Rekonwalescencja

70 27 54
                                    

Leżał w  łóżku przywiązany do drewnianej ramy mebla. W pomieszczeniu pełno było różnych roślin, które rozwiewały wokół siebie, charkterystyczny, ziołowy aromat.

– To już trzeci dzień, a ten zabijaka ani drgnie – powiedziała Kalikeja. W jej głosie można było usłyszeć  nieco irytacji, lecz również zmartwienia nad losem pacjenta.

– Zawołaj Shirke. To będzie jej ostatni egzamin.

Kapłanka niższego stopnia chwilę później zniknęła za wielkim mosiężnym drzwiami.

– Witaj, w czym mogę ci pomóc? – zapytała Shirke, wchodząc do pomieszczenia.

– Jesteś już wśród nas od dziesięciu lat.  Wykazujesz spory potencjał jeśli chodzi o wiedzę medyczną. Jednak żeby móc ruszyć w świat, by nieść pomoc musisz przejść ostatni egzamin. Dostajesz pod swoją opiekę ten przypadek. – Brązowe oczy dziewczyny błysnęły  spomiędzy  rozmierzwionych włosów. – Musze ostudzić Twoją ekscytację – dodała chłodno. – On tu leży już trzy dni bez żadnych oznak życia. Znikomy puls jest ledwie wyczuwalny pod lewym kolanem. Tylko dlatego nadal tu jest.
Żadna z metod, które tu poznałaś nie zadziałały. – Shirke zaczęła podwijać rękawy. – Najprawdopodobniej ma złamany kręgosłup. Dlatego został przywiązany. To wszystko. Jest twój. – Shirke skłoniła się w podzięce i podeszła zrobić pierwszy rekonesans pacjenta.

Rozpoznanie pacjenta zaczęła zupełnie wbrew procedurom. Medyczka nigdy nie powinna grzebać w rzeczach pacjenta. Dla swojego bezpieczeństwa.

Na złożonej odzieży pacjenta leżał medalion. Shirke z ciekawością wzięła go do ręki. Naszyjnik zwieńczony był głową wilka. Był zupełnie inny od tych, które pokazywał jej ojciec w dzieciństwie.
Łeb stwora w odróżnieniu od reszty był, tak jakby poplamiony kolorową farbą.  Teraz już wiedziała z kim ma do czynienia. Natychmiast go uwolniła. Nigdy nie wiadomo, jak mógłby zareagować, jakby się obudził związany, to czy by nie próbował się rozwiązać, a to tylko pogorszyłoby jego stan. Wreszcie wiedza, którą przekazał jej ojciec mogła zostać wykorzystana. Zgodnie z radami zaczęła przeszukiwać torbę wiedźmina. Poza rozmiękłym mięsem i jajem jakiegoś stwora znalazła flakoniki z płynami.

Ciekawość wzięła górę i odkorkowała oba, a wokół uniósł się intensywny zapach ziół i alkoholu.  Ciecz w jednym flakoniku była czerwona, natomiast w drugim naczyniu płyn był bezbarwny.   Shirke nigdy wcześniej nie widziała wiedźmińskich eliksirów. Podekscytowana podniosła drugi flakonik. Ktoś nabazgrał na jej etykiecie.

Na bardzo silny ból w małych dawkach.

Odkorkowała i wlała część buteleczki do ust pacjenta. Odkładając wszystko na swoje miejsce zaczęła obserwować co dalej będzie się działo.

Ku zdziwieniu Shirke, wiedźmin otworzył oczy i zaczął mamrotać.

– Zostaw ja, ty chuju – niezbyt wyraźne słowa wychodziły z jego ust. – Matko on nie może Cię tak traktować, pomogę ci. – Pacjent próbował zerwać się z łóżka. Niestety ból  przywiązuje do łóżka lepiej, niż niejeden łańcuch. Stęknął głośno, opadł i zasnął. Do pomieszczenia weszła najwierniejsza przyjaciółka Shirke.

– Chyba z nim koniec – powiedziała ponuro Iola, bezskutecznie próbując zapanować nad płomiennorudym kosmykiem opadającym na jej lekko haczykowaty nos.

Wiedźmin: Samuel [Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz