaniepokojoną miną.

- Kim tym do cholery jesteś!?- krzyknął brunet cofając się pod ścianę.

- Nazywam się Malia Parker.- na moje słowa rudy zamarł więc wykorzystałam to i za pomocą magii podniosłam go do góry.

Bez wahania sprawiłam, że jego głowa wybuchła brudząc wszystko na około krwią w tym mnie oraz przerażonego bruneta. Został tylko jeden.

- Czego chcesz!?- krzyknął chcąc pokazać, że się nie boi ale jego serce waliło jak jakaś maszyna.

Uśmiechnęłam się lekko mając zamiar się z nim trochę pobawić. Za pomocą magii jednym ruchem ręki przyciągnęłam go bliżej a potem powaliłam na kolana i sparaliżowałam aby nie mógł się ruszyć. Zaraz potem poszłam do drugiego pokoju po nóż, który rudy wyrzucił na podłogę.

Wróciłam z nim do salonu i przyłożyłam do jego uda.

- Powiedz... Po co wam kołek z białego dębu?- zaciekawiłam się a kiedy ten nie odpowiadał wbiłam mu nóż w udo.

Krzyknął przeraźliwie głośno aż się skrzywiłam. Wyciągnęłam nóż wstając z podłogi i wzdychając. Nagle usłyszałam, że drzwi się otworzyły więc zmarszczyłam brwi odwracając się. Musiałam wyglądać komicznie cała umazana krwią i z nożem w ręce.

Przede mną stała czwórka ludzi, których się nie spodziewałam. Pierwotne wampiry. Rebekah patrzyła na mnie z podziwem tak samo jak Kol za to Elijah zmarszczył brwi. No tak... Pewnie przypomniał mnie sobie z baru. Przeniosłam wzrok na ostatniego Mikaelson'a.

Klaus Mikaelson. Słyszałam o nim oraz dużo czytałam jednak nie spodziewałabym się aż tak przystojnego blondyna. Chłopak patrzył na mnie z lekkim uśmiechem i dziwnym błyskiem w oku. Szybko odwróciłam od niego wzrok.

- Nieźle.- pochwaliła mnie Rebekah na co się uśmiechnęłam. - Malia, to jest Nik, Elijah oraz Kol.- przedstawiała mi sowich braci chociaż dobrze znałam ich imiona.

- Jestem pod wrażeniem.- odezwał się Kol z chytrym uśmiechem na ustach.

Pewnie jak zwykle coś kombinuje...

- To były wampiry zabijające ludzi w miasteczku. Dobrze, że je zabiłaś.- powiedział Elijah z lekkim uśmiechem.

- Wiem. Pytali mnie o kołek z białego dębu.- odezwałam się na co spojrzeli na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

Patrzyłam tylko na trójkę rodzeństwa ponieważ podejrzewam, że gdybym spojrzała na Klaus'a moje serce by przyspieszyło a tego nie chce.

The Younger ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz