Rozdział 18 "Co...?"

86 19 7
                                    

Korytarz, którym szłam był pokryty półmrokiem. Nie dziwi mnie to, jestem przecież w opuszczonej placówce, gdzie tak naprawdę nic nie powinno działać, a zwłaszcza te światła. Nie to, że narzekam z tego powodu, nawet dobrze, że działają. Jeśli bym miała chodzić w totalnej ciemności z włączoną latarką w telefonie to chyba bym się załamała wewnętrznie. Kto wie co może na mnie wyskoczyć z tych ciemności i zabić. Oof, mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie spotkam żadnego SCP, który mógł by mnie zaatakować... Cóż oprócz strachu przed zostaniem zaatakowaną, boję się również tego, że na coś wpadnę lub się potknę i głupi ryj rozwalę... Co zdążyło się już, z któryś raz tutaj... No i wykrakałam. Potknęłam się o ciało personelu klasy-D... Jak dupa. A tak wogulę to jak się on tutaj znalazł? Od dłuższego czasu nie napotkał żadnego trupa, a tym bardziej trupa klasy-D... Dobra nie ma sensu o tym teraz myśleć. Muszę znaleźć wiadomo kogo i znaleźć wyjście! Jedno i drugie nie będzie łatwe, ale będę musiała jakoś sobie poradzić.

Wstałam i się otrzepałam z kurzu, zauważyłam, że prawie cały mój but pokryty jest krwią dupaka. Ohyda!... Jak stąd wyjdę będę musiała go jakoś wczyścić, dzięki Bogu, że złożyłam czarne trampi, a nie białe. Nagle moją uwagę przykuł krzyk, ale nie byle jaki krzyk! Brzmiał jakby ktoś zarzynał świniaka... Raczej przypuszczam, że tak on brzmi... Gdy odsząsnełam zaczęłam się kierować w stronę, z którego usłyszałam krzyk. Zachowuje się jak taki typowy bohater horroru. Szczeże to nie wiem dlaczego to zrobiłam, czuje się tak jakby coś mnie do tego zmusiło. Taa, może mi się to tylko wydaje.

Minęło kilka minut i nadal nie znalazłam tego co wydawało ten krzyk. Może nawet lepiej, nie chce podzielić tego samego losu co to coś. Gdy dotarłam do zakrętu poczułam jak niepokój zaczyna się we mnie pojawiać. Miałam przeczucie, że za tym zakrętem zobaczę coś strasznego, coś czego nikt nie powinien nigdy zobaczyć na oczy. Miałam już zamiar zawrócić, ale... Tak naglę zmieniłam zdanie i spojrzałam co się kryje za zakrętem... No cóż moje przeczucie ma zawsze rację. W dalszej części korytarza zobaczyłam zmasakrowane ciała moich kumpli, a za nimi stał 0 7 kutwa 6... SCP-076, potocznie zwany Ablem. Chwila, ale jak tak zobaczyłam ich to go tam nie było, może miał laga i miał opóźnienie w zespałnieniu się... Zaraz o czym ja wogulę pierdolę?! Moja psycha w tym miejscu spadła już do pozycji leżącej.

Zaczęłam się wycofywać, by nie skończyć jak moi kumple, ale mnie zobaczył. O kurwa mam przesrane i to jak, słodziak ode mnie uciekł, więc mnie nie uratuje co prowadzi do tego, że umrę, przez tego pajaca.

Zaczęłam uciekać jak nigdy... Zawsze jest nigdy. Gdy biegłam moją wizję powoli zaczynałam przykrywać mgła, która wszystko rozmazywała. Miałam również wrażenie, że zaczynam zwalniać, ale tak naprawdę tego nie robiłam. I wtedy to się stało, poczułam jak 076 załapał i szarpną mnie za kaptur bluzy. Automatycznie odwróciłam się do niego, nie widziałam dokładnie jego twarzy przez blur, który pokrywał moje całe widzenie, ale nawet z tym mogłam stwierdzić złość na jego twarzy. Bałam się... A kto by nie? Widziałam jak brał zamach swoim mieczem na mnie, zamknęłam oczy czekając na ból. Ale wtedy-

- Ej Julia obudź się!!!

Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam ich, moich kumpli. Oof, jak dobrze ich widzieć żywych.

[Julka]- O mój Jezu! Julia ty żyjesz!!!

[Wiko]- Myśleliśmy, że już spierdoliłaś w zaświaty.

[Ja]- Taa... Wszystko ze mną jest wporzadku. No nielicząc sinika na czole i ujebanego buta we krwi!

[Kuba]- XD myślisz, że ujebany but w krwi to coś wielkiego? Szkoda, że nie widziałaś jak Simon wjebał się na jakiegoś trupa i był cały we krwi!

[Ja]- Co-

Spojrzałam się na Simona i pierwsze co rzuciło mi się na oczy to jego spodnie, poplamione od góry do dołu krwią.

[Ja]- No nieźle powiem. Jak postanowisz to wytłumaczyć swojej mamie?

[Simon]- kurwa, nie wiem. Powiem jej, że wpadłem przypadkiem w jakiegoś zdechłego zwierza, albo jeśli mnie nie złapie to spróbuję je wyczyścić.

[Ja]- Spoko.

Wstałam z podłogi i otrzepałam się z kurzu, ale nagle coś mi się przypomniało.

[Ja]- Ej, a tak wogulę to jakim cudem wy żyjecie?! Myślałam, że was ten typ zabił!

[Wiko]- Heh, wiesz udało nam się wyjść z tego jakoś bezszwanku.

[Julka]- Taa, chyba udało nam się uciec...

[Ja]- Chyba? Co ty kurde nie pamiętasz co się stało?

[Julka]- Um, mam ma myśli to, że od strachu, który wtedy doświadczyłam pamiętam ten moment jak we mgle!

[Kuba]- No ja trochę też. Pewnie to normalne przy takich sytuacjach.

[Wiko]- Oo, u mnie tak samo, ale nie czułem wtedy takiego mocnego strachu. Serio, trudno mnie przestraszyć, a nawet jeśli to się stanie to moje wspomnienia nie stają się takie.

[Simon]- Co? O czym wy gadacie? Ja pamiętam ten moment dobrze i wyraźnie.

[Julka]- Bo ty uciekłeś jako pierwszy! I nie przebywałeś tak długo z nimi!

[Simon]- Ta ta, weź się sklej, są ważniejsze rzeczy do ogadania, niż o tym waszym "przypadku".

Cała czwórka zaczęła na siebie krzyczeć. Oof, dobrze, że żyją, bo nie wiem czy sama bym dała rady, ale Julka, Wiko i Kuba zaczęli zachowywać się trochę dziwnie, moje przeczucie mówi, że coś jest nie tak... Pewnie to wina tego dziwnego snu, którego doznałam. Gdy wróciłam na ziemię zauważyłam, że nastała cisza, taka niespokojna cisza, ale nadal cisza...

_________________
____________
______

- Dnia 01-10-2022 roku ten rozdział został przepisany.

Oryginalna ilość słów- 270
Po przpisaniu- 902

[Zawieszona] Przygody drużyny ʍdı̣ǝɹpoןn w Fundacji SCP[Przepisana]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz