Rodział 11

281 24 55
                                    

Levi

Eren sobie spał w najlepsze, a ja nie mogłem się ruszyć. Chciało mi się srać, do tego mnie przygniótł. Jednak nie miałem serca go budzić.

Mimo, że był dorosły nadal ssał kciuk jak małe dziecko. Był naprawdę uroczy kiedy spał. Zrezygnowany postanowiłem również uciąć sobie drzemke.

Długo nie mogłem zasnąć, wszystko mnie bolało i przez Erena i przez serce. Chciałem się chociażby trochę przesunąć, ale ten drań waży z 80 kg.

Po jakiejś godzinie zrobiłem się senny.

Time skip

Obudziłem się nadal zgnieciony. Ile on zamierza spać? Rozumiem, że się martwił i nie spał w nocy, ale przecież może jechać do domu. Nikt nie kazał mu tu przyjeżdżać.

Chociaż w sumie mi miło... On się o mnie martwi 🥺

Nie Levi, zachowujesz się jak baba z okresem...

Ale z drugiej strony...

-EREN WSTAWAJ DEBILU!!!!!!!!!

-Szo jest?! Gdzie się pali? Lifaj dawaj gaśniceeeeeeee

-Co...? O CZYM TY KURNA GADASZ?

-Co? Boże święty myślałem, że się pali. Nie strasz mnie tak! -powiedział oburzony Eren

-Możesz już ze mnie zejść? Od kilku godzin chce mi się srać, nie mogę się ruszyć przez ciebie i do tego wszystko mnie boli. EREN WYPIERDALAJ DO DOMU!!!!!

-A-Ale Levi...

-POWIEDZIAŁEM COŚ!

-Dobra, jak chcesz. Tylko potem nie miej pretensji, że cię nie odwiedzałem. Nara. -Wstał i wyszedł.

I bardzo dobrze... Jakoś sobie poradzę. A teraz w końcu mogę się wysrać!

Eren

Szedłem wkurwiony korytarzem. O co mu chodzi w ogóle? Byłem zmęczony, całą noc się o niego martwiłem. Teraz jeszcze robi mi jakąś awanture... Nie rozumiem go, zachowuje się jak baba z okresem.

Nie mogłem jednak wyjść ze szpitala. Miałem nadzieję, że jednak zmieni zdanie i do mnie zadzwoni albo coś... Usiadłem na ławeczce i czekałem na jakikolwiek znak.

Levi

Umyłem ręce i wróciłem do łóżka. Wkurzył mnie ten gnojek. Jednak... Chyba za ostro go potraktowałem. Powinienem do niego zadzwonić i przeprosić...

Powoli wstałem i wyszedłem z sali w poszukiwaniu telefonu, jednak sobie uświadomiłem, że nie znam jego numeru. Niech to szlag. Dobra, może nie odszedł daleko... Tylko ostrożnie, aby żaden lekarz mnie nie zauważył!

Chodziłem po całym oddziale w poszukiwaniu Erena, zachowywałem przy tym czujność, zwinność oraz... kroplówkę. To cholerstwo mi przeszkadza...

Łaziłem tak dobre 10 minut aż w końcu nie znalazłem go przy automacie z kawą zaraz przy wyjściu z oddziału.

-Eren, przepraszam. Ja...

-Wiedziałem, że pierwszy do mnie przylecisz -zaśmiał się

-TY WKBWOWNABSISIWJ

-Słucham?

-Nic. Dobrze, że jednak nie wróciłeś do domu. Nie mam ani telefonu, ani twojego numeru. Umarłbym tu chyba

-Nie masz telefonu?

-Nie, ponieważ któregoś dnia zostawiłem go na jakiejś skrzynce i mi go zabrali...

-No ładnie. Mogłeś powiedzieć to bym ci kupił.

-Nie musisz na mnie wydawać więcej pieniędzy... Chociaż na dobrą sprawę nie mam ubezpieczenia, więc...

-Nie martw się, zapłacę. Zrobię wszystko abyś był szczęśliwy.

-Eren... -powiedziałem ze łzami w oczach.

Przytuliłem go. Co z tego, że prawie wylał kawę, ja chciałem t u l a s a.

-Levi, muszę cię na chwilę zostawić. Mam coś do załatwienia, ale wpadnę wieczorem.

-Ehm... No dobra. Tylko błagam przywieź mi jakiś telefon, nawet najstarszą nokie bylebym miał z tobą kontakt...

-Coś się ogarnie. Przy okazji kupie ci coś do jedzenia, bo jak się domyślam szpitalne jedzenie ci nie zasmakuje. No nic, ja lecę. -powiedział i pocałował mnie w czoło.

Spaliłem buraka i modliłem się aby tego nie zobaczył.

Eren

Wyszedłem ze szpitala i udałem się do biura szefa. Miałem go już po dziurki w nosie. Nie mogłem sobie pozwolić teraz na bezsensowne odwalanie jego roboty.

Mam dużo oszczędności. Starczy na życie, leczenie Levia oraz otworzenie własnego biznesu. Teraz tylko się zwolnić i mogę spokojnie się zestarzeć.

Time skip

Wyszedłem z biura szefa. Nieźle się wkurzył, ale jakoś mi go nie szkoda. Zaoferował, że da mi podwyżkę ale się nie zgodziłem. Błagał mnie prawie, że na kolanach abym został, ale ja już zdecydowałem.

Teraz tylko załatwić telefon dla Levia, jedzenie, koc o który prosił i mogę do niego wracać.

Pojechałem więc do sklepu z elektroniką. Wybór telefonów był duży, ale nie zależało mi na niewiadomo jakim cudzie tylko aby działał i mógł do mnie zadzwonić.

Załatwiłem jeszcze kartę do telefonu przy okazji. Nie wyszło mi jakoś drogo, sam telefon kosztował 499,99 zł, a karta to grosze.

Wsiadłem do samochodu i wyjąłem swój telefon aby zanotować listę zakupów. Były na niej:
-owoce
-jogurty
-ciastka
-woda

Niby mało, ale z moją pamięcią to i tak zbyt dużo do zapamiętania.

Time skip

Levi

Leżałem na łóżku już w sumie pozbawiony nadziei, że Eren przyjedzie. Było fakt faktem wcześnie, ale miałem dziwne przeczucie.

Nudziłem się, nie miałem nawet żadnej książki aby jakoś zabić czas.

Kiedy już miałem iść spać usłyszałem otwierające się drzwi. Do pokoju wszedł Eren z kwiatami i siatką zakupów.

-Myślałem, że już nie przyjdziesz. -burknąłem

-No co ty? Obiecałem przecież. Mam też dla ciebie koc, telefon i dobrą wiadomość. No przynajmniej dobrą dla mnie.

-Tak? A jaką?

-Zwolniłem się z pracy więc teraz będziemy 24/7 razem!

-Czemu się zwolniłeś? Dobrze ci płacili, nie musiałeś wychodzić z domu..

-Chcę otworzyć własny biznes i ty mi w tym pomożesz jak tylko wyjdziesz ze szpitala.

-W takim razie też mam dobrą wiadomość. Lekarz potwierdził, że mam nadciśnienie i wyjdę już za trzy dni.

-Och, cieszę się... -zaczął płakać - Naprawdę mi ulżyło, już się bałem, że...

-DAJ MI JUŻ TE KWIATY!!!! -krzyknąłem wymachując rękami

-Ty to naprawdę jesteś niemożliwy Levi...

Zaczęliśmy się śmiać do łez. Kiedy się uspokoiliśmy podszedł do mnie i dał mi kwiaty. Od razu chciałem wstać i je wsadzić do kubka aby nie zwiędły, ale Eren złapał mnie za brodę, odwrócił do siebie i pocałował.




Takim słodkim akcentem zakończę ten rozdział xD wyszedł mi nawet długi, a kiedy to piszę jest przed 2 w nocy. Nie mogę się doczekać umierania na lekcjach! Do zobaczenia następnym razem!

|Ereri| Opowieść o pewnym słodkim włamywaczu, który zmienił moje życie. |Ereri| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz