Rozdział 25

2.4K 125 55
                                    

*15.10. 2016*

ROSELYN

Jedziemy już od półgodziny w zupełnej ciszy i spokoju. Muzyka z radia delikatnie rozpływa się po przestrzeni auta, pozwalając mi w skupieniu podziwiać zwinnie przemykający krajobraz za szybą. Jason również wydaje się być bardzo skoncentrowany na trasie, nawet na ułamek sekundy nie odwrócił wzroku w moją stronę. W przeciwieństwie do mnie – zerkam na niego co minutę albo nawet mniej.

- Dlaczego mnie tak obserwujesz? – pyta, gdy po raz pierwszy od początku podróży nasze spojrzenia się spotykają.
- A nie mogę?

Usta Jasona momentalnie przybierają jeden z jego nienagannych uśmiechów.

- Możesz.
- No to fajnie.
- Okej.

I znowu cisza po jakże ambitnej i dorosłej wymianie zdań.

Po kolejnych dziesięciu minutach skręcamy z asfaltowej nawierzchni w leśną, piaszczystą dróżkę.

- Dokąd jedziemy? – unoszę pytająco brwi.
- Za chwilę zobaczysz.

Słowa Jasona są niesamowicie tajemnicze i powodują u mnie jeszcze większą ekscytację. Jestem ciekawa gdzie mnie zabiera, gdyż jak przypuszczam będzie to coś zupełnie innego niż do tej pory.

Wyglądam za okno, mając nadzieję, że sam widok naprowadzi mnie na jakąś myśl. Niestety, nie ma takiej opcji. Po obu stronach leśnej dróżki rozciągają się gęstwiny drzew i krzaków, przez co prawie nic nie widać.

Nagle Jason zatrzymuje auto i gasi silnik.

- Chodź – rzuca, gdy wysiada z samochodu.

Otwieram drzwi i już po chwili dobiegam do niego, żeby dotrzymać mu kroku.

- Dlaczego idziemy na pieszo?
- Żeby była większa niespodzianka. Zanim cokolwiek zobaczysz musimy przejść dobre dwieście albo i trzysta metrów.
- Skąd znasz to miejsce? – pytam zaciekawiona.

Z tego co mówił Jason, mieszka w Georgii, w miasteczku blisko granicy z Florydą, lecz to wciąż Georgia. Skąd więc wie o jakichś sekretnych miejscach w tym stanie?

- Wychowałem się na Florydzie.
- Naprawdę?
- Tak. Niedaleko stąd. Lubiłem przyjeżdżać tu rowerem po szkole.
- Nie wspominałeś o tym wcześniej.
- Wiem. Nie było okazji. Pytałaś skąd jestem, a ja odpowiedziałem gdzie mieszkam i temat się urwał.
- Dlaczego się stąd wyprowadziłeś? Z twoich słów wynika, że raczej darzysz to miejsce sentymentem, a nie nienawiścią.
- Stało się tutaj trochę złych rzeczy.. Musiałem się odciąć od miejsca, które sprawiało mi ból.. – Jason zatrzymuje się i wlepia we mnie ciemnobrązowe tęczówki. – To w tym mieście zmarła moja babcia..

Oh..

- Bardzo mi przykro.. – mówię prawie szeptem
- Nie trzeba, jest okej. Pogodziłem się z tym. Minęły już trzy lata.. Choć czasem wciąż widzę ją w swoich snach.. Nie ważne.
- Ważne. Jason.. – unoszę głowę, żeby spojrzeć chłopakowi w oczy. – Możesz powiedzieć mi o czym chcesz i kiedy tylko chcesz okej? Zawsze cię wysłucham.

Brunet uśmiecha się lekko.

- Wiem.. Chodź.

Ruszamy przed siebie, pokonując małe przeszkody w postaci krzaczków czy mchu aż wreszcie dostrzegam w oddali nieco inny krajobraz niż las.

Wąski, drewniany pomost, prowadzący w głąb dość dużego, otoczonego gęstym lasem, jeziora. Gdy podchodzimy bliżej mogę dokładniej przyjrzeć się temu miejscu. Pomost wygląda teraz na zdecydowanie szerszy i dłuższy niż gdy widziałam go z odległości kilkunastu metrów, a woda jest wręcz krystaliczna. Widać każdą drobinkę piasku, każdy kamyk – zupełnie tak, jakby zamiast wody była tu szyba lub przezroczysta folia. Droga na pomost prowadzi przez bardzo małą, piaszczystą plażę, a następnie przez zardzewiałe, metalowe schodki. Całość prezentuje się fantastycznie. I choć nie jest to nic, czego do tej pory bym nie widziała, panuje tu specyficzny, bardzo przyjemny klimat. Mam wrażenie, jakbym była w miejscu, o którym wiedzą wyłącznie nieliczni.

Zaginiona | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz