Rozdział 6

338 29 30
                                    

Levi

Kiedy dotarliśmy do kuchni postawił mnie. Patrzył na mnie z góry jebany wieżowiec. W sumie podobało mi się to, że jest ode mnie wyższy. Nie żebym miał jakieś szczególne upodobania. Nie jestem gejem, ale nie ukrywam, że faceci również mi się podobają, ale czy Eren jest jednym z tych facetów.. Nie wiem.

-Więc Levi, co chciałbyś zjeść? -zapytał brunet

-Co mi dasz do zjem. -zawstydziłem się

-Więc co powiesz na kanapki z serem, szynką i pomidorem?

-Nie lubię pomidorów.

-A mówiłeś, że zjesz cokolwiek.. No dobra, to bez pomidora?

-Zjem.

Eren się zaśmiał i zaczął szukać składników do śniadania. Ja sobie usiadłem na krześle i się mu przyglądałem.

Po dłuższej chwili śniadanie było gotowe. Postawił przedemną talerz pełen kanapek, a sobie zrobił zaledwie dwie.

-Ty sobie żartujesz chyba. -burknąłem - nie zjem tyle, zamień się.

-Ale Levi na pewno jesteś głodny, jak nie zjesz wszystkiego to dokończę, a teraz jedz i nie gadaj bo się udławisz.

-Mhm.

Zamieściłem jedynie dwie i pół kanapki. Próbowałem upchnąć jeszcze te połówkę, ale nie mogłem. Opadłem na krzesło i podziwiałem moją ciążę spożywczą.

-Co ja z tobą mam... -powiedział i wziął mój talerz.

Zdziwiłem się kiedy zaczął jeść moją pozostawioną połówkę.

-NIE JEDZ TEGO, ODDAWAJ! -wkurzyłem się.

Wyrwałem mu już nadgryzioną przez niego połówkę kanapki i ją wchłonąłem z prędkością światła. Prawie się przy tym udusiłem, ale sobie poradziłem.

Eren

Chciało mi się śmiać. Levi to naprawdę zabawny facet. Chwilę wcześniej umierał z przejedzenia, a teraz połknął w całości pół kanapki.

-Levi, czy ty się dobrze czujesz? Mogłeś się utopić.

-Ufufufufufufu -odpowiedział tylko

-Co mówisz? Chcesz pić? Levi żyj! -zacząłem nim potrząsać na wszystkie strony.

Chyba jednak nie zdołał przełknąć takiej ilości jedzenia. Zaczęła się akcja ratownicza. Musiałem go ściskać, klepać i Bóg jeden wie co jeszcze. Na szczęście go odratowałem.

-Levi na Boga, nie strasz mnie więcej. Idź się umyć, bo wiem że wczoraj tego nie zrobiłeś.

-Ale ja nie mam ubrań na zmianę, w co mam się niby ubrać? Co mi da mycie jak założę brudne ciuchy i znowu będę brudny.

-Dobra, więc ja pójdę do sklepu i ci coś kupię chociażby jakieś spodnie. Idź się umyć, ja to ogarnę.

-Nie, nie wydawaj na mnie pieniędzy, już chcesz jechać na wakacje ze mną. Dam sobie radę chociażbym miał siedzieć cały dzień z gołą dupą. Wypiore ubrania i poczekam aż wyschną.

-Pieniądze to nie problem, oczywiście nie przeszkadza mi patrzenie cały dzień na twoje nagie ciało, ale jakbyś chciał gdzieś wyjść to musisz się ubrać. Nie martw się, oddasz mi jak będziesz miał.

-Ale..

-Nie ma żadnego ale. Daj mi twoje rozmiary ubrań i resztę zostaw mi.

-No dobra, więc spodnie to będzie S albo XS nie jestem pewien, koszulka to może być M bo lubię luźniejsze. Resztę sam dobierzesz, wiesz jak wyglądam.

-Dobra, więc ja jadę na zakupy, a ty się grzecznie myj.

-Okej..

|Ereri| Opowieść o pewnym słodkim włamywaczu, który zmienił moje życie. |Ereri| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz