~IV~

13 2 0
                                    

Obudził mnie mały Jack, wydzierając się w niebo głosy, żebym wstawał.

- Ciszej, mały. Chcę spać. - mruknąłem i przewróciłem się na drugą stronę.

Po chwili poczułem ciężar na swoich plecach. Warknąłem na niego. Ale on to zignorował i zaczął bić mnie po plecach. Obracając się, zrzuciłem go z pleców i zacząłem łaskotać.

- Puść! To łaskocze! Thomas! Proszę puść! - w jego głosie było słychać śmiech połączony z błaganiem o litość. Ale wcale nie zamierzałem mu dać odetchnąć.

- Zostaw go Thomas, daj mu nabrać powietrza. - rzucił Lucas.

- No dobra, niech Ci będzie. Masz szczęście mały. - Spojrzałem na niego, po czym przewróciłem oczami z uśmieszkiem.

- Kto Ciebie tutaj wpuścił co? - Lucas spojrzał się na Jack'a oczekując sensownej odpowiedzi.

- No bo ja, chciałem się z Tobą pobawić. - mówiąc to zrobił oczy jak pięć złoty.

- Egh. Daj mi się ubrać i zjeść śniadanie, okej? - westchnął ale zgodził się na zabawę.

Jack się uśmiechnął i opuścił pokój w podskokach. A ja z Lucasem wymieniliśmy się tylko spojrzeniami.

- To ja się ubiorę i wrócę do siebie. - rzuciłem, szukając ubrań na zmianę.

- Wiesz dobrze, że możesz zostać ale to twój wybór. - dodał po chwili.

- Wiem o tym. I już zdecydowałem. - mówiąc to ruszyłem z gromadą ubrań w kierunku łazienki.

Chodzenie w samych bokserkach po domu najlepszego przyjaciela nie są zbyt dobrym pomysłem. Tym bardziej, że nikt nie wiedział o moim przyjściu wieczorem.

Przebrałem się w czarne luźne ubrania i opuściłem łazienkę. Otwierając drzwi do pokoju usłyszałem głos mamy Lucasa.

- Dzień dobry Thomas. - automatycznie odwróciłem się do tyłu.

- Dzień dobry proszę Pani. - poczułem się trochę niezręcznie.
- Lucas nie mówił, że będziesz u nas nocować. Zjesz z nami śniadanie, prawda? - uśmiechnęła się i zeszła w na dół. Wtedy wiedziałem, że nie mogłem zwiać. Musiałem zejść na dół.

Wolnym krokiem ruszyłem na dół. Wchodząc do kuchni zauważyłem, że wszyscy już byli zajęci swoim posiłkiem. Był też dla mnie przyszykowany posiłek. Na śniadanie były naleśniki z syropem klonowym. Pychata. Nie dało się odmówić tego. Witając się ze wszystkimi usiadłem na miejscu. I zająłem się delektowaniem posiłku jak reszta.

Po zjedzeniu każdy ruszył do swoich zajęć. A ja w kierunku pokoju. Wchodząc na górę rozmyślałem czy warto wracać do domu. Sięgnąłem po swoje rzeczy i udałem się ku wyjściu.

Przed tym pożegnałem się z każdym, tłumacząc się, że muszę wrócić teraz do domu. Ale tak na prawdę nie miałem zamiaru tam wracać.

Gdy opuściłem dom Lucasa, udałem się w kierunku zaparkowanego samochodu. Odpaliłem silnik i ruszyłem przed siebie. Moim celem okazał się szpital. Podróż długo nie trwała.

Wysiadłem z auta i skierowałem się do szpitala. Mijałem korytarze zatłoczone lekarzami i pielęgniarkami wykonującą swoją pracę. Nie miałem zamiaru im przeszkadzać. Udałem się do sali gdzie leżała Emily.




××××××××××××××××××××××××××××××××××××

Witam ponownie!

Jak wam podoba się historia?  Polubiliście naszego głównego bohatera, Thomasa?
Mam nadzieję, że tak

Buziaki!

××××××××××××××××××××××××××××××××××××

Wszystko od nowa [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz