Wedding

1.1K 98 62
                                    

(Ogólnie to już i tak nikt tego nie czyta to może jeszcze trochę spróbuje pociągnąć tego ff)

Killua pov.
Przyszedł wyczekiwany przeze mnie i Gona dzień, a mianowicie ślub Kurapiki i Leorio.
Już od samego rana Freecss krzątał się po mieszkaniu, by jak najlepiej móc się przygotować na to wydarzenie. Oczywiście to ja musiałem mu zawiązywać krawat, gdyż Gon za nic w świecie tego nie potrafi.
W kościele mieliśmy zjawić się o godzinie 10, ale mój chłopak a przy tym najlepszy przyjaciel kazał nam wyruszyć o ósmej, żeby na pewno się nie spóźnić. (Tak Gon bardzo chciał być na czas specjalnie dla kurapiczki i Leorio).
Jak tylko przyjechaliśmy, usiedliśmy na krzesłach w drugim rzędzie zaraz za tymi zarezerwowanymi dla pary młodej.
Czekaliśmy w napięciu na rozpoczęcie ceremonii. Prawie podskoczyliśmy gdy głuchą ciszę nagle przerwała głośna muzyka. Odwróciliśmy głowy i zobaczyliśmy Kurapikę wchodzącego do świątyni. Jego suknia wyglądała na żywo jeszcze lepiej niż Na zdjęciu. W jego rękach można było dostrzec bukiet białych róż, po dokładniejszym przyjrzeniu się, dostrzegłem, że idealnie po środku białych kwiatów znajduje się jeden czerwony, co miało chyba symbolizować szkarłatne oczy naszego przyjaciela.
"Akaku, Akaku Akaku"- rozbrzmiewały słowa w rytm kroków blondyna.

Ślub trwał maksymalnie godzinę, potem wsiedliśmy do auta i jechaliśmy w kolumnie zaraz za nowo pobraną parą, trąbiąc przy tym niemiłosiernie. (Taka tradycja ślubna żeby nie było)
Zajechaliśmy do miejsca w której miało odbywać się wesele i zaczekaliśmy chwilę, by móc złożyć naszym przyjaciołom życzenia i wręczyć nasz prezent. Gdy już to uczyniliśmy weszliśmy do dużej sali z dziesięcioma długimi stołami, które uginały się od nadmiaru jedzenia.
Siedliśmy an naszych miejscach, które oczywiście były miejscami najbliżej nowożeńców i czekaliśmy na rozwój wydarzeń.
Najpierw leorio coś gadał i bardzo przynudzał, ale nie miałem serca mówić tego na głos. Dopiero po jakiejś godzinie impreza zaczęła się rozkręcać, wyszedłem na dwór gdyż było mi duszno, ale to był chyba zły pomysł. Zaraz przy wejściu siedziała trupa fantomu w kółeczku i grali w jakąś grę. Zastanowiło mnie to, gdyż byłem pewien, że kurapika nigdy by ich nie zaprosił na swój ślub.
Szybko ominąłem trupę i usiadłem na ławeczce lekko oddalonej od tej hucznej zabawy. Po jakimś czasie zauważyłem Illumiego wybiegającego z budynku, jego twarz była zakryte przez dłonie chłopaka, tak jakby mój brat właśnie.... płakał??

Illumi pov.
Słyszałem, że ten femboy z arachnofobią i ley oreo się pobierają, wiec razem z hisoką postanowiłem wybrać się na ich wesele. (oczywiście bez zaproszenia, ale kto bogatemu zabroni)
Co do rudowlosego, jesteśmy ze sobą już miesiąc i dość dużo razem przeżyliśmy. Zmuszony byłem zamieszkać u tej czerwonej małpy gdyż moje mieszkanie było w ruinie, ale szczerze mówiąc, nie przeszkadzało mi mieszkanie razem z mężczyzną. Morow jest zaskakująco opiekuńczą osobą. Nigdy bym nie przypuszczał, że ten człowiek mógłby się tak zachowywać, a tu proszę.

~Time skip~
Jechaliśmy razem na przyjęcie weselne autem Hisoki, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a w tle leciała muzyka. Mężczyzna nagle przestał opowiadać mi o właściwościach bungeegum i podgłośnił muzykę
~Young lovers with their legs tied up in knots, young lovers with their legs tied up in knots~ brzmiał fragment na który Chłopak podgłośnił radio. Hisoka spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Zajęło mi chwilę by zrozumieć przesłanie, a gdy tylko zrozumiałem spaliłem buraka i odwróciłem głowę. Kolejny fragment tej piosenki który wyłapałem brzmiał:
~my daddy's got a gun, my daddy's got a gun~ w momencie wypowiadania słów "gun" Hisoka podsuwał mi kartę przed twarz, co również miało na celu mnie zawstydzić.

Po tej długiej podróży w aucie wreszcie dojechaliśmy na miejsce wesela. Podróż zajęła nam bardzo dużo i zaczęło się już powili ściemniać, a to wszystko wina Hisoki, który bawił się w podgłaśnianie i ściszanie radia do kilka sekund tylko po to żebym ja się rumienił. Weszliśmy do salki i usiedliśmy na wolnym miejscu. Impreza już się rozkręciła, a co za tym idzie już niektórzy byli bardzo podpici.
-Illu...- przerwał ciszę Hisoka
-Hm?- spytałem i spojrzałem na chłopaka. Ten tylko podał mi jedną ze szklanek które trzymał w ręku. Prawdopodobnie był to jakiś mocny alkohol, gdyż Mój chłopak zaczynał być wstawiony bo jednej szklance.
-Illu słońce idę na sekundę na dwór, ok? - zapytał mężczyzna. Trochę myślałem czy mogę go puścić samego, w tym stanie mężczyzna jest nieobliczalny, ale ostatecznie kiwnąłem głową, że chłopak  może iść. 
Siedziałem sam popijając sok pomarańczowy, jakiś mężczyzna myśląc ze jestem laską 9/10 siadł i próbował mnie podrywać. Jego reakcja kiedy dowiedział się, że jestem mężczyzną była bezcenna, zaczął uciekać potykając się o kilka kroków i prawie miażdżąc sobie twarz o podłogę.

Hisoka nie wracał już od 15 minut i trochę zaczynałem się martwić, postanowiłem pójść i go poszukać. Wstałem i zacząłem kroczyć ku wyjściu, jednak skierowałem się do łazienki, gdyż po takiej ilości soku jednak miałem prawo. Na szczęście, lub nie, spotkałem Hisoke. Moje serduszko połamało się na milion kawałeczków, gdy zobaczyłem go całującego się z Chrollo. Nie powiedziałem nic, nie miałem na to siły, wybiegłem tylko zakrywając teraz dłońmi. Teraz ogarnąłem, że nie miałem jak wrócić gdyż przyjechaliśmy autem Hisoki. "Jestem Łowcą"- pomyślałem-"na egzaminie biegłem więcej niż stad do mieszkania mojego (już chyba nie) chłopaka".
Moja "podróż" zajęła pół godziny, wbiegłem do apartamentu, szybko wyciągając jakąś pierwszą lepszą walizkę. Poszedłem z nią do sypialni, by spakować moje wszystkie rzeczy.
Układałem ubrania mocząc je łzami, które swobodnie spadały po moich policzkach. Jedyne pytanie które miałem teraz w głowie to: "czemu?".
Czemu on przyszedł wtedy? Czemu udawał, że zależy mu na mnie? Czemu dał mi nadzieje, że wreszcie jest ktoś kto mnie kocha? Czemu się przed nim otworzyłem....... czemu?
Po spakowaniu się wybiegłem z mieszkania rudowłosego i skierowałem się do tego należącego do mnie. Było ono już wyremontowane, ale nie mówiłem nic Hisoce, ponieważ chciałem nadal mieszkać z mężczyzną.
Walnąłem walizkę na łóżko, a sam poszedłem usiąść na parapecie. Ów miejsce było moim "bezpiecznym miejscem", gdy tylko coś się działo siadałem na nim i czułem, że tu mi nic nie grozi.
Nagle znów zacząłem płakać, a przez moją pamięć zaczęły przelatywać wspomnienia z moim byłym chłopakiem. 
Pierwszy był moment w którym siedziałem tak jak teraz i płakałem z porozbijaną porcelaną po pokoju.
Następnie przypomniało mi się jak robiłem spaghetti (które potem spaliło mieszkanie, ale mniejsza o to).
Kolejnym wspomnieniem było to, jak mały chłopiec w sklepie mnie missgenderował i razem z Hisoką udawaliśmy parę.
Potem dzień w którym wpadłem z tym chłopakiem do wanny, był to pierwszy raz kiedy powiedział "kocham cię".
Następnie zaczynało mi się przypominać jak poszliśmy do parku i poślizgnąłem się na mokrym bruku, całowałbym ziemie gdyby nie to, że mężczyzna złapał mie w tali nie pozwalając mi upaść.
Kolejnym wspomnieniem było jak tańczyliśmy w jego mieszkaniu do wolnej muzyki, wtuleni w siebie przy odgłosach ognia palącego się w kominku, który mężczyzna zamontował specjalnie dla mnie, bo wiedział, że uwielbiam ten klimat.
Przypomniał mi się nasz pierwszy raz, który był tak magiczny, że nie jestem w stanie dokładnie go odtworzyć.
Kolejne ze wspomnień przelatywały w mojej głowie tak szybko, że ledwo co mogłem połapać się o co chodzi.
Zmęczony i przytłoczony tym wszystkim, zasnąłem opierając głowę o lodowatą szybę
————————————-
Najdłuższy rozdział typy, ogólnie to moja wena w nocy gdy chce iść spać mówi-"dzień dobry", a za dnia mówi-"dobranoc".
Btw, tekst piosenki pisany z pamięci wiec przepraszam jeśli są jakieś błędy.
~1200 słów

Pure blood [hisoillu Hisoka x Illumi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz