*19.09.2016*
ROSELYN
Ostatnie dni spędziłam na kursowaniu pomiędzy domem babci, w którym aktualnie mieszkamy, a szpitalem, gdzie przebywa babcia. Droga z punktu A do punktu B zajmuje nam półtorej godziny jazdy autobusem. Niestety szpital położony jest na uboczu jednego z większych pobliskich miast, przez co jeszcze trudniej jest się tam dostać nie posiadając samochodu.
Z dnia na dzień jej stan diametralnie się pogarsza. Babcia coraz mniej mówi, coraz rzadziej otwiera oczy. Większość czasu przesypia, podłączona do przeróżnych maszyn. Dziś podłączono ją nawet do maszyny, która pomaga jej oddychać, gdyż nie jest w stanie robić tego w pełni samodzielnie.
Mama również nie czuje się najlepiej, patrząc jak babcia powoli umiera. Niestety, choć nie chcę używać tego słowa to właśnie to się teraz dzieje. Babcia umiera. Na naszych oczach. Nowotwór z każdym dniem niszczy ją coraz bardziej. Co prawda lekarka wspominała, że guz jest złośliwy, ale nie miałam pojęcia, że będzie aż tak szybko postępował. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko na filmach.
- Rose, twój ojciec dzwonił – informuje mama, gdy wchodzi do sali.– Przyleciał. Muszę odebrać go z lotniska.
- Okej – mówię cicho, wpatrując się w babcię.
- Pojedziesz ze mną?
- Mogę zostać z babcią?Mama przez chwilę milczy, jakby rozważała moje słowa.
- Proszę.. – dodaję szeptem.
- Okej. Ale nigdzie się nie oddalaj. Zostań tu aż przyjadę.Kiwam potakująco głową. Kobieta obdarza mnie czułym całusem w czoło, po czym żegna się z babcią i wychodzi.
Pół godziny po tym, gdy blondynka opuściła salę, zostawiając nas same, staruszka unosi lekko powieki i spogląda na mnie.. inaczej niż do tej pory. Widzę w jej spojrzeniu coś dziwnego, coś, czego nie potrafię opisać.
- Gdzie mama pojechała? – pyta cichym, zduszonym głosem
Musiała spać, gdy kilkanaście minut temu stąd wychodziła.
- Na lotnisko. Odbierze tatę.
- I zostawiła cię tu?
- Tak. Mam czekać aż wróci. Chciałam z tobą posiedzieć, babciu.Kobieta stara się złapać głęboki oddech, po czym drżącą, pomarszczoną dłonią, odciąga maseczkę tlenową z ust.
- To pora, żebym powiedziała ci to, co skrywali przed tobą po latach.. Uciekaj Rose.. Uciekaj.. – szepcze.
Marszczę pytająco brwi.
- Babciu, o czym ty mówisz?
- Uciekaj, póki jej tu nie ma. Weź pieniądze z mojego portfela. Weź wszystko. Torebka jest w szafce.. Mi się już nie przyda. Uciekaj, Blue.. Uciekaj..Gdy kończy wypowiadać te słowa, jej ciało bezwładnie opada na szpitalne łóżko, a stojąca obok maszyna zaczyna przeraźliwie piszczeć.
Wybiegam z Sali na korytarz.
- Lekarza! Potrzebuję lekarza! Moja babcia! – krzyczę zrozpaczona
Jak na zawołanie pojawia się czarnowłosa kobieta w towarzystwie dwóch starszych pielęgniarek. Gdy nerwowo zerkają na maszynę, każą mi opuścić salę. Wychodząc, zabieram torebkę babci ze szpitalnej szafki.
„Uciekaj, Blue.. Uciekaj.."
Co ona miała na myśli? Dlaczego nazwała mnie Blue? Dlaczego kazała mi uciekać?
W tym momencie moja głowa nie jest w stanie odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Poza szokiem jaki przeżyłam przez słowa babci, bardzo niepokoi mnie jej stan, dlatego też aż tak trudno jest mi teraz trzeźwo myśleć.
Tak wiele pytań kłębi się w mojej głowie, jednak jednego jestem pewna. Babcia nie mówiła tego w żadnym amoku. Jej oczy były przepełnione troską, nadzieją i.. żalem. Żalem wymieszanym z poczuciem winy. Tylko dlaczego? Czego żałowała?
Drżącą dłonią otwieram jej torebkę, odszukuję portfel i wyjmuję z niego pieniądze. Wszystkie. Tak jak kazała. Muszę przyznać, że jest to spora suma jak na starszą kobietę, która wcale nie wybierała się do szpitala. Poza portfelem, dokumentami i kosmetyczką, znajduję jeszcze telefon komórkowy. Z pewnością również się przyda.
Upycham znaleziska do swojej torebki, a gdy tylko czarnowłosa lekarka wychodzi z Sali, podrywam się z miejsca i szybkim krokiem podchodzę do niej.
- Co z nią? Co z babcią? – pytam łamiącym się głosem
- Fałszywy alarm. Doszło do zaburzenia pracy serca, ale udało nam się opanować sytuację i lekami wybudzić pani babcię. Ma się lepiej.Kiwam potakująco głową.
- Mogę.. Mogę tam wejść?
- Tylko na chwilę. I proszę jej nie denerwować, to bardzo źle na nią wpływa.Kiedy lekarka odchodzi, wchodzę do Sali i podchodzę do łóżka babci. Leży bezwładnie, wpatrując się w sufit.
- Babciu.. Babciu, o czym ty mówiłaś?
Kobieta po chwili ciszy zerka na mnie kątem oka.
- Uciekaj – mówi zduszonym głosem. – Uciekaj.
- Dlaczego?
- Nie ma jej tu, teraz możesz. Uciekaj, Blue..
- Blue?
- Zatrzymaj kogoś, powiedz, że masz na imię Blue. Pomogą ci. A mną się nie przejmuj. Przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej...Czuję jak do oczu napływają mi łzy. Po słowach babci przed oczami pojawia mi się wielki baner informujący o zaginionym dziecku. Dopiero po chwili przypominam sobie, że widziałam imię zaginionego dziecka. Widziałam je. Było na tyle unikatowe, że łatwo zapadło mi w pamięć. Blue. Tak nazywała się ta dziewczynka.
- Jeśli ona się dowie, zabierze cię stąd. Znowu zniknie w małym mieście na obrzeżach kontynentu. Musisz wykorzystać szansę. Proszę.. uciekaj, ona zaraz tu wróci.
Nie mogę uwierzyć w słowa babci. A co jeśli mówi to w obłąkaniu? Nie, to niemożliwe. Jej oczy są zbyt pewne i szczere.
- Kocham cię babciu..
Całuję staruszkę w policzek, po czym wybiegam w Sali, w której leży. Nie zważając na nic, zbiegam schodami na dół, po czym biegnę w kierunku miejsc postojowych dla taksówek. Wsiadam do jednej z nich, trzaskając drzwiami.
- Proszę jechać – mówię, próbując złapać oddech.
- Dokąd? – pyta zdezorientowany kierowca
- Daleko! Proszę jechać!********
W życiu Rose w końcu zaczyna się coś dziać, jednak nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczenia. Jak myślicie co wydarzy się dalej? Dokąd ucieknie główna bohaterka?Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!
Do następnego :)
P.S. Dziękuję za 400 obserwujących!!
CZYTASZ
Zaginiona | ZAKOŃCZONE
Teen Fiction26.06.2003r. Florencja, Włochy Młode małżeństwo zostawia swoją czteroletnią córkę pod opieką wykwalifikowanej niani, żeby świętować kolejną rocznicę swojego związku, przy okazji doprowadzając do końca sprawy biznesowe. Żadne z nich nie spodziewa się...