Rozdział 1

344 41 9
                                    

Zwickau, Hauptbahnhof ­— Daria Lewicka uniosła głowę znad czytanej książki, gdy w głośnikach usłyszała komunikat, że dotarła do celu. Ucieszyła się, że po ponad sześciu godzinach jazdy pociągiem i dwóch przesiadkach: w Zgorzelcu oraz w Dreźnie, zobaczy swoje przyjaciółki. Rudowłosa zamknęła książkę i schowała ją do torebki. Przeciągnęła się, gdy wstała z miejsca, a następnie wyciągnęła jedną z walizek spod siedzenia.

— Może pomóc? — Usłyszała za sobą głos, gdy już miała zamiar ściągnąć bagaż, który znajdował się na górnej półce. Odwróciła się do mężczyzny.

— Tak. — Uśmiechnęła się delikatnie, do młodego chłopaka, który zaoferował pomoc. Chwilę później, wysoki, szczupły blondyn postawił drugą walizkę na podłodze obok Darii.

— Dziękuję, miłej podróży — powiedziała grzecznie, opuszczając przedział, po czym szybkim krokiem przeszła do wyjścia. Jedną walizkę pchała przed sobą, a drugą ciągnęła.

— Ruda! — Usłyszała krzyk swoich przyjaciółek, gdy została przez nie zauważona. Szybko podbiegły, żeby pomóc z bagażami, a po chwili rzuciły się na szyję Darii i mocno ją wyściskały.

— Cześć, siostry Ksero — powiedziała ze śmiechem do bliźniaczek.

— Nawet nie wiesz, jak się cieszymy, że w końcu do nas dotarłaś — odezwała się Kinga, wysoka brunetka w okularach. 

Daria uśmiechnęła się nieśmiało. W pociągu długo myślała nad tym, czy aby na pewno podjęła dobrą decyzję o przyjeździe do Niemiec w poszukiwaniu pracy. Płakała, żegnając się z rodziną, a gdy wsiadła do przedziału, czuła ogarniającą ją tęsknotę. Jednak miała już dość pracy kelnerki w jednej z wrocławskich kawiarni, wielogodzinnych zmian do późnych godzin nocnych i nieoczekiwanych telefonów od szefa, że natychmiast musi stawić się na zmianie, chociaż powinna mieć dzień wolny. W ostatnich miesiącach było to nagminne. Nowe kelnerki nie radziły sobie z obowiązkami, a raczej wymaganiami szefa tyrana i potrafiły nie przyjść do pracy z dnia na dzień. Rudowłosa sama nie umiała wytłumaczyć sobie tego, jak ona wytrzymała tam tak długo. Nie raz chciała rzucić tę pracę w cholerę, ale widmo bezrobocia przerażało ją jeszcze bardziej. Wrocław to miasto studenckie i najchętniej takich osób szukali pracodawcy. Ona bynajmniej już studentką nie była.

— Też się cieszę. Szalone trio znowu razem — odpowiedziała, po czym wszystkie głośno się roześmiały, zwracając w ten sposób na siebie uwagę osób stojących na peronie.

— Chodźmy do samochodu. Pewnie jesteś wykończona podróżą? — zapytała Patrycja, druga z sióstr.

— Oj bardzo, miałam wrażenie, że jadę w nieskończoność.

Dziewczyny ruszyły w stronę wyjścia z dworca, rozmawiając o tym, gdzie Daria ma złożyć swoje CV. Ona słuchała tego wszystkiego z zainteresowaniem i nadzieją, że w końcu będzie pracowała w wyuczonym zawodzie. We Wrocławiu się nie udało. Gdy roznosiła swoje CV, już na wstępie słyszała, żeby nie robiła sobie nadziei, bo wcześniej zatrudnią kogoś znajomego lub z polecenia, niż całkowicie obcą osobę. Takie słowa były dla niej niczym kubeł zimnej wody wylany na głowę. Myślała, że może przyjmą ją, w którejś z placówek, gdzie odbywała praktyki, bądź staż, ale też nic, pomimo, że wszyscy byli zadowoleni z jej pracy i zaangażowania. Chciała wykonywać zawód, który był jej pasją, a spotkała się z ogólnie panującym nepotyzmem. Nagle ich rozmowa została przerwana, kiedy to wychodząc z dworca, jakiś mężczyzna dosłownie staranował Darię. Biegnący na pociąg chłopak z impetem wpadł na dziewczynę, przewracając ją na ziemię, a po chwili sam tracąc równowagę, wylądował na niej. Ruda boleśnie upadła na posadzkę, przymykając oczy. W duchu przeklinała nieostrożną osobę. Gdy otworzyła oczy, ujrzała twarz młodego bruneta, który spojrzał na nią przepraszająco, po czym od razu z niej wstał.

Open your eyes [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz