Rozdział 33

2.2K 119 52
                                    

*21.10.2016*

ROSELYN

Dzięki Bogu, że dziś piątek i wreszcie będę mogła trochę odpocząć.

A przynajmniej tak pomyślałam z samego rana, zanim dotarło do mnie, że dziś po szkole wraz z Lucasem wyjeżdżamy, żeby zebrać materiały do szkolnego projektu. Kompletnie zapomniałam o naszym planie i zdążyłam już cieszyć się nadchodzącym, wolnym weekendem.

Po prysznicu i w pełni przygotowana na nadchodzący dzień zabieram się za pakowanie walizki. Choć nie wyjeżdżam na długo, będę potrzebować wszystkiego – od ręczników i kosmetyków po ubrania na każdą pogodę i wygodne buty. Na szczęście pakowanie zajmuje mi zaledwie pół godziny i po tym czasie schodzę na dół.

Przy stole, na którym stoi już śniadanie dostrzegam całą rodzinę w komplecie. Emma zajada tosty, Justin płatki, a Paul jajecznicę z bekonem. Annie wciąż krząta się po kuchni, upewniając się, że nikomu niczego nie brakuję.

Wchodzę do pomieszczenia i zajmuję swoje miejsce.

- Hej Rose – zaczepia mnie blondwłosy chłopczyk.
- Hej Justin. Jak się ma twoja noga?
- Ani trochę nie boli! I mam już wózek! Teraz mogę jeździć do szkoły.

Uśmiecham się, słysząc niesamowitą ekscytację w jego głosie. Od dnia wypadku minęło kilka dni, w ciągu których Justin nie mógł uczęszczać do szkoły, co bardzo go przygnębiło i chwilowo odebrało chęci do zabawy, jedzenia i nauki. Na szczęście pojawiło się małe światełko w tunelu. Warunkiem powrotu na lekcje było zorganizowanie dla chłopca wózka inwalidzkiego, na którym mógłby się bezproblemowo poruszać po szkole. Biorąc pod uwagę fakt, że Justin wciąż chodzi do szkoły podstawowej, gdzie nie brakuje biegających po korytarzach dzieci, wysłanie go z kulami mogłoby przynieść odwrotny efekt.

- O ja cię. Ale super – posyłam mu równie podekscytowany uśmiech jak ten, który maluje się na jego słodkiej buźce. – Koledzy będą ci zazdrościć takiego wypasionego wózka.
- Wieeem – malec uśmiecha się dumnie.

Po chwili Annie również zajmuje miejsce przy stole i całą piątką pogrążamy się w celebrowaniu wspólnego śniadania.

Po posiłku pomagam Annie wstawić naczynia do zmywarki. Dzieciaki szykują się do wyjścia, a Paul poszedł założyć jeden ze swoich idealnie skrojonych garniturów.

- Nie dam rady zawieźć cię dziś do szkoły, Rose – mówi Annie, gdy nastawia program w zmywarce. – Musze zawieźć Justina, a z wózkiem nie będzie to takie proste.
- Nie ma problemu – uśmiecham się szeroko. – Dam sobie radę.

Kobieta nie odpowiada, jednak widzę, że wymienia z kimś dwuznaczne spojrzenia. Odwracam się i dostrzegam za swoimi plecami Paula z małym, prezentowym pudełkiem w dłoni.

- Ale tak się składa, że mamy dla ciebie prezent – oznajmia, gdy Annie pojawia się u jego boku. – Proszę, Rose. To dla ciebie, przynajmniej na razie.

Biorę w dłonie małe, różowe pudełko z dużą brokatową kokardą, przewiązaną w połowie kartoniku.

- Z jakiej to okazji? – pytam zaskoczona.
- Dziś wyjeżdżasz.. a tak poza tym to bez okazji. Przyda ci się w najbliższym czasie – dodaje szatynka.

Z zaciekawieniem rozwiązuję kokardę i otwieram pudełko. Gdy zerkam co znajduje się w środku, na chwilę odbiera mi mowę i zapiera dech w piersi.

Kluczyki. Kluczyki do auta.

Otwieram szerzej oczy, upewniając się, że moje oczy nie robią mi nieśmiesznego żartu.

Zaginiona | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz