#ShōtoNa następny dzień obudziłem się dość wcześnie jak na sobotę. Było coś około ósmej, więc postanowiłem zejść i zjeść w spokoju śniadanie. Nie miał mi kto przeszkadzać. Na korytarzu było zadziwiająco pusto, a przez okna wylatywały promyki słońca. W całym akademiku pachniało cynamonem i świeżo zmieloną kawą. Podobne te zapachy miały się kojarzyć z nadchodzącymi świętami. Co oznaczało, że każdy pojedzie do domu i będzie z rodziną świętować. Ja nawet tak naprawdę nigdy nie świętowałem. Gdy chciałem coś dostać to dostawałem, obiadów czy kolacji rodzinnych nie ma już, bo i tak nie wychodziło a choinka nigdy u nas nie stała. Jednak mimo to, nadal było półtora miesiąca do tego czasu, i wiele może się wydarzyć.
Zszedłem na dół aby już nikogo nie budzić i zrobiłem sobie kawy. W salonie było zadziwiająco cicho. Nikt jeszcze nie wstał o tej porze, byłem z tego bardzo zadowolony. W końcu miałem chwile dla siebie i nie musiałem się martwić, że ktoś wejdzie i zacznie się wypytywać o cokolwiek. Siadłem na kanapie i włączyłem wiadomości. Jednak gdy moja kawka się skończyła znów sobie zaparzyłam. Potrafiłem wypić nadludzkie ilości kawy, mimo to jednak nadal wyglądałem niezbyt jakby to coś działało. Właściwie to zacząłem ją pić gdy miałem sześć lat. Zawsze byłem mało energiczny, jednak energetyki, które dostawałem od ojca nie pomagały, a tylko bardziej robiłem się senny i nie miałem na nic sił. Pierwszy raz podkradłem ją Touyi, w ten sam dzień kiedy umarł.
#narrator
Mały chłopiec ukrywał się za kawałkiem ściany. Nie chciał aby go zobaczył, jednak jego plan legł w gruzach, gdy chłopczyk niekontrolowanie kichnął. Czerwonowłosy chłopak z białymi prześwitami zerknął aby zobaczyć kto tam stoi. Gdy spojrzał na swojego braciszka z opatrunkiem na oku uśmiechnął się.
- Cześć Shōto. Nie możesz zasnąć? - Wyglądał na lekko zdenerwowanego faktem, że maluch nie jest w swoim łóżku i jeszcze nie śpi.
Najchętniej zabrałby go ze sobą, ale wiedział, że jego psychika mogłaby tego nie wytrzymać. Nie miał nawet gdzie się zatrzymać z nim aby chociaż trochę zapewnić mu warunki. Poza tym co on mógł mu dać? Najwyżej spokój od ojca. Tyle.
- Touya, czemu masz taką dużą bluzę? I co pijesz? - Zapytał zaspanym głosem braciszek. Starszy pogłaskał go po głowie i wręczył kubek z napojem.
- Masz, napij się maluszku. To kawa. - Uśmiechnął się szczerze widząc jak Shōto skończył pić cały kubek kawy. Była specyficzna. Zawsze dawał pierw łyżeczkę mleka, a potem dwie płaskie cukru na kubek.
- To jest smaczne! Moge więcej? Naucz
mnie! - Krzyknął cicho do Touyi, uśmiechając się przy tym szeroko. Często uśmiechał się na widok starszego wybawcy z treningów. Zawsze starał się poprawić mu humor, bo był jedynym z rodzeństwa, który bronił go przed ojcem i zawsze brał wszystko na siebie. Nie liczyło się dla niego nawet, że musiał przez to mieć więcej treningów, wszystko dla Shōto.- Chodź, a zobaczysz jak to robie. - Wziął chłopczyka na rączki i posadził na blacie. Ten machał nóżkami i uśmiechał się
radośnie. - Patrz i się ucz. - Dokładnie wytłumaczył wszystko po kolei. Włożył słomkę do kubka i podał jej koniec Sho, jednocześnie trzymając kubek, aby nie poparzył sobie rączek. Mały nawet nie zareagował na to, że Touya musiał użyć do tego czajnika.- Kocham cie braciszku! A ta bluza jest
super! - Wtulił się w kawałek materiału bluzy i pokręcił główką. Starszy uśmiechnął się, ale posmutniał na myśl co musi zrobić. I to jeszcze, gdy Shōto ma mieć jutro urodziny.
CZYTASZ
Chronić pomimo wszystko | villain family Todoroki [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction!!TO NIE JEST KSIĄŻKA Z SHIPU TODODABI!! W książce mogą występować spoilery z ch. 290 przez co przyjęłam że Dabi/Touya ma białe włosy Gdy Fuyumi spotyka się z zaginionym bratem dochodzi do incydentu gdzie z jej winy ginie ośmiu ludzi. Dziewczyna tra...