1. 2/5 - Ludzie od tak nie zapominają dwunastu lat swojego życia.

440 31 2
                                    

▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀
Październik 2016, Węgry, Budapeszt, kryjówka Barnes'a
▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄▄

Mężczyznę obudził ładny zapach. Czegoś smacznego, wydało mu się to dziwne, w końcu żywił się szybkimi daniami. Zaabsorbowany wyjrzał z pokoju. Przy wątpliwej żywotności kuchence stała Ruslanov, we wczorajszym ubraniu i spetanymi kilkoma gumkami na czubku włosami. Nuciła coś bujając biodrami. Zapach sosu pomidorowego unosił się w mieszkaniu.

— Co ty do diabła robisz? — Warknął spoglądając na zegarek wskazujący dość wczesną porę na obiad.
— Dzień dobry. — Szybko się odwróciła z uśmiechem na ustach. — Tak wiem, jest wcześnie, ale tak bardzo miałam ochotę na spagetti. — Wyjaśniła krótko i wróciła do patelni. — Poza tym jak możesz jeść tylko zupki w proszku i parówki z wody?!

Bucky zmarczył brwi i wygrzebał portfel z kieszeni spodni. W tym czasie dwa talerze z daniem wylądowały na blacie wyspy kuchennej.

— Nie ukradłam Ci pieniędzy. — Oparła się łokciami na blacie.
— Wzięłaś? — Zapytał sprawdzając zawartość brązowego portfela.
— Nie. — Zaprzeczyła wzdychając. — Zobacz, ładny? — Wskazała palcem na mały cyprysik stojący na prowizorycznej półce z książkami.
— Powiedz mi jedno Ruslanov...
— Już się tak nie nazywam. Nigdy się tak nie nazywałam. — Przerwała mu natychmiast. — To tak jakbym nazywała cię Zimowym. — Fuknęła wymijając go i siadając na krześle barowym przed posiłkiem.

Bez słowa więcej zaczęli jeść. Słychać było tylko tykanie zegara i urzerzanie widelca o porcelanowy talerz.

— Przepraszam. — Zreflektował się. — Znam cię tylko z trzech pseudonimów...

Szatynka ciężko wypuściła powietrze. Zaczęła bezgłośnie przesuwać makaron na talerzu.

— Agentka Dwadzieścia dziewięć, Roszpunka i Svietlana Ruslanov. — Wymienił.
— Zimowy żołnierz, Duch, Asset, Nowa pięść Hydry, Bucky. Chcesz licytować dalej? — Szybko wsadziła widelec z nawiniętym makaronem do ust.
— To kim teraz jesteś?
— Jeszcze nie wiem. Patrzę w lustro i nie wiem jak się nazywam.
— Nie pamiętasz swojego imienia?! — Zapytał zdziwiony marszcząc brwi.
— Jakoś nie. — Wymusiła uśmiech, jakby nie było jej przykro z tego powodu. — Nie pamiętam nic przed Hydrą, oprócz tego co mi powiedzieli... Najgorsze jest to uczucie w mojej głowie, że wiem, powinnam wiedzieć, ale próbuję sobie przypomnieć i nie potrafię. Jakby były tam dziury... Dokładnie jedna wielka dziura. — Zamrugała starając się utrzymać kotłujące się łzy w niebieskich oczach. — Ludzie od tak nie zapominają dwunastu lat swojego życia. — Głośno przełknęła ślinę zagryzając dolną wargę.
— Nie zapomniałaś. Odebrali ci je. Mam to samo. Musieli usunąć twoje wspomnienia.

Spojrzała na niego rozżalona, nie była ani uśmiechnięta ani obojętna. Utrata wspomnień złamała dziewczynę. Oparła łokcie na blacie i splotła palce nad talerzem. Zaczęła głośno dyszeć jakby nie mogła oddychać. Oparła czoło o splecione dłonie i próbowała się uspokoić.

— Mogę mówić do ciebie Roszpunko? — Zapytał niepewnie.
— Tak. Zawsze mnie tak nazywałeś, kiedy odzyskiwałeś kontrolę.
— Przypomnisz sobie. — Krzepiąco poklepał ją po plecach.
— N-nie, nie chcę, może tak jest lepiej. — Zająknęła się zaczesujac za ucho pojedynczy kosmyk włosów, który uciekł z mozolnego upięcia.

Uparcie otarła zaczerwienione policzki z łez, którym udało się zbiec. To była jedna z jej tajemnic. Teraz wiedział o niej tylko Barnes i ona.

— Posprzątam. — Rzuciła, sztucznie się uśmiechając.

Zgarnęła talerze i podeszła do zniszczonego zlewu. Zaczęła myć wszystko. Było jej głupio, że pozwoliła sobie na takie intymne wyznanie. Odwróciła się słysząc dzwoneczek. Bucky stał przy małej choineczce w doniczce i zaczepił palcem o jej czubek na którym była granatowa kokardka z malutkim dzwoneczkiem.

— Powinieneś najpierw się przedstawić. — Mruknęła zakręcając kran.
— Co?
— Jakbym miała na głowie kokardę z dzwonkiem też szarpałbyś moją głowę? — Zapytała z zupełną powagą.
— To tylko roślinka. — Prychną rozbawiony.
— Celest. Nazwałam ją Celest.
— Nazwałaś krzaka?!
— Tak? Co w tym dziwnego? — Stanęła i dumnie oparła ręce na biodrach.
— Nie wiem. — Teatralnie pokręcił głową unosząc ręce. — Nigdy nie umiałem podlewać ich na czas.

Buck zaczynał wierzyć, że jego współlokatorka wcale nie jest bezwzględną morderczynią na usługach Hydry. A może tylko udaje człowieka, z którego już tak niedużo zostało? Jej reakcja na wspomnienie o wymazanych wspomnieniach wyglądała tak normalnie.

Collaboration: Chosen × ᴮᵘᶜᵏʸ ᴮᵃʳⁿᵉˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz