innocence

1.1K 36 20
                                    

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. To wyjątkowy czas dla nas wszystkich. Razem z Lili (jak co roku) wybieramy się do mojego rodzinnego miasta. Święta spędzamy u mojej mamy, z najbliższą rodziną. Mimo złych wspomnień kocham to miasto. W końcu tam się wychowałem, sentymenty mnie nigdy nie opuszczą. To też idealny moment na spotkanie z Niallem i Zaynem.

— Tato! Jak będziemy na miejscu to Niall nas odwiedzi? Wujek zawsze daje mi dużo słodyczy!

— Lili, wiesz, że są niezdrowe.. Ale tak, odwiedzi. — Uśmiechnąłem się.

— To cudownie! Kocham cię!

To najlepsze słowa, które dzisiaj usłyszałem. Uwielbiam ją uszczęśliwiać. Mój mały promyczek nadziei w tym ponurym świecie.

Gdy zawitaliśmy ponownie w Anglii, dziewczynka była w niebo wzięta. W sumie to już prawie dziewczyna.. Nie. Dla mnie to będzie mała słodka Lili. Dokładnie taka jak w dzień swoich narodzin.

Po południu byliśmy w domu mojej mamy. Ten sam dom, który kiedyś kupiłem. Ah, wspomnienia. W kuchni unosił się cudowny zapach wigilijnych potraw.

— Starzeje się, ale nadal kocham twoje jedzenie mamo. — Pocałowałem policzek kobiety.

— Babciu, mogę już robić pierniki? — zapytała.

— Oczywiście kochanie, Gemma zaraz ci pomoże wszystko naszykować.

Gdy moja siostra odeszła na bok wraz z Lily, rodzicielka spojrzała mi w oczy.

— Ile jeszcze tak wytrzymasz?

— O co ci znowu chodzi? — Wywróciłem oczami.

— Dobrze wiesz o co, o kogo. — Uniosła podejrzliwie brew.

— Daj spokój mamo, wiesz, jaki on jest.

— Nie Harry, jaki on był. Wiem, co zrobił. Wiem, jak cię skrzywdził, ale on co roku, od piętnastu lat w każde święta dzwoni do mnie, pyta o ciebie, wytłumaczył mi wszystko.

— Cieszę się, że masz z nim taki wspaniały kontakt! Naprawdę! Może to on będzie lepszym synem? — syknąłem. — Poza tym, ze mną się nie kontaktuję.

— Przestań, wiesz, że chodzi mi o Twoje szczęście! Wiem, że za nim tęsknisz. Wszyscy wiemy. — westchnęła mieszając barszcz. — Nie dzwoni, nie kontaktuję się, bo mu zabroniłeś i każdą próbę odrzucasz. Pomyśl o tym Harry.

— Babciu, piernik w kształcie serduszka jest specjalnie dla ciebie. — Uśmiechnęła się.

— Dziękuję kochanie — odpowiedziała. — Teraz leć się przebierz, niedługo Niall i Zayn przyjdą na kawę.

— A co my tu mamy dla naszej Lili.. — zawołał blondyn wręczając prezent.

Śmiech, prezenty, rodzinna atmosfera. Tymczasem ja chodzę po śniegu myśląc o słowach mamy. Sam nie wiem co robić. To jest chore, oni nie zdają sobie sprawy co on naprawdę zrobił. Z drugiej strony moje serce go potrzebuje. Lili nie będzie wiecznie przy mnie. Już nie jest malutką dziewczynką. Czas leci. A ja nadal nie umiem zaufać..

— Harry?

— Uhm, tak Niall? — Zmarszczyłem brwi widząc Lili, Nialla i Zayna ubranych w ciepłe kurtki i buty. — Wybieracie się gdzieś?

— W sumie to.. Wybieramy. Pójdziesz z nami — oznajmił.

— Oh, a mogę wiedzieć dokąd?

— Do kawiarni! Na ciepłe kakao z piankami tato, by poprawić ci humor. — Posłała mi uśmiech.

— No dobrze, niech będzie. Nie odmówię dziecku.

Uniosłem brew widząc porozumiewawcze spojrzenia między Niallem i Malikiem, postanowiłem ostatecznie to zignorować. Oni ciągle patrzyli na siebie jakoś podejrzliwie. Nic nowego. Droga minęła nam spokojnie, w przyjemnej atmosferze. Poczułem mały podstęp nie widząc żadnej kawiarni. Jedynie jakiegoś mężczyznę. Chłopaki z moją córką poczekali trochę dalej, dając mi więcej luzu.

— L-Louis? — szepnąłem niedowierzając. Wyglądał.. Wow. O niebo lepiej niż ostatnim razem kiedy go żegnałem. Nie miał drogich ciuchów, ani samochodu. Poczułem jak mój żołądek skręca się w nieprzyjemny sposób.

— Harry, nie zdążyłem Ci nic wyjaśnić. Zayn miał rację, dobrze zrobił, że o wszystkim ci powiedział.. Gdy cię straciłem, ja.. Poczułem coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Postanowiłem, że muszę się zmienić. Moje serce należy tylko do ciebie. Poszedłem na terapię.. Odpokutowałem swoje winy. Rzuciłem te robotę, wszystko dla ciebie — szepnął dotykając mojej dłoni. — Wiem, zjebałem sprawę. Czekałem na to tyle lat.. Myślę, że dojrzałem przez ten czas. Już nie jesteś młodym chłopakiem.. A nasza córka jest taka duża. Jedyne co chcę, co chciałem Ci wtedy powiedzieć to przepraszam.

Stałem bez ruchu z uchylonymi ustami. Moje serce biło jak szalone. Mało myślałem, po prostu wbiłem się w usta szatyna. Szybko pocałunek zamienił się w namiętny. Słone łzy spływały mi po twarzy.

— Może jestem głupi, ale kocham cię. I nigdy nie przestałem. — Uśmiechnąłem się szeroko. — Zawsze będę cię kochał, Louis.

Tomlinson nic nie odpowiedział, jedynie się uśmiechnął.

— T-tato? — Lily uniosła brwi przyglądając się Louisowi.

— Oh, nasza córka.. Wiedziałem, że wyrośnie z niej piękna dziewczyna.. Po Harrym oczywiście. — Puścił mi oczko. — Cieszę się, że mogę cię w końcu poznać.

— Dobra, zwijamy się, pięknie było was w końcu pogodzić bo ja i Zayn mieliśmy dość słuchania jednego i drugiego.

— Miałem wyrzuty sumienia kiedy Harry odszedł po moich słowach. Postawienie Louisa na nogi dużo pracy nam zajęło, ale czego się nie robi dla szczęścia dwóch przyjaciół — mruknął mulat.

I takim sposobem przy wigilijnym stole usiedliśmy w pełnym składzie. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem. Jedno wiem, nie kierowałem się rozumem, a sercem, które dość się nacierpiało przez ostatnie lata.

— Mogę być twoim głupkiem, co ty na to? — Uśmiechnąłem się zaczepiając Louisa.

— Bądź kim chcesz. Ważne, żebyś po prostu był w moim życiu.. A teraz pocałuj mnie ty głupku. — Prychnąłem widząc język szatyna. Uciszyłem go pocałunkiem.

Zawsze znajdę miejsce dla niego w moim sercu.

———

I takim sposobem kończę opowiadanie hehe, jeśli się podobało to się cieszę. Za błędy przepraszam. Możecie pisać o czym chętnie byście czytali nowe opowiadanie. Przypominam, że You Make Me Strong nadal kontynuuję, więc jeśli macie ochotę to zapraszam!
Dziękuję! M. x

Innocence | larry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz