Rozdział 9

292 25 33
                                    

Eren

Martwiłem się o Levia do tego było mi smutno, że nie chciał ze mną spać.

Nudziło mnie siedzenie w pustym pokoju więc postanowiłem iść spać. Nie było jakoś szczególnie późno, ale ta cisza mnie usypiała.

Przebrałem się i położyłem do łóżka. Nie mogłem zasnąć, bo ciągle nie dawało mi spokoju to, że go bolało serce. Może jest na coś chory? Może się przemęczał kiedy nie było mnie obok? Myślenie o tym zajęło mi dużo czasu. Zanim się zorientowałem, było po drugiej.

Obróciłem się na plecy i nadal bez skutku próbowałem zasnąć. Zegar tykał jakby głośniej niż wcześniej, pokój stawał się większy. Czy tak wygląda prawdziwa samotność?

W końcu nie wytrzymałem i poszedłem do Levia. Nie chcę spać sam, bo to bolesne.

Kiedy już wszedłem do jego pokoju zobaczyłem, że on wcale nie śpi. Siedział w kącie pokoju i się zwijał z bólu.

-Levi, czemu do mnie nie przyszedłeś? Pojechalibyśmy do szpitala, prywatnego lekarza cokolwiek. -chciało mi się płakać

-N-Nie chciałem r-robić problemu, ale teraz już na pewno nie wytrzyma... -stracił przytomność

Spanikowałem i sam już nie wiedziałem co robić. Zacząłem go wołać i prosić aby otworzył oczy, ale na darmo.

Kiedy odzyskałem zdrowy rozsądek zadzwoniłem na pogotowie, na szczęście nie musiałem długo czekać. Przyjechali kilka minut później i go zabrali. Kazali mi zostać w domu i czekać na jakieś wieści, ale jak do cholery mam spokojnie siedzieć w domu?

Mimo wszystko uspokoiłem się i zacząłem myśleć o pozytywnych rzeczach. Chociażby o tym, że kiedy Levi wyjdzie ze szpitala znowu będzie przy mnie.

Poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę, raczej już dzisiaj nie zasnę.

Czy Levi wiedział, że ma problemy z sercem? Może nie miał pieniędzy aby się leczyć? Znowu te przeklęte myśli.
Uderzyłem pięścią w stół. Mam dość, jadę do tego szpitala i sam zobaczę co się tam dzieje.

Time skip (w szpitalu)

Poszedłem do recepcji zapytać się o Levia, niestety wredna stara jędza nie chciała mi nic powiedzieć, bo nie jestem członkiem rodziny. Wkurzyłem się po raz sam już nie wiem który dzisiaj i usiadłem na ławce w poczekalni. Zdziwiłem się kiedy zobaczyłem tyle osób o tej porze. Dochodziła czwarta, a tu taki tłum.

Nie lubiłem szpitali. Kojarzyły mi się tylko z śmiercią, ale to dziwne, bo są po to aby ratować życia.

Z każdą minutą byłem co raz bardziej zdenerwowany. Nie wiem co ci ludzie sobie myślą, nawet nie chcieli mi powiedzieć na jakim jest oddziale.

Podniosłem się z ławki i chodziłem  po całym pomieszczeniu. Wszyscy się na mnie patrzyli, ale co mnie to obchodzi? Niech patrzą, ja doskonale wiem co robię.

Chodziłem tak dobre pół godziny. Teraz kiedy już byłem oazą spokoju postanowiłem pójść JESZCZE RAZ ZAPYTAĆ TEJ CHOLERNEJ CZAROWNICY GDZIE JEST LEVI.

-DZIEŃ DOBRY, TO ZNOWU JA. CZY MOŻE MI MIŁA, PIĘKNA I CUDOWNA PANI POWIEDZIEĆ, GDZIE JEST MÓJ MĄŻ? -babę zamurowało

-To pana mąż? Mógł pan tak od razu. Już sprawdzam, proszę chwilę poczekać.

Co? Serio wystarczyło powiedzieć, że jest moim mężem?

-Więc pan Ackerman jest na drugim piętrze w pierwszym skrzydle. Ma wykonywane szczegółowe badania serca. Powinien pan trafić, jeśli nie to jest pan debilem es

-Słucham? -chyba źle usłyszałem

-WYNOCHA!!!

|Ereri| Opowieść o pewnym słodkim włamywaczu, który zmienił moje życie. |Ereri| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz