#12 Plane, love, mood swings and period?

1.2K 24 45
                                    




Po paru sekundach się od siebie oderwaliśmy. Widziałam w jego oczach tą radość z jaką na mnie patrzył. Ostrożnie odstawił mnie na ziemię, a z mojej twarzy nie znikał uśmiech.

To wszystko co się dzisiaj wydarzyło zrobiłam dzięki niemu... To on uspokoił mnie przed meczem. Również to on zawsze we mnie wierzy i ratuje mnie z opresji...

Tak wiem ciągle to powtarzam, ale wszyscy mnie nazywają aniołem, a tak naprawdę jest nim on... To on dał mi dach nad głową i to on opiekuje się mną na co dzień otaczając mnie miłością, której „nie miałam" od wielu lat...

- O ja dziękuje! Ale mi nogi napierdzielają! - usłyszeliśmy Northa idącego w stronę korytarza.

- To co księżniczko? Zwijamy się? - zapytał łapiąc mnie za dłoń.

- Tak. Boże! Czy tylko mnie wszystko boli!? - zapytałam idąc za nim.

- Nie, mnie tak samo! - zaśmiał się.

Już miałam zejść po schodach kiedy usłyszałam za sobą czyjeś głosy.

- Em, Lauro? - odwróciłam się zdziwiona. Za mną stała drużyna Hydr. - Bo my...

- Słuchajcie jak chcecie znowu wyzywać mnie od szmaty i drwić ze mnie to lepiej zjeżdżajcie stąd. - przerwałam im krzyżując ręce na piersiach.

- Nie! My chcieliśmy Cię przeprosić... - nieco się zdziwiłam. - Nie powinniśmy tak do ciebie mówić. Słyszeliśmy o tym co się stało niedawno na lotnisku, dlatego jeszcze raz przepraszamy. My wszyscy... Prawda Liquido? - mówił ich kapitan pod koniec spoglądając na chłopaka w niebieskich włosach.

- Tak, tak przepraszam, że Cię walnąłem. - powiedział naburmuszony. - Chociaż trochę zasłużyłaś. - burknął pod nosem.

- LIQUIDO! - wrzasnęli wszyscy na raz.

- Dobra nic nie mówiłem!

- A tak przy okazji. Świetnie grałaś zwłaszcza ten numer ze szpagatem. Był odlotowy!

- Dzięki, i przyjmuje przeprosiny, a teraz wybaczcie, ale chłopak na mnie czeka. - powiedziałam odmachując im i podbiegając w stronę Shakera.

Pocałowałam go w policzek, a on objął mnie ramieniem i tak razem poszliśmy w stronę naszej szatni. Byłam naprawdę styrana. Jedyną rzeczą jaką marzyłam by zrobić było rzucenie się do łóżka i wtulenie w rozgrzanego chłopaka.

Weszliśmy do szatni gdzie byli już chłopacy.

- Woooo! - zaczęli klaskać i wiwatować kiedy weszliśmy.

- A za co te wiwaty? - zapytałam podchodząc do szafki.

- No jak to za co!? A dzięki komu dzisiaj wygraliśmy!? - powiedział do nas uśmiechnięty luźny Joe.

- Dzięki naszemu zakochanemu 10 i 11! - wrzasnęli wszyscy razem. Na co obydwoje się zaśmialiśmy.

W tym momencie wściekły El matador wyszedł z szatni z hukiem trzaskając drzwiami. Aż podskoczyłam przestraszona przytulając się do Shakera.

- Boże! A temu co się stało!? - zapytał chłopak głaszcząc mnie po głowie.

- Jest nieźle wpieniony. Podobno miał ostrą rozmowę z trenerem. Nawet możliwe, że jeśli jeszcze raz coś odwali to wywalą go z drużyny. - mówił Skrętny Tygrys wycierając włosy ręcznikiem.

- O kurczę... - powiedziałam stabilnie stając na ziemi.

- Nie przejmuj się Lauro, to nie twoja wina. Ktoś w końcu musiał go przyprowadzić do porządku... - zwrócił się do mnie Rasta.

„Anioł ze złamanym sercem || Supa Strikas fanfic ||"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz