Rozdział 4 "Niespodziewane spotkanie"

304 13 17
                                    

...Długi korytarz z biało-szarymi ścianami, prawie takimi samymi jak w grze. W głębi korytarza leżało kilka ciał klasy-D(upy), strażników i gdzie nie gdzie plamy krwi. Szczerze widok po części zmasakrowanych ciał mnie jakoś nie wzruszył, co jest dziwnę, ponieważ zazwyczaj źle się czuję, gdy na coś takiego patrzę... Dobra, spróbuję przeszukać te ciała zanim ożyją i będę chciały mnie zjeść. Szczerze to dziwne uczucie przeszukiwać typa co został zamordowany przez Bóg wie co.

Po przeszukaniu ciał jedyne co znalazłam to pistolet i kartę poziomu 5.... Nie wiem w jaki sposób dupak ją zdobył, ale jest zajebiście! Gdy zmierzałam w stronę drzwi, którymi weszłam, kontem oka zauważyłam robala z noclipem (SCP-372), przez co dostałam zawału i krzyknęłam... To był błąd... Za sobą usłyszałam dobrze znajomy mi odgłos pewnego humanoida. Odwróciłam się i ujrzałam nie kogo innego jak SCP-106 Staruszka, lub starego jak kto woli..... Eh, kolejny co na chitach nawala. Zaraz, chyba powinnam uciekać, co nie? Ta, ty się Julia jeszcze pytasz! Powoli zaczęłam się wycofywać, by typa nie sprowokować lub coś, ale on zaczął się do mnie niebezpiecznie szybko zbliżyć! Panika MOD KURWA ON. Szybko się odwróciłam i zaczęła biec do drzwi, ale moje nogi popełniły sabotarz... Wyjebałam się. No po prostu kurwa świetnie!

Miałam już wstać, ale przed sobą zobaczyłam cień, odwróciłam się i zobaczyłem jego: SCP-106, który stał jebane 2 metry (Na oko) ode mnie... Chyba już po nie. Zamknęłam oczy, ale nic się nie stało. Otworzyłam je spowrotem i po SCP'ku ani śladu... No niezłe mam schizy. Oof, lepiej będzie, gdy wrócę do cafeterii i sprawdźę czy tamci się nie pozabijali, patrząc na to, że potrafią kłócić się o byle co.

Po dotarciu do cafeterii ujrzałam coś czego za chiny się nie spidziewałam. Jedno z drzwi znajdujących się w cafeterii było zabarykadowane, a ta czwórka wygląda jakby zobaczyła to co ja kilka minut temu.

[Ja]- Hej, co się stało? Wyglądacie jakbyście zobaczyli ducha.

[Julka]- O mój Boże! Onuszkiewicz! BOJAIWIKOPOSZLIŚMYTAMISPOTKALIŚMYJAKIEGOŚTYPAWIKTORGOTROCHĘWKURZYŁINASZACZĄGONIĆI-I-ICHCETEŻZ-Z-ZABIĆ!

[Wiko]- Ale to nie moja wina! Typ mnie wkurzył i-

[Ja]- Zostawić was na chwilę i wam już odpierdala.

[Simon]- Świetnie, dzięki wam teraz mamy jakiegoś wariata na dupie!

[Julka]- Wam?! Ale to tylko wina Wiko!

[Wiko]- OH! To nie moja wina, że typ mnie sprowokował!

[Ja i Simon]- Czy możecie zamknąć mordy i zacząć uciekać?!

Zaczęliśmy biec w stronę korytarza, w którym kilka minut temu byłam. Gdy już miałam przejść przez drzwi usłyszałam huk i zobaczyłam wbiegającą klasę-D do cafeterii. Po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważyłam na jego twarzy maskę, nie jestem pewna, ale myślę, że to SCP-035. Szkoda, że to nie ja go spotkałam... O czym ja wgl gadam?! Nagle z moich myśli wyrwało mnie gwałtowne szarpnięcie. Była to Julka. Oh, tak trochę się zamyśliłam.

Chyba udało nam się uciec od 035, ale nie jestem pewna czy wogulę nas gonił. Resztę drogi po prostu przeszliśmy, zamiast biec, bo po co biec, jak nic nas nie goni? Wszystko było spokojnie, aż do momentu gdy...

_________________
____________
______

- Dnia 01-10-2022 roku ten rozdział został przepisany.

Oryginalna ilość słów- 276
Po przpisaniu- 513

[Zawieszona] Przygody drużyny ʍdı̣ǝɹpoןn w Fundacji SCP[Przepisana]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz