Rozdział 12

169 34 31
                                    

Ruda toczyła walkę z samą sobą. Z jednej strony chciała poczuć, jak to jest, siedząc tak wysoko, z drugiej bała się, że przez jakiś nieostrożny ruch wydarzy się tragedia. Przeniosła wzrok na dłoń Richarda. Zrobiła krok do przodu, ale nie chwyciła go za rękę - zignorowała jego gest. Brunet zmieszany położył dłoń na udzie. Dziewczyna usiadła na belce i przesunęła się w lewo, po czym kurczowo chwyciła się metalowego przedmiotu.

— Brawo za odwagę — zaśmiał się Freitag, na co przewróciła oczami. Patrzyła przed siebie w milczeniu, upajając się nieziemskim widokiem.

— Masz skłonności samobójcze? — zapytała po chwili.

— Słucham? — Brunet spojrzał na nią z niedowierzaniem, zastanawiając się, czy faktycznie zadała takie pytanie.

— Musisz mieć, skoro uprawiasz taki sport. Pozostali zawodnicy też mają? — Chłopak spoglądał na profil jej twarzy i kręcił głową, uśmiechając się pod nosem.

— Ja nie mam i wątpię, żeby pozostali mieli — odezwał się, przenosząc wzrok przed siebie. — Sport jak każdy inny. — Wzruszył ramionami. — Fakt, jest niebezpieczny, ale zaczyna się go trenować jako dziecko, a wtedy inaczej się na to patrzy. Wtedy nie ma się w sobie takiego dużego poczucia strachu, raczej ciekawość, a potem przez wiele lat doskonali się technikę i to wchodzi w nawyk. Staje się częścią życia. Potem jako zawodnik też muszę zostawić strach gdzieś za sobą, inaczej musiałbym skończyć z tym sportem. Każde zawahanie się, może doprowadzić do groźnego upadku.

Kiedy skończył mówić, kątem oka zauważył, że Daria intensywnie mu się przygląda. Odwrócił głowę w jej kierunku i w milczeniu patrzyli na swoje twarze. Na włosy, oczy, usta. Lustrowali każdy milimetr. Richard mocniej przełknął ślinę, gdy zobaczył, jak Lewicka oblizuje wargi. Pochylił się lekko w jej kierunku, zastanawiając się, czy pocałunek byłby na miejscu. Coś ciągnęło go do niej, ale nie był pewny, czy ona też coś takiego czuje. Miał wrażenie, że w dalszym ciągu nie ufa mu, jest wycofana, a jego tygodniowe milczenie raczej nie sprawiło, że coś w tej kwestii się zmieniło. Skarcił siebie w duchu za ostatnie postępowanie. Wyprostował się, kiedy Ruda spojrzała przed siebie. Wziął głęboki wdech i przeczesał dłonią włosy.

— I tak uważam, że jesteś wariatem — zaśmiała się Daria.

— Skoro tak, to ty też jesteś.

— Ja? Niby dlaczego? Jestem spokojną niczym niewyróżniającą się, pracującą kobietą.

— A to, że wyłamałaś się z rodzinnej tradycji i nie zostałaś prawniczką, nie czyni cię wariatką? Kto normalny by tak zrobił? — odpowiedział zaczepnie, a Lewickiej zrzedła mina, gdy usłyszała te słowa. Ona uważała się za wyrzutka. Gdyby wiedziała, jakie konsekwencje będzie niosła za sobą jej decyzja, odnośnie wybranego zawodu, poszłaby na to cholerne prawo.

— Pewnie tak — odezwała się, po czym mocno zaczęła zaciskać szczękę. Brunet przyglądał się, profilowi jej twarzy, zauważając nerwowy ruch mięśni.

— Miałaś z tego powodu problemy?

Daria wzruszyła ramionami, a potem cicho wypuściła powietrze z płuc. Starała się pozbierać myśli. Nie była pewna, czy powinna mówić mu o takich rzeczach. Poza tym bała się, że emocje wezmą górę i rozklei się przed nim, a tego chciałby uniknąć. Spoglądała na rozpościerające się w oddali góry.

— Problemy... — Zaczęła mówić, kiedy odnalazła w sobie trochę odwagi. — Jeśli kilkumiesięczne nierozmawianie z ojcem oraz niewidywanie się z rodziną można nazwać problemem, to tak. — Dodała po chwili, przymykając oczy. Bała się, że za chwilę nie wytrzyma i po policzkach spłyną łzy. Richard uniósł brwi do góry, gdy to usłyszał.

Open your eyes [Richard Freitag] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz