Rozdział 20

2.5K 132 7
                                    

*14.10.2016*

ROSELYN

Odkąd policjanci przywieźli mnie do jednej z placówek, specjalizujących się w opiece nad „porzuconymi" dziećmi minęło już 10 dni. Od początku wiedziałam, że to nie jest miejsce, w którym dałabym radę przeżyć nawet te trzy miesiące. Roiło się od dzieci w różnym wieku – od ledwo mówiących maluchów do czternasto czy piętnastolatków. A warunki? No cóż, pozostawiają wiele do życzenia, ale mogę Was zapewnić, że w niczym nie przypominają domu czy nawet szkoły. Nie znalazłam nikogo w zbliżonym wieku do mnie, co jeszcze bardziej mnie zdołowało. Pokój dzieliłam z trzema trzynastolatkami i jak się domyślanie, zdecydowanie się nie dogadywałyśmy.

Na szczęście po kilku dniach w ośrodku pojawiła się czerwono włosa kobieta, z którą przez kilka godzin rozmawiałam na komisariacie. Oznajmiła, że jedna z rodzin zdecydowała się przyjąć mnie na jakiś czas. I dzięki temu od pięciu dni przebywam z małżeństwem w średnim wieku. Są bardzo mili i życzliwi, a w domu mieszka jeszcze pozostała dwójka dzieci, która czeka na adopcję. W tym miejscu czuję się zdecydowanie lepiej i przede wszystkim pewniej. Nie muszę martwić się o to, co wydarzy się jutro, nie muszę kłócić się z nikim o zajmowanie mojego łóżka czy naśmiewanie się z mojej osoby. Mam swój własny, mały pokoik, do którego ani Justin ani Emma, to te pozostałe dzieci, nie mają wstępu.

Od kilka dni temu wróciłam również do szkoły, wiadomo, nie tej, do której uczęszczałam miesiąc temu, ale o dziwo wcale nie jest tak źle. Jest zdecydowanie większa od wszystkich szkół, które miałam okazję odwiedzić, a moja klasa okazała się bardzo przyjazna i wyrozumiała. Od pierwszego dnia przyjęli mnie z radością i zdobyłam kilka koleżanek oraz kilku kolegów. Spędzanie czasu na nauce, dojazdach i spotkaniach ze znajomymi pozwoliło mi chociaż w pewnym stopniu odciąć się od tego, co aktualnie dzieje się w moim życiu.

Wieczorami leżałam w łóżku i zastanawiałam się nad wynikiem badań, który ma się niedługo pojawić, wiele myślałam również o potencjalnym spotkaniu z biologicznymi rodzicami oraz ewentualnej zmianie miejsca zamieszkania. Nie wiem czy w chwili obecnej jestem na to gotowa. Z tego co powiedziała Eva, policyjna psycholożka, wiele będzie zależało ode mnie. Nie jestem już małym dzieckiem, żeby decyzje podejmowano za mnie odgórnie i jeśli nie będę miała ochoty na spotkanie, nie muszę w nim uczestniczyć. Dużo myślałam również o moich rodzicach, z którymi byłam naprawdę zżyta. Dopiero, gdy Jasona nie było w pobliżu, a ja dostałam nową tymczasową „rodzinę" zaczęłam tęsknić za mamą i tatą. Ponownie wróciłam do normalnego życia zwykłej nastolatki i gdy po powrocie do domu witała mnie twarz Annie albo Paula, moich tymczasowych opiekunów, robiło mi się przykro, że nie są to moi rodzice. Ale zniknęli i postanowili mnie zostawić. Nawet mnie nie szukali, a policja nie może ich znaleźć. Jakby ślad po nich zaginął. W międzyczasie dowiedziałam się również, że niestety, moja babcia przegrała walkę z nowotworem chwilę po mojej ucieczce, co jeszcze bardziej zniszczyło mi nastrój.

Jedyną osobą, która była w stanie go poprawić, był Jason. Niestety, mimo jego zapewnień nie spotkałam się z nim ani razu. Wymieniliśmy kilka SMS'ów, ale poza tym nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Któregoś dnia pisał, że znalazł pracę, która nieco pokomplikowała mu cały plan tygodnia, ale mimo to obiecał, że przyjedzie najszybciej jak to możliwe. Ja jednak nie jestem tego taka pewna. Chłopak ma swoje życie, obowiązki i własną rodzinę, więc dlaczego miałby interesować się jakąś porzuconą siedemnastolatką. Dodatkowo wciąż zastanawiam się nad tym jak okłamywał niczego nieświadomą dziewczynę, prawdopodobnie jego.

Tego dnia wracam do domu autobusem, gdyż Annie nie mogła po mnie przyjechać, bo Justin i Emma wrócili wcześniej ze szkoły. Na szczęście podróż trwała zaledwie kilka minut i już po chwili stałam przed swoim nowym „domem". Równie dobrze mogłam pokonać tę trasę na pieszo, ale nie miałam na to ochoty.

Zaginiona | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz