czas

825 41 7
                                    

Bałem się. Cholernie się bałem. Siedzę tutaj od kilkunastu godzin i nadal nie wiem co ja tu robię i dlaczego akurat mnie zabrali? Bo mieszkam u Tomlinsona? W co on był zamieszany?

Już rzygam kaszą, szynką i suchym chlebem. Ciągle to samo. Obrzydliwe. Boli mnie tyłek a na ciele mam pełno siniaków. Wszyscy się zmówili i stwierdzili o chodźmy zgwałcić Harry'ego, bo czemu nie?

Ja się stąd nigdy nie wydostanę. Już mi się łzy skończyły. A ten ciemny facet nadal słowem się nie odezwał. Patrzył na mnie tym swoim groźnym wzrokiem. Gówno.

— Zostaw mnie kurwa, mam was dość — wysyczałem.

— Haha, nie bądź śmieszny kochanie, chcesz dostać karę? — zawołał jeden z tych większych szympansów.

— Nie jestem dzieckiem żeby dostawać kary — prychnąłem.

— To dlaczego Tomlinsonowi pozwoliłeś na taki układ? Króliczku?

Nic nie odpowiedziałem. Zatkało mnie. Ja już nie pojmuję tego co się dzieję. Spojrzałem w jeden punkt. Oni mieli jakiś podsłuch czy kamery, a może Louis z nimi spiskuje? Cholera wie co temu alkoholikowi siedzi w głowie.

— Louis po mnie wróci!

Louis po mnie wróci! Louis po mnie wróci! — zaśmiał się. — Nie bądź śmieszny, wiesz ilu miał takich przed tobą? I pewnie znajdzie kogoś nowego na Twoje miejsce, masz ryż, zjedz coś lepszego.

Pokręciłem głową przemuszając się do zjedzenia łyżki ryżu. Nie jestem głodny, ale wiem, że nie dostanę nic więcej do wieczora. Ruszałem stopami w rytm deszczu uderzającego o okno.

— Przestaniesz? Wkurwia mnie to — sapnął goryl.

— A co jeśli nie? — Uniosłem brew.

Zamiast odpowiedzi dostałem plaskacza prosto w twarz.

— Dostaniesz mocniej, jak się nie ogarniesz kurwo.

Łzy napłynęły mi do oczu. Na nowo myślę, że jestem rasową dziwką. Ehh. Ciężkie to wszystko. Mamo, zabierz mnie stąd.

Zasnąłem na chwilę jednak nie dali mi pospać. Mam czerwone i piekące oczy, byłem naprawdę zmęczony. Patrzyłem się w sufit w myślach śpiewałem swoją ulubioną piosenkę.

Dziwne jest to, że im się nie nudzi stanie i pilnowanie mnie, ja walę. Co za puste olbrzymy. Minęła kolejna godzina. Tracę nadzieję na powrót. Mogłem zostać u tego zjebanego gościa. Ucieka od problemów.

Cichy dźwięk jakiegoś pojazdu dobiegł do moich uszu. Unioslem brwi widząc jak okna przy suficie pękają na milion kawałeczków. Uśmiechnąłem się lekko widząc ubranych na czarno facetów z maskami. Było ich około dziesięciu. O wiele więcej niż tych debili co mnie porwali. Zauważyłem bronie i różne.. Dziwne rzeczy. Rozdzielili się atakując moich porywaczy. Jeden zdążył uciec.

— Tomlinson! — zawołał mężczyzna. W końcu się odezwał! Pociągnął Louisa do tyłu ściągając maskę z jego twarzy. — Tak długo się nie widzieliśmy.. — Przystawił nóż do jego krtani. Nie widziałem w oczach szatyna strachu. On w ogóle ma uczucia? — Czas żeby twój przydupas poznał prawdę! Pamiętasz mnie? Michael Will.. Brat bliźniak Jacksona! — wykrzyczał zalewając się łzami. — Wiem co zrobiłeś! Tyle lat na to czekałem! Pora zemsty, nie ucierpisz ty, ale ten chłopak.. Zabrałeś mi najważniejszą osobę, zrobię to samo, nie zasługujesz na miłość skurwielu!

— Mike, nie damy rady, za dużo ich, szybko —  mruknął. Zanim Louis, Zayn i jego ekipa mogli zareagować jeden z goryli podpalił rozlaną na ziemi benzynę. A ja myślałem, że to woda. Zacząłem się rzucać próbując rozplątać węzły. Nie udało mi się. Straciłem przytomność. Zanim to się stało zdążyłem spojrzeć w te niebieskie oczy.

Zajęci ratowaniem mnie spuścili bandę z oka, przez co zdążyli się wymknąć. Przez rozbite okno wpadła drabina do helikoptera.

— To jeszcze nie koniec! — wykrzyczał Michael.

To jeszcze nie koniec...

Innocence | larry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz