☕Scena Piąta☕

110 8 0
                                    

Święta, święta i po świętach. W tym roku bardzo szybko zleciały święta nawet nie wiadomo, kiedy choinkę się ubierało, prezenty się otwierało i pierniczki się robiło. Teraz wiadomo tylko, że mamy Nowy Rok, rok 2010. Chwile po przywitaniu Nowego Roku pod moim domem zjawiła się Róża ubrana cała na biały kolor. Prawdopodobnie zarzuciła na siebie białe prześcieradło z wyciętymi otworami na oczy, nos oraz usta, które również były wymalowane na biało. Róża widząc, że podchodzę pod furtkę chciała zrobić mi psikusa, który polegał na tym, że podejdę pod furtkę, ona w tym czasie rzuci mi coś pod nogi, a następnie ucieknie, gdyż jak pytałem, kiedyś Marcina robiła to od ponad czterech lat bez przerwy ze względu na swój wiek. I w tym roku było tak samo nie dość, że znamy się dość krótko to nadal uwielbia swoje psikusy. Gdy już miałem otworzyć furtkę Różyczce by weszła do nas na posesję; rzuciła mi skórkę od banana z wyrytym napisem "Dla bratniej duszy". Po tym jak przeczytałem wyryty napis na skórce, zapytałem się Róży czy czasem nie pomyliła ona świąt, a w głębi podświadomości pamiętałem o tym co mówił mi Marcin. Róża zastanawiając się nad odpowiedzią na zadane pytanie; kiwnęła tylko głową, a następnie zapytała mnie, odbiegając od tematu czy zdradziłem Blankę, a obecnie jestem z Kasią. Róża widząc, że jestem zmieszany, zadała mi ponownie to samo pytanie, a ja widząc, że Róża jest bardzo ciekawa, bez kłamania odpowiedziałem, że TAK, a odnośnie zdrady to wina Blanki, która w Święta Bożego Narodzenia odwiedziła mnie z jej matką Hanią w awanturniczy sposób, które jak najszybszej chciały mnie odciągnąć od Kasi, lecz się to im nie udało natomiast udało mi się, żeby się ode mnie odczepiły na zawsze; chyba?. Róża średnio zadowolona tą wypowiedzią; otworzyła więc rękę, a następnie rzuciła mi w oczy mąkę, która bardzo mnie piekła w oczy, a następnie słyszałem tylko jak ktoś ucieka. Po ucieczce Róży pod moim domem zjawia się Marcin, który widzi, że jestem cały w mące, pomaga mi wejść do domu, a następnie zapytał mnie co się stało i zapytał jeszcze czy to wina Róży. Po obmyciu w miarę ciepłą wodą, oczy moje nie dość, że jeszcze piekły, stały się natychmiast czerwone jakby naczynko krwionośne mi pękło i dodatkowo spuchło, ponieważ mam uczulenie na mąkę. Marcin, widząc mój zły stan zdrowia, natychmiast zadzwonił do Róży, która za drugim razem dopiero odebrała i jąkającym się głosem powiedziała, że chciała mnie przeprosić pod warunkiem, że Marcin nie będzie się z nią awanturował, a ja, żebym nie mówił nic rodzicom. Marcin zgodził się bez problemu i obiecał Róży, że będziemy zgodni z jej warunkami. Dziesięć minut później pod moim domem po raz drugi zjawia się Róża, która delikatnie otworzyła sobie furtkę i idzie w stronę moich drzwi wejściowych. Otworzył jej Marcin bo go poprosiłem oto. Róża, widząc mnie w pokoju natychmiast poczuła się winna, ściągnęła więc bardzo szybko buty, prześcieradło i jak to możliwe przybiegła do mojego pokoju. Jeszcze przed wejściem do mojego pokoju poprosiła ona Marcina, żeby nie wchodził do pokoju bo chce ona tylko ze mną porozmawiać. Marcin zgodził się i zapytał się jej czy nie ma przy sobie mąki. Róża oznajmia, że nie posiada już mąki bo rozsypała ją na trawę moich sąsiadów. Marcin zaśmiał się pod nosem i nakazał jej wejść bo w końcu nie przeprosi, a będzie stała z nim (Marcinem) i plotkowała. Po tym jak weszła do środka pokoju z przeprosinami siedziała ze mną w nim ponad piętnaście minut, a gdy otworzyła drzwi przeprosiła może już setny raz, po chwili wybiegła z płaczem, ubierając szybko buty i biorąc prześcieradło, a następnie delikatnie drzwi, a na końcu furtkę. Marcin zdziwiony zachowaniem Róży wszedł do mojego pokoju i zapytał co się stało. Oznajmiłem mu, że jej to wybaczyłem może ze sto razy, a ona non stop przepraszała, aż w końcu poczuła się jeszcze bardziej winna, ale zadowolona była, że jej wybaczyłem. Zaśmialiśmy się obydwaj, a następnie Marcin powiedział mi, że oczy moje nie są już opuchnięte, lecz trochę czerwone i zadowolony moją poprawą stanu zdrowia i informacją przeprosinową Róży powiedział, że dam sobie radę sam wszystko ogarnąć w domu, a on musi iść do domu. Pożegnaliśmy się i czekaliśmy do następnej wizyty albo jego albo mojej.

"Gorzka Prawda"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz