▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀
Październik 2016, Węgry, Budapeszt
▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄James Barnes w końcu mógł się nazwać w połowie wolnym człowiekiem. Ciągle się ukrywał, ale nie był już pod wpływem Hydry. Ile to już? Dwadzieścia miesięcy wolności... Od dwudziestu miesięcy nie miał znaku od Roszpunki. Może już nie żyła?
Pani z pobliskiej apteki dobrze go znała, co tydzień przychodził po kolejne opakowanie aspiryny i tabletek przeciwbólowych. Barnes cierpiał na okropne migreny, spowodowane wielokrotnym praniem mózgu. Starał się odzyskać wszystkie wspomnienia, nawet te bolesne, które lubiły nawiedzać go w nocnych koszmarach. Zwykł zapisywać je w notatniku, który trzymał pod łóżkiem, tak zbierał wszystko do kupy. Mężczyzna w teorii nie istniał, nie miał oficjalnej tożsamości, obywatelstwa, czy zakwaterowania. Pomieszkiwał w opuszczonej kamienicy przeznaczonej do rozbiórki lub remontu generalnego. Grunt że była całkowicie nie zamieszkana.
Od wejścia na klatkę schodową czuł, że coś jest nie tak. Sięgnął po pistolet ostrożnie wchodząc po schodach. Cicho chwycił za klamkę i otworzył drzwi. Po drugiej stronie stała dorosła kobieta w rozkroku, mierząc do niego z pistoletu. Nie pozostał jej dłużny.
— Barnes. — Wymówiła jego nazwisko nie odpuszczając bojowego nastawienia.
— To ty. — Sapnął mierząc jej prosto między oczy.
— Odłożymy broń na trzy, dobra? — James przytaknął na propozycje dziewczyny. — Raz, dwa... Trzy!Nikt nie opuścił gardy. Mierzyli do siebie nerwowo, a ona zaśmiała się pod nosem.
— Nie ufasz mi, co?
Nie odpowiedział. Nie miał zamiaru odpuścić pierwszy... Nie tym razem.
— Dobra, patrz, odkładam. — Uniosła ręce w geście kapitulacji.
Długowłosa szatynka powoli odłożyła broń na podłogę i cofnęła się do tyłu. Pozwoliła mu na odebranie sobie broni, rzadko dopuszczała do takich sytuacji.
Barnes nie mógł ufać własnej głowie, dlatego podszedł i podniósł Glocka. Nawet bez broni była groźna.
— Co tu robisz, jak mnie znalazłaś?
— Tak naprawdę to nigdy cię nie zgubiłam. Pilnowałam żeby na pewno nie trafili na twój trop.
— Umiem zniknąć. — Burknął.
— Chciałam... — Westchnęła uciekając wzrokiem ostatecznie spoglądając prosto w oczy mężczyzny. — Gdyby złapali ciebie, to mnie, by zabili.
— Co tu robisz? — Barnes w końcu schował za pasek oba pistolety.
— Wiedziałeś, że Rumlov przeżył? — Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.
— Nie.
— To już wiesz. Muszę zniknąć, tak samo jak ty. On wie, że zdradziłam. Nie wiem tylko, dlaczego mnie jeszcze nie wydał? — Zdenerwowana usiadła na sofie nie wiedząc co ze sobą zrobić. — Poza tym... Zniknęła twoja książka. Coś się szykuje, ale nie wiem co.
— Jak to zniknęła? — Barnes poczuł niepokojące gorąco palące go jakby od środka.
— Nie wiem. — Lekko uniesiona noga dziewczyny drżała. — Nie miałam dużo czasu. Mam coś dla ciebie.
CZYTASZ
Collaboration: Chosen × ᴮᵘᶜᵏʸ ᴮᵃʳⁿᵉˢ
Fanfiction"Collaboration: Chosen" - to pierwsza część. ×××××××××××××××××××××××× ✖ 🅽🅾🆃🅺🅰 🅰🆄🆃🅾🆁🅰 ✖ Spokojnie części nie ma dużo, a tą zakończyłam tak, że właściwie na niej możecie skończyć jeżeli lubicie zostawiać otwarte wątki, które później próbuje...