2 - "A to szkoda"

1.8K 75 22
                                    

Nadszedł dzień, gdzie miała iść wraz z Tomem do Hogsmeade. Szczerze mówiąc, lubiła wypady w mniejszej ilości osób.

Był początek roku szkolnego, więc na zewnątrz było chłodno.

- Tom, dokąd idziemy? - zapytała.

- Najpierw na piwo kremowe, a potem na ulicę Śmiertelnego Nokturnu. - odpowiedział i przyśpieszył lekko.

Alex próbowała dotrzymać mu kroku, ale jej 163 cm, a jego 176cm robi różnicę.

- Marvi, możesz zwolnić? Proszę? - zapytała i omal na niego nie wpadła, kiedy to zatrzymał się gwałtownie. 

- Marvi? Nie nazywałaś mnie tak od dawna. Co się zmieniło? - zapytał i odwrócił się w jej stronę.

- Była większa szansa, że się zatrzymasz. Proszę Cię, zwolnij. Nie mogę nadążyć. - odpowiedziała wymijająco

Tym razem szli równo. Ona patrząca w ziemię, a on zamyślił się. Marvi... Nazwała go tak, kiedy powiedział jej swoje drugie imię.

Szli przez pobliski las. Lubili usiąść pod jakimś drzewem, z dala od ludzi i porozmawiać.

- A jak masz na drugie imię? - zapytał.

- Dorianna, a ty? - zapytała. - Wiem, dziwne imię.

On zerknął na nią z lekkim uśmiechem.

- Ja mam Marvolo. Również jest dziwne.

- Jesteśmy podobni - uśmiechnęła się do niego. - Mogę ci mówić Marvi?

- Jasne, ale tobie będę mówił Doris.

"Jesteśmy podobni". Te słowa odbiły się echem w głowie młodego Riddle'a.

- Tommy, już jesteśmy w Hogsmeade. - szturchnęła go w ramię.

- Wybacz, zamyśliłem się.

Ruszyli bez słowa w stronę pobliskiego baru. Nagle Tom objął ją.

- Czemu? - zapytała.

- Potrzebuje uznania Slughorna. Udaj, że jest ci zimno. - wyszeptał.

Dziewczyna zaczęła pocierać dłońmi. Kiedy mieli wejść, Tom dał jej swoją marynarkę.

- Masz, bo się jeszcze przeziębisz. - powiedział z uśmiechem i zerknął dyskretnie spode łba na Slughorna.

Kiedy weszli, usiedli nieopodal miejsca, gdzie siedział Horacy z jakimiś dwoma ludźmi w jego wieku.

Zamówili po piwie kremowym i rozmawiali o nadchodzących sprawdzianach.

Nagle podszedł do nich podpity Horacy.

- Oh, moi drodzy, jak miło was widzieć tutaj razem. Jak wam życie mija? - zapytał lekko się chwiejąc.

- Całkiem dobrze, profesorze. A u pana? - zapytał.

- Odkąd was ujrzałem, humor mi się poprawił. Jesteście na prawdę piękna parą. - powiedział.

- Nie jesteśmy razem. - powiedzieli razem.

- A to szkoda. No nic, nie będę wam przeszkadzał. Do zobaczenia! Aa, byłbym zapomniał! Zapraszam was do mojego klubu ślimaka. Pierwsze spotkanie w piątek o siedemnastej.

- Przyjdziemy. - powiedział.

Kiedy Horacy wrócił do swoich znajomych, dopili piwo.

- Teraz już wiem, po co to piwo. - powiedziała - Chciałeś dostać się do tego klubu, bo chcesz go owinąć wokół palca i pewnie nim trochę zmanipulować, prawda?

Zerknął na nią z dziwnym błyskiem w oku.

- Umiesz legilimencję? - zapytał.

- Nie? - odpowiedziała zdziwiona.

- To jesteś bardzo mądra. Trafiłaś. Ale musisz nauczyć się oklumencji, bo nie chcę, żeby moje lata pracy poszły na marne. Zaczniemy dziś, po powrocie do Hogwartu. - powiedział.

Po parunastu minutach zaczęli się zbierać. Musieli iść jeszcze na Ulicę Śmiertelnego Nokturnu, po jakąś książkę.

- Masz. Ubierz się w to i pod żadnym pozorem się nie zgub. - dał jej swoją bluzę z kapturem, a sam nałożył na głowę szatę.

Kiedy byli już na ciemnej ulicy, zaczęli iść do jakiegoś sklepu.

Nagle Tom złapał Alex za dłoń i mocno trzymał.

- To, żebyś się nie zgubiła. - powiedział i szli dalej.

Tom się o nią martwi. Ciekawe. Bo skoro nie chce, żeby się zgubiła, to albo mu na niej zależy, albo będzie mu potrzebna.

Weszli do sklepu. Wyglądało to jak księgarnia, ale księgi były w innym języku. Alex zdała sobie sprawę, że to są księgi nielegalnie sprowadzone z Bułgarii.

A ona przecież trochę rozumie bułgarski, bo w mugolskiej szkole miała znajomą z Bułgarii.

- Teraz rozumiesz? Ten mężczyzna za ladą też jest z Bułgarii i nie potrafi za bardzo rozmawiać w naszym języku. Musisz mu przetłumaczyć to zdanie. - powiedział i dał jej kartkę.

Napisane na niej było, czy mają księgę o Horkruxach.

Sprzedawca przyglądał jej się z lekkim lękiem.

Alex wybełkotała parę słów niezrozumiałych dla Toma, a sprzedawcą po chwili odpowiedział.

- I jak? - zapytał Marvolo.

- Niestety jedyny egzemplarz, który posiadał ten człowiek, został zniszczony parę lat temu w jego kraju.

Zirytowany Tom, złapał ją ponownie za dłoń i ruszyli do Hogwartu.

- Jesteś na mnie zły? - zapytała.

- Nie jestem. Wybacz, ale ta księga by mi dużo dała i jestem trochę zdenerwowany, ale to nie twoja wina. Pozostaje mi jeszcze ostatni, ryzykowny plan...

Z Riddlem, aż do śmierci // Tom Riddle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz