Trwają obecnie przygotowania do wesela.
• 25.03.2010 r. - czwartek.
Marcin i ja po porannej kawie i obfitym śniadaniu udaliśmy się po garnitur do sklepu "Alex Style", którego właścicielką była bardzo przyjemna a zarazem gustowna Pani Miranda Gellar. Pani Miranda bardzo dobrze znała się na garniturach i pomogła Marcinowi w jego wyborze. Gdy on zaczął przymierzyć każdy z garniturów okazało się, że jeden był za mały, inny znów za duży, a jeszcze inny za wąski w rękawach. Postanowił, więc złożyć zamówienie na pierwszego kwietnia i poprosił, również aby dostarczono mu w terminie, a on go odbierze w dowolnej godzinie wiedząc, że Pani Miranda swój sklep o dziewiętnastej. Pani Gellar przyjęła zamówienie, a następnie kazała zostawić swój numer w przypadku jakiegokolwiek kontaktu z zamawiającym. Marcin zostawił karteczkę z nazwiskiem i numerem telefonu, a następnie sam z siebie oznajmił mi, że jedziemy do jego rodziców aby usunąć przed ważnym dla niego dniu sprzeczkę, która nie powinna się dłużej ciągnąć bo trwa ona już za długo.
• 01.04.2010 r. - czwartek.
Minął równy tydzień odkąd Marcin zamówił swój garnitur w "Alex Style" oraz dwa dni od powrotu moich rodziców. Nagle gdzieś koło godziny trzynastej zadzwonił do Marcin, który to poinformował mnie, że jego garnitur jest do odebrania u Pani Gellar i czy nie chciałbym się z nim udać po niego. Zgodziłem się, a następnie spotkaliśmy się pod kwiaciarnią Pani Clover, która akurat obsługiwała Różę i Kasię w doborze kwiatów na wesele. Gdy weszliśmy do sklepu Pani Mirandy okazało się, że Marcin miał umówioną wizytę do fryzjera na trzydziestego pierwszego marca, ale kompletnie o niej zapomniał. Wziął szybko telefon, a następnie wbił numer do Pani Beaty i z głębokim poczuciem winy, że zapomniał o wizycie przeprosił ją może z pięć razy, a potem umówił się na kolejną wizytę siódmego kwietnia na godzinę dziesiątą.
• W tym samym czasie.
Kasia i Róża są w kwiaciarni u Pani Clover, które to nie mogą się zdecydować w doborze kwiatów na wesele. Padały różne pomysły, które nie spełniały oczekiwań dziewczyn. Wkrótce Pani Clover wpadła na ostatni pomysł, który bardzo spodobał się dziewczynom. Przede wszystkim będą to białe róże, które wybrały wspólnie i połączone będą z czerwonymi różami z delikatnym różowym akcentem. Dziewczyny, dziękując za dobór kwiatów oznajmiły, żeby Pani Clover przygotowała takie bukiety i przywiozła je na dziesiątego kwietnia przed godziną trzynastą. Pani Clover zgodziła się bez problemu, a następnie zaproponowała pomoc w dekorowaniu Kościoła. Dziewczyny ucieszone, że mają o jedną osobę więcej do pomocy w dekorowaniu Kościoła; podziękowały i wyszły z kwiaciarni.
• 03.04.2010 r. - sobota.
Jest sobota. Godzina dziewiąta. Marylka, widząc godzinę na zegarku w kuchni wbiegła do pokoju swojej siostrzenicy, a następnie próbowała ją obudzić. Gdy Marylka zauważyła, że Róża powoli wstaje i poszła do łazienki wziąść sobie ranny prysznic; wzięła telefon, a następnie zadzwoniła do swojej przyjaciółki Dafne, która prowadzi swój sklep z sukniami ślubnymi( według mieszkańców Gdyni, bardzo polecają jej sklep). Rozmowa trwała może z dziesięć minut. Nagle z łazienki wychodzi Róża, która poprosiła swoją ciocię aby zrobiła jej kawę i może dwie kromki chleba z samym masłem, a ona w tym czasie weźmie swoje ciuchy do pralni. Kiedy Róża przyszła jeść śniadanie, ciocia Marylka siadła razem z siostrzenicą, a potem oznajmiła jej, że dziś o godzinie dwunastej mają umówioną wizytę w sklepie u Pani Dafne dotyczącą wyboru sukni ślubnej na wesele. Róża, słysząc dobrą wiadomość; natychmiast zjadła śniadanie, wypiła kawę, a następnie wybiła w telefonie numer Kasi i kazała jej się zjawić za piętnaście dwunasta pod jej domem.
• Wybiła godzina dwunasta.
Marylka, Róża i Kasia są już na miejscu. Marylka jako, że zna Dafne wchodzi jako pierwsza, tuż za nią wchodzi Róża, która się przedstawia Pani Dafne, a na samym końcu wchodzi Kasia, która została już przedstawiona Dafne. Kobieta, widząc swoją przyjaciółkę zapytała dla której szukamy sukni. Marylka widząc, że jej przyjaciółka nie poznała Róży, przedstawia jej po raz kolejny siostrzenicę. Dafne przyjmuje kolejne przedstawienie siostrzenicy Marylki, a następnie wraz z nią udają się wybrać suknię. Po kilku minutach Róża i Dafne wybierają dla niej suknię ale okazało się, że nie ma do niej welonu. Marylka słysząc, że wybrały suknię bez welonu poprosiła przyjaciółkę by uszyła. Dafne, godząc się na to oznajmiła przyjaciółce, że za wszystko zapłacą dopiero, kiedy welon będzie gotowy. Dziewczyny, dziękując za pomoc w wyborze sukni i zapłaty w terminie późniejszym wyszły ze sklepu, a następnie oczekiwały na telefon od Dafne w sprawie welonu, który dziwnym trafem nie był dopasowany przy sukni ślubnej.
• 07.04.2010 r. - środa.
Odkąd Marcin wraz ze mną udał się po odbiór garnituru w "Alex Style" minęło sześć dni, a przy tym przypominając sobie, że przegapił wizytę u fryzjera. Jednak dziś mnie zaskoczył; przyjechał pod mój dom punktualnie za dziesięć dziesiąta, a następnie zgarnął mnie z domu i pojechałem z nim do fryzjera. Pojechaliśmy, a tam pod salonem tyle ludzi, że miejsca do zaparkowania nie było może dlatego, że obok salonu otworzyli nowy sklep "Fresh Market" do którego ludzie tak się pchali, że nie dało się koło niego przejściu. Po chwili Marcin znalazł wolne miejsce oraz dróżkę, w której obejdziemy tłum. Gdy weszliśmy do środka salonu fryzjerskiego czekała tam już na nas Pani Beata i zajęła się natychmiast fryzurą Marcina. Beata widząc, że nic nie robię zaoferowała mi usługę fryzjerską tzw. dwa strzyżenia w jednej cenie. Gdy to usłyszałem; zgodziłem się od razu, a następnie Pani Beata zawołała swoją wspólniczkę Kasandrę i obydwie w tym samym czasie próbowały wymyśleć ładną, weselną fryzurę. Po chwili namysłu wpadły obie na ten sam pomysł ale nie chciały zdradzać szczegółów, lecz związały nam oczy i to miała być niespodzianka.
• 08.04.2010 r. - czwartek.
Nagle zadzwonił telefon. Róża, słysząc sygnały dochodzące z pokoju cioci Marylki; nie chciała jej obudzić ale, gdy weszła do jej pokoju było już za późno. Ciocia podniosła się z łóżka i odebrała telefon. Róża widząc ciocię, że się nie wyspała natychmiast chciała dowiedzieć się kto to dzwoni o tej porze, a była przecież siódma rano. Gdy Marylka skończyła rozmowę oznajmiła siostrzenicy, że dzwoniła Dafne z informacją, że welon do sukni jest gotowy i można go odebrać. Róża zadowolona wiadomością zmusiła swoją ciocię do szybkiego przebrania się, a następnie aby pojechała z nią pod sklep Dafne. Minęło piętnaście minut odkąd Róża poprosiła ciocię Marylkę aby z nią pojechała pod sklep Dafne, lecz ona najpierw zjadła śniadanie, potem umyła zęby, a na samym końcu przy samochodzie przypomniała sobie, że nie wzięła ze sobą portfela, który zostawiła na komodzie w salonie. Gdy dziewczyny zjawiły się pod sklepem; weszły od razu do niego po welon, a następnie za cały komplet zapłaciły tysiąc osiemset złotych. Dafne widząc, że welon się spodobał zapytała czy mają umówionego fryzjera. Róża popatrzyła się na ciocię, ona zaś na nią i po chwili odpowiedziały, że kompletnie o nim zapomniały. Dafne widząc rozczarowanie, że zapomniały o fryzjerze; znalazła w swoim portfelu wizytówkę z numerem, a następnie podała ją Marylce aby natychmiast zadzwoniła do Beaty czy uda jej się wcisnąć do kolejki siebie i Różę. Gdy tylko Marylka zadzwoniła do Pani Beaty; odebrała telefon od razu Ale okazało się, że ma cały dzień zajęty. Marylka bardzo prosiła Beatę o wizytę, lecz ona non stop odmawiała. W końcu zamiast Marylki prowadziła rozmowę Dafne. Kiedy Beata usłyszała głos Dafne potrafiła zrobić dla niej wszystko, może dlatego, że były to kuzynki tylko, że Dafne była starsza od niej o 3 miesiące. Dafne była z maja, a Beata z sierpnia. Kiedy Dafne wytłumaczyła telefonicznie sprawę jej przyjaciółki Marylki, Beata natychmiast zabrała się za działania i kazała przekazać przyjaciółce, żeby już przyjechała, a jej obecnym klientem zajmie się Kasandra. Po skończonej rozmowie Dafne poinformowała dziewczyny o decyzji Beaty, a następnie oznajmiła, że przyjedzie z pomocą w dekorowaniu Kościoła. Dziewczyny ciesząc się dobrą informacją wyszły ze sklepu, a przy tym, dziękując Dafne za kolejną już pomocną dłoń; umówiły się na godzinę jedenastą jutro zaraz po spowiedzi. Dafne kiwnęła tylko głową, a następnie odmachała im na do widzenia.
• Minęło trzydzieści pięć minut po ósmej.
Dziewczyny są już pod salonem fryzjerskim. Nagle wychodząc z samochodu zauważyły, że otwarto w Gdyni nowy supermarket "Fresh Market". Marylka z Różą bardzo chciały do niego wejść, ocenić jego od wewnątrz, jak duży jest jego asortyment, lecz nie mogły, ponieważ najpierw musiały iść do fryzjera. Kiedy weszły do środka i zauważyły tę kolejkę do strzyżenia lub innego zabiegu z włosami; złapały się za głowę. Po chwili podeszła do nich Pani Beata i poprosiła Różę aby usiadła na fotelu i chwilę poczekała, a ona zaraz wraca. Minęło dwie minuty i Pani Beata wróciła do zajęcia się dziewczyną. Pierwsze co zrobiła związała dziewczynie oczy bo to, również miała być niespodzianka. Róża ze zdziwieniem, że ma zasłonięte oczy, czuła się dość niekomfortowo ale nie mogła, również doczekać się niespodzianki.
• 09.04.2010 r. - piątek.
Trwają ostatnie przygotowania do wesela.
Przede mną i Kasią oraz Młodą Parą została tylko Spowiedź Święta i dekorowanie lub jak kto woli ubieranie Kościoła. Wybiła godzina dziewiątą rano, a zaraz po tym spotkaliśmy się wszyscy pod moim domem i pojechaliśmy do Kościoła. Gdy weszliśmy do środka zauważyliśmy, że jest tylko jeden ksiądz w konfesjonale był to prawdopodobnie proboszcz parafii ks. Władysław Kadłubek, ktory nie dość, że jest najlepszym proboszczem to bardzo fajnie spowiada. Najpierw poszły dziewczyny potem Marcin, a ja na samym końcu. Kiedy się wyspowiadaliśmy ks. Kadłubek udzielił nam Eucharystii, a zaraz po zmówieniu modlitwy do środka świątyni weszła Marylka, a za nią wszyscy Ci, którzy obiecali pomóc w dekorowaniu Kościoła. Gdy wszyscy zaczęli dekorować Kościół nagle do środka weszła Blanka, a za nią weszła jej mama oraz nieznajomy facet, który bardzo z wyglądu przypominał policjanta Antoniego. Dziwne to wszystko się wydaje, ponieważ jak pamiętam to Blanka mało co wspominała o ojcu prawie, że w ogóle nie licząc faktu, że mówiła o nim, że jest świetnym stomatologiem ale nie policjantem. Kiedy ich zauważyłem natychmiast pobiegłem po Kasię, Różę i Marcina, a następnie wspólnymi siłami próbowaliśmy wyrzucić ich z Kościoła. Gdy stanęliśmy na przeciw siebie kazaliśmy im wyjść, lecz oni odmawiali, aż do momentu, gdy padły w ich stronę wyzwiska. Blanka, nie mogąc słuchać wyzwisk w stronę jej rodziny; ostrzegła nas przed tym, żebyśmy mieli się na baczności. Ja wraz z przyjaciółmi nie wzięliśmy jej słów na serio, a następnie poszliśmy pomagać dalej w dekorowaniu Kościoła na jutrzejszą uroczystość.
![](https://img.wattpad.com/cover/247102452-288-k843738.jpg)
CZYTASZ
"Gorzka Prawda"
Short StoryW przedstawionej powieści ukazane są perypetie młodych ludzi, których łączy wspólna przyjaźń i miejsca, w których wspólnie przebywają. Niektórych poniesie miłość, a niektórych zazdrość. Powieść jest napisana w humorystyczny sposób, posiada ona dwadz...