Rozdział 17

1.5K 71 26
                                    

,,Jezioro"

Perspektywa: Liam
- Dalej tu jest?- zapytałem chłopaka stojącego przy drzwiach windy, który przysłuchuję się dźwiękom za drzwiami. On tylko pokiwał twierdząco głową a ja westchnąłem opierając się o ścianę windy.

Przez chwile panowała cisza, przez którą zastanawiałem się co mamy teraz zrobić.

- Posłuchaj... Nie umrę za ciebie.- powiedział podchodząc do mnie.

Pod wpływem impulsu odpowiedziałem natychmiast.

- Ja też za ciebie nie umrę.- odparłem również do niego podchodząc. Theo milczał. Spojrzał mi w oczy a potem na usta. Wystraszyłem się więc odwróciłem wzrok na drzwi widny. - Ale mogę... Z tobą walczyć.- dodałem po chwili znów na niego patrząc.

Co ja odpierdalam?!

Theo przez chwilę po prostu na mnie patrzył ale w końcu odpowiedział.

- Okej... Więc walczmy.- odparł wysuwając pazury i wzdychając lekko.

W tym momencie to ja miałem ochotę go pocałować ale nie miałem tyle odwagi. Po chwili drzwi windy się otworzyły na na przeciw nas stał wkurwiony wielkolud. Mieliśmy obaj do niego podbiec ale w tym momencie upadł na ziemię.

Za nim stał Klaus, który jak się okazało wyrwał mu serce. Spojrzeliśmy po sobie z Theo a nasze miny wyrażały jedynie zdezorientowanie.

- A ty co tutaj robisz?- zapytałem ze zmarszczonymi brwiami wymachując przy tym rękami.

- Jak widać, ratuję was.- odrzekł z uśmiechem przewracając oczami.

Theo tylko odetchnął z ulgą i wyminął Klaus'a a potem skierował się w stronę schodów zejściowych posyłając wdzięczne spojrzenie Mikaelson'owi. Nie mogłem uwierzyć, że Theo tak po prostu sobie poszedł więc ja też wyminąłem Klaus'a i super szybko znalazłem się przed szpitalem obok Theo. Szybko do niego podszedłem i z całej siły walnąłem go w twarz. Potem po prostu zniknąłem.

Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem. Nie byłem zły za to, że sobie tak po prostu wyszedł. Tak naprawdę nie byłem wcale zły na niego, tylko na siebie. Pytanie, dlaczego? Może chciałem go pocałować? Nie wiem...

Perspektywa: Malia
Byłam już w domu, w którym o dziwo nie było ani Theo ani Kai'a. Poszłam do swojego pokoju aby wziąć czyste ciuchy. Potem udałam się pod prysznic gdzie dokładnie się umyłam. Około pół godziny później wyszłam z łazienki. Nie przebierałam się w piżamę ponieważ miałam zamiar iść na spacer. Wróciłam do swojego pokoju i lekko się wystraszyłam widząc Klaus'a pod oknem.

- Co ty tu robisz?- zapytałam trochę zirytowana krzyżując ręce na piersi. Klaus tylko uśmiechnął się cwaniacko.

I po co zdejmowałam czar z domu?

- Byłem w szpitalu i pomyślałem, że cię odwiedzę.- odparł dalej się uśmiechając

- Czekaj. Jak to byłeś w szpitalu? Po co?- zapytałam lekko zmartwiona chociaż nie powinnam.

- Spokojnie, nic mi nie jest.- na jego słowa przewróciłam oczami. - Usłyszałem dziwne dźwięki więc postanowiłem to sprawdzić. Okazało się, że Theo i Liam walczą z wilkołakiem.- rozszerzyłam oczy nie wierząc w to co słyszę. - Wyrwałem mu serce a potem nasi przyjaciele poszli chyba się kłócić.- zakończył swoją wypowiedź składając ręce za plecami.

Przez chwilę stałam w ciszy analizując jego słowa. Jeśli Theo wpadł w kłopoty może go nie zabiję za wystawienie Liam'a. Może. Kiedy Klaus chciał wychodzić szybko do niego podeszłam i go przytuliłam.

Sama w to nie wierzę ale właśnie przytuliłam Klaus'a Mikaelson'a. Hybryda przez chwile stał jak posąg ale po chwili niepewnie odwzajemnił uścisk. Uśmiechnęłam się pod nosem odsuwając się od niego. Jego twarz wyglądała komicznie. Miał szerzej otwarte oczy, lekko rozchylone usta oraz zmarszczone brwi. Zachichotałam cicho.

- Dziękuję za uratowanie życia tym dwóm pacanom.- powiedziałam cicho patrząc mu w oczy.

Klaus był bardzo ciekawą osobą z ciekawą rodziną oraz przeszłością. Chciałam dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Klaus przez chwile stał w osłupieniu przez moje słowa bo pewnie nie spodziewał się podziękowań ale w końcu uśmiechnął się miło i chwycił mnie za rękę. Zanim się obejrzałam staliśmy na jakimś mostku nad jeziorem. Posłałam mu pytające spojrzenie a on oparł się o barierkę, która była tylko po jednej stronie mostu.

- Gdzie jesteśmy?- zapytałam rozglądając się dookoła.

- Rebekah pokazała mi to miejsce. Jest tu spokojnie i czasem lubię tu przychodzić.- wyjaśnił patrząc na mnie uważnie. Pokiwałam głową.

Nagle wpadłam na głupi pomysł. Zdjęłam z siebie koszulkę i rzuciłam ją pod nogi. Klaus spojrzał na mnie zdziwiony. Nie zwracając na niego uwagi zdjęłam również spodnie i stanęłam przed nim w bieliźnie. Nie byłam w ogóle zażenowana stojąc tak przed nim. Klaus skanował mnie wzrokiem na co przewróciłam oczami a potem wskoczyłam do wody.

Była naprawdę ciepła i świetnie mi się pływało. Spojrzałam na Klaus'a, który patrzył na mnie z rozbawieniem. Dzięki swoim mocą szybko znalazłam się koło niego i chciałam wepchnąć go do wody ale on okazał się szybszy i obrócił mnie tak, że gdyby puścił moją rękę, spadłabym do wody.

- Nie umiesz się bawić.- przewróciłam oczami z uśmiechem a on się zaśmiał.

- Ja bawię się świetnie.- odparł przyciągając mnie tak, że nasze nosy prawie się stykały.

Przez chwilę staliśmy patrząc sobie w oczy aż nagle Klaus przywarł do moich ust. Poczułam coś dziwnego w brzuchu. Przez chwile stałam nie widząc co zrobić a kiedy chciałam zacząć oddawać pocałunek, Klaus się odsunął.

W jego oczach po raz pierwszy widziałam strach, że popełnił błąd. Zaczął się odsuwać ale nie pozwoliłam mu przyciągając go za koszulkę do kolejnego pocałunku. Poczułam jak Klaus uśmiecha się lekko przez pocałunek.

The Younger ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz