XII. Wish we never met

46 8 11
                                    

Blake's POV

Godzinę po mojej rozmowie z Bailee, wróciła moja siostra. Miałem nadzieję, że nie zapyta o to, gdzie ona jest. Niestety, to było pierwsze pytanie jakie dostałem, zaraz po spotkaniu jej w salonie. Na szczęście udało mi się jej wkręcić, że musiała wrócić niezwłocznie do Stanów, bo zmienili termin sesji. Chociaż na jakiś czas, moja mama i siostra, będą myślały, że z nią jestem, ale kiedyś trzeba im się przyznać. Jednak jeszcze nie teraz. Za bardzo chyba w siebie wierzę, ale chciałbym im od razu przedstawić Danielle, jako moją dziewczynę, żeby zbytnio nie musieć gadać o Bailee. Uznają, że to niezręczne rozmawiać o byłej dziewczynie przy obecnej dziewczynie. Plan idealny.

Nie chciałem się już dołować, więc od razu przystąpiłem do planu sprawienia, że Danielle będzie moją dziewczyną. Często z nią pisałem,o niczym i o wszystkim. Starałem się jej także nie przeszkadzać, bo wiem, że szkoła jest dla niej ważna. Tak przynajmniej wynikało z jej opowieści.

Pewnego razu poszedłem do chłopaków i wymyśliliśmy, żeby pojechać sobie na weekend nad morze. Nie chciałem być jednym z tych chłopaków, którzy chcą wszędzie, gdzie się da, wciskać swoją koleżankę, w której są zakochani, jednak musiałem spróbować zapytać chłopaków czy Danielle może jechać z nami, jeśli, oczywiście, się zgodzi. Nie mieli z tym żadnego problemu. Wiedziałem, jak bardzo mnie w tym wspierają, żeby mi się z nią udało. Wpadli nawet na to, żeby poszukać nie byle jakiego hotelu i nam się udało. Chciałem, żeby się spodobał Danielle. Na początku myśleliśmy, żeby wziąć jeden pokój, czteroosobowy, ale dzięki wielkiemu mózgowi George'a, zarezerwowaliśmy dwa pokoje, po dwie osoby na każdy. A dziewczynie mieliśmy wmówić, że nie było takich, które pomieściłyby nas wszystkich w jednym. Trochę ryzykowny plan, ale raz kozie smierć.

Bardzo się ucieszyłem, kiedy usłyszałem, że chce z nami jechać i nawet nie musiałem ją o to błagać. Po powrocie z nad morza, nie mogłem myśleć o niczym innym, tylko o Danielle. Nie dochodziła do mnie myśl, że poznałem ją zaledwie niedawno i była tylko moją fanką, a teraz mogę spokojnie ją nazwać moją koleżanką. Wydaje mi się, że przez ten wyjazd chyba zacząłem lubić ją jeszcze bardziej.

Z racji, iż zrobiliśmy kilkanaście zdjęć na owym wyjedzie, postanowiliśmy parę z nich wrzucić na instagrama. Mieliśmy nadzieję, że Danielle się za to nie obrazi, bo na niektórych z nich, była właśnie ona.

Kiedy wróciłem do domu i ogarnąłem się po spędzeniu godzinie w pociągu, schładzać na dół, usłyszałem rozmowę mojej siostry z naszą mamą.

— To jest Bailee, mówię ci — szepcze Abbie. Po co o niej gadają? Kiedy słyszą skrzypienie schodów, przestają mówić i odsuwają się od siebie, jakby nic się nie stało. Podchodzę do lodówki, czując na sobie ich wzrok. Zaglądam do niej, po czym wyciągam jakiś jogurt. Kiedy wyjmuje z szuflady łyżeczkę i odwracam się w och stronę, opierając się o blat, widzę ich twarze, skierowane na mnie.

— Coś się stało? — pytam zdezorientowany. Obydwie patrzą na siebie nawzajem, a po chwili znowu na mnie.

— Jesteś pewny, że Bailee wyleciała na sesję? — pyta Abbie, bardzo powoli, jakbym dopiero co się uczył mówić. Przytakuję niepewnie, nie wiedząc, o co im chodzi. Moja siostra wzdycha, po czym pokazuje mi ekran jej komórki. Jest na nim Bailee z jakimś chłopakiem. Przytulają się. Chciałbym, żeby mnie to w jakiś sposób poruszyło, ale tak się nie dzieje. Już nie jestem w niej zakochany. Dziewczyny wyglądają na poruszone tym, że nie wyrażam żadnej emocji, przyglądając się zdjęciu. W sumie to nawet nie wiem, co mam powiedzieć. Dokańczam jogurt, po czym pudełko wyrzucam do śmieci, a łyżeczkę wkładam do zmywarki.

— Nie jest to dla ciebie dziwne? — zaczyna moja mama. — Że nawet jej tu nie było godziny i już „pilnie" musiała lecieć na rzekomą sesję.

If I fell |Blake Richardson|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz