19 - "Prawie mnie wtedy wyrzucili ze szkoły, bo myśleli, że to ja go zepchnąłęm"

564 27 6
                                    

Minęło sporo czasu odkąd Tom pojawił się w posiadłości Grindelwalda i próbował zmanipulować Alexandrę.

Przez ten czas Tom, a raczej Lord Voldemort (na szczęście jeszcze w swojej ludzkiej postaci) myślał.

Myślał nad jedyną osobą, która od wczesnego dzieciństwa nie była mu obojętna. Oboje byli wynikiem eliksiru miłosnego, więc to nie była miłość. Skoro nie miłość, więc co to było? Szacunek? Sentyment?

Riddle cicho westchnął. Dobrze wiedział, że ją polubił i to nie ze względu na przyzwyczajenie się do jej obecności, a po prostu - polubił.

Zbliżał się koniec wakacji, a on siedział w pokoju u Abraxasa. Młody Malfoy był niezwykle przydatnym osobnikiem w jego szeregach. Zawsze pomocny, zawsze lojalny... Ale jak na długo?

Tom miał już dość długą listę rzeczy do zrobienia.

- Wymyślić coś, żeby zatrzymać armię śmierciożerców przy sobie.

- Odnaleźć jego ojca i się nim odpowiednio zająć.

- Zdobyć zaufanie każdego nauczyciela.

- Zastanowić się co zrobić z Grindelwaldem.

Na koniec zostawił najbardziej dręczącą go rzecz - zastanowić się co zrobić z Alexandrą. Z jednej strony, nie chciał jej krzywdzić, w końcu to ona jest mu najbliższa z wszystkich których zna. Z drugiej natomiast jest córką największego czarnoksiężnika... Co jeśli oboje zapragną władzy i ruszą przeciwko niemu?

- Chyba na razie z nią pogadam - odezwał się sam do siebie.

                                •••

Alexandra uczyła się wraz z ojcem nowych i trudniejszych zaklęć. Niestety Grindelwald często znikał gdzieś, czym niezwykle dobijał Alexę.

Czuła się niezwykle samotnie.

Miała sporo czasu na przemyślenie sprawy z Riddle'm. Nie ma mu za złe, ale powinien ją przeprosić.

Niedługo będzie powrót do szkoły i szósty rok nauki. Jeszcze parę tygodni...

Apropo Gellerta, nigdy nie mówił, gdzie się wymykał, ani po co i do kogo. Alex zaczyna powoli tracić do niego cień zaufania, które u niej zdobył.

Usiadła znów samotnie na tej samej kanapie i siedziała tak, patrząc w punkt. Nie wiedziała ile tak siedzi. Dopiero silne dłonie na jej ramionach, wybudziły ją z dziwnego melancholijnego transu.

- No w końcu się ocknęłaś! Próbowałem cię przywrócić do rzeczywistości już z dziesięć minut. Co się dzieje? - zapytał lekko wystraszony.

Alex spojrzała na niego lekko zmieszana.

- Co? Nie, nic nic. Szybko wróciłeś.

Gellert spojrzał na nią.

- Szybko? Już jest wieczór! Jak długo tu siedziałaś? - zapytał.

- Szczerze, nie mam pojęcia. Było około południa chyba.

Grindelwald usiadł obok niej i schował twarz w dłoniach. Jakiż on był głupi! Oczywistością jest to, że nie ma się do kogo odezwać, a on co chwilę znika.

"Brawo Gellert" - pomyślał sobie ironicznie.

- Co powiesz na wieczór z historiami? - zapytał.

Spojrzała na niego zaciekawiona.

- Że co takiego?

- Siedzimy sobie razem z masą jedzenia i picia i opowiadamy historie z życia. Co ty na to? - spojrzał na nią.

- Niech będzie.

I takim oto sposobem, zaczęli przygotowywać przekąski i napoje. Po chwili na stoliku była masa jedzenia, a oni sami usadowili się na kocu przy kominku.

Mijało wiele godzin, a oni wciąż opowiadali sobie nowe historie.

- I wtedy jeden z moich znajomych z klasy spadł ze schodów i połamał sobie obie ręce - powiedział.

- Naprawdę? Haha - zaczęła się śmiać - Ups, znaczy... To przykre.

- Prawie mnie wtedy wyrzucili ze szkoły, bo myśleli, że to ja go zepchnąłęm...

- No, ale to byłeś ty.

- Ale nikt nie musi o tym wiedzieć - zaśmiał się.

Nagle oboje zaczęli się śmiać.

- W sierocińcu, wraz z Tomem zawsze na święta, wymykaliśmy się z pokoi nocą i szliśmy na zewnątrz. Zabawa na śniegu nocą jest cudowna. Teraz niby jesteśmy starsi, ale dalej wychodzi ze mną czasem na śnieg. Z resztą sam widziałeś.

- Racja, wróciliście cali mokrzy.




Po chwili oboje znajdowali się na zewnątrz. Było po dwudziestej, więc za oknem świecił księżyc.

- Nie rozumiem, co cię cieszy w opadzie atmosferycznym? - zapytał zdziwiony.

Ta spojrzała na niego.

- Chcesz wiedzieć? - zapytała.

- Tak. - odpowiedział krótko.

- To. - powiedziała i rzuciła w niego śnieżką.

Trafiła go prosto w twarz.

- Jesteś już martwa. - zagroził jej.

Zaczęła uciekać, kiedy Tom zaczął ciskać w nią śniegiem.

Po chwili stwierdziła, że uciekanie nie ma sensu i zaczęła robić to samo co on. Śnieg latał wszędzie.

- Dość. Wracamy do Hogwartu. - odpowiedział stanowczo.

Cali przemoczeni ruszyli w stronę Hogwartu.

- Nigdy więcej z tobą nie wyjdę na zewnątrz, kiedy pada cokolwiek. - powiedział.

Spojrzała na niego z miną mówiąca "przekonamy się".

Kiedy mieli zamiar iść w stronę lochów, zaczepił ich profesor Philip. Na czas świąt, to on pilnuje Slytherinu, a Dumbledore Gryffindoru.

- Co wam się stało? - zapytał.

- Opad atmosferyczny. - powiedziała.

Tom spojrzał na nią z politowaniem.

Gravestone rzucił na nich zaklęcie suszące i ocieplające.

- Wracajcie do dormitoriów. Nie wychodźcie już dziś na zewnątrz, bo się przeziębicie.


- Wtedy nie byłem pewny, czy to na pewno ty. Nie byłem pewny, czy ci o wszystkim mówić. Teraz nie żałuję.

- Ja też nie...

Z Riddlem, aż do śmierci // Tom Riddle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz