²/₂ ♡ζaręczγnγ♡

276 4 4
                                    

• albus
  Owinęłaś się ciaśniej ramionami, których nie osłaniał płaszcz, przez co miałaś gęsią skórkę. Jednakże nie zamierzałaś nic z tym zrobić. Byłaś zbyt skupiona na bezcelowe patrzenie w gwiazdy. Obserwowałaś, jak niewidocznie zmieniają swój punkt ostoju, jak mrugają do ciebie pogodnie pomimo złych wieści.
  Duży księżyc przyćmił na chwilę sylwetka testrala wylatującego z Zakazanego Lasu. 
  Powolnym chodem podszedł do ciebie od tyłu Dumbledore. Jego krótkie kosmyki włosów targane przez wiatr na Wieży Astronomicznej musnkały twą odsłoniętą szyję, przy chwycił się w pasie i wtulił twe plecy w swą klatkę piersiową. Oparł podbródek na twej głowie, patrząc tak jak ty na księżyc.
  Byłaś zbyt zagubiona w gwiazdach i problemach, by zauważyć że jest cicho, choć jego gryfońska natura pchała  go do zadawaniu piętnastu pytań na pół minuty.
Tym razem jednak wiedział, że potrzebujesz ciszy.
  Powiał mocniej zimny wiatr, wybudzając cię brutalnie z transu. Wzdrygnęłaś się w jego objęciach i potarłaś przedramiona. Zaczęłaś żałować, że nie poszłaś do sypialni po nic na koszule z krótkim rękawkiem.
  Albus puścił cię na chwile, by narzucić ci swój własny płaszcz. Otuliłaś się, wdychając jego zapach przynoszący na myśl mieloną kawę i musy-świstusy. Znów cię objął, kładąc swe dłonie na twych na brzuchu. Oparłaś swą głowę na jego ramieniu. Odetchnęłaś głęboko i obróciłaś głowę w bok, by unieść wzrok i patrzeć na  jego twarz. Chciałaś wykrzesać z siebie choć trochę swego przekrętnego humoru, ale nie mogłaś.
— Nie powinnaś wierzyć każdemu centaurowi, który się napatoczy — skierował swój półżart i zerknąć na chwilę na siebie.
  Znów zaczął lustrować księżyc, a ty widziałaś jego srebrną tarczę w oczach Albusa.
— Gdyby tylko chodziło o Fisiulca, Al — powiedziałaś niechętnie. — Burza gazet, agresja Travela... Tydzień temu Scamanderowie wzięli ślub! A okazuje się, że za miesiąc wybierają się, bo uznaliśmy że dadzą sobie radę z Obscurodzicielem. Jeśli wplącze się w to Grindelwald? — westchnęłaś.
  Trapiło cię to strasznie. Waszą dwójkę.
— Szykuje się wojna, skarbie — odparł na twe obawy. — Nic na to nie poradzimy. W końcu będę musiał stanąć do walki z Nim, lub ty...
— Ja posiadam tylko połowę umiejętności co ty, a ciebie wiąże Braterstwo... — przerwałaś mu.
— Musi tak się stać. To nas czeka — podkreślił. — Musimy walczyć o to, by nie stracić tego, co nam zostało.
  Mruknęłaś niezrozumiale i wtuliłaś się w niego. Skierował swą twarz ku tobie. Złożył czuły pocałunek na twym czole.
— Martwię się — powiedziałaś głośno.
  Musnął twą dłoń i splótł wasze palce.
— Wyjdź za mnie — szepnął.
  Wykaraskałaś się z jego ramion, lecz nie poluzowałaś palców. Stanęłaś naprzeciw niego, niebezpieczne na skraju balkonu.
— Oszalałem — powiedział, ale patrzył na ciebie.
— Już dawno oszaleliśmy — powiedziałaś z cieniem uśmiechu.
  Popatrzył na ciebie zdziwiony z myślą, że źle cię zrozumiał. Ale się uśmiechnął, pomimo koszmaru jaki was czeka.
— Pobierzmy się, bądźmy razem na dobre i złe — odparł z wielkim przekonaniem i z ciepłem w sercu.
  Ujęłaś jego drugą dłoń.
— Kocham cię szaleńcu — stwierdziłaś i pocałowałaś go.
  Oddał z pasją pocałunek, co chwilę odrywaliście się od siebie i ponawialiście, wyciągając z tego przyjemność.
— Możemy nawet teraz — szepnęłaś w jego usta i znów je pochwyciłaś.
— Dziękuję — odpowiedział.
  Przerwaliście pieszczotę. Jego dłonie opdały na twe ramiona. Po błoniach rozszerł się dźwięk teleportacji.

• credens
nie oświadczył ci się, i chyba nigdy nie zdąży. Kula proroctwa zajaśniała w Ministertwie na zakurzonym regale, przypominając przypominajkę, że ta historia nie skączy się po myśli...

• flamel
  Nicolas od samego rana chodził jak na szpilkach. Niezbyt rozumiałaś o co mu chodzi. Wczoraj tajemniczo zniknął na dwie godziny — podczas gdy wy byliście nierozłączki — a teraz to.
— Nicolas, uważaj! — krzyknęłaś i w ostatniej chwile popchnęłaś go na ścianę.
  Probówka, którą nieświadomie zrzucił, wybuchła.

— Nic do cholery, zaraz ci przywalę w tę łepetyne jak nie otworzysz oczu i nie powiesz, dlaczego zatracasz zmysły? — powiedziałaś dobitnie, nie pozwalając mu się wymigać.

  Popatrzył na ciebie z strachem. Bał się ciebie. Zabolało cię to, ale nie pokazałas tego. Zawiesiłaś dłonie na piersi i przytupywałas stopą, poganiając go.
  Odwrócił wzrok, lecz zaczął mówić z trzęśącymi się rękoma.
— Od tygodnia planuję, a dziś jest dzień dzień...
— Nicolasie — pospieszyłaś go.
— Chcę ci się oświadczyć — wyartykułował szybko na jednym wdechu.
  Zaśmiałaś się z niedowierzeniem. Niezły żart.
— Udowodnij — parsknęłaś.
  Ku twemu zdziwieniu opadł na kolana z nieprzyjemnym hałasem. Wyjął z wewnętrznej kieszeni kamizelki czerwone pudełeczko.
— Co — wymsknęło ci się.
  Przykryłaś usta dłonią. Klęknęłaś przed nim, patrząc jak ukazuje ci złoty pierścionek z grawerem pnączy płynącym przez całość. Skierowałaś swe oczy na niego. Zaszły ci łzami, ale widziałaś, jak patrzy na ciebie. Z miłością.
— [T.I.] [T.N.], czy pozwolisz mi zostać najszczęśliwszym alchemikiem pieprzonego świata i zwiążesz się ze mną na zawsze? — spytał.
  Zaśmiałaś się perliście i go przytuliłaś.
— Tak, tak, tak!
  Uśmiechnął się szeroko. Nasunął ci pierścionek na palec, który pewnie kiedyś zastąpi obrączka ślubna.

Fantastic Beasts preferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz