12. Wybierasz śmierć, czy życie?

313 20 17
                                    

Pov. Micheal Afton

- T-tato?- spytałem drżącym głosem.- Czy wszystko będzie z nim dobrze?- mój głos trzęsł się tak samo, jak gdy byłem pierwszy raz w Scooping Room'ie. Trzymełem ręke Ennarda, była chłodna, ale żył. No bo ja żyłem. Chyba logiczne.

- Będzie, spokojnie...- tata poprawił mój opatrunek na oku. Po głosie ojca mogłem wywnioskować, że był zestresowany. Delikatnie przesuną palcami po moim policzku, podobnie robi to En, tylko że jak on to robi, rozpływam się pod jego dotykiem.

- William!- głos mamy spowodował szybkie podniesienie sie taty z krzesła. Coś złego sie dzieje, i nie wiem co...

Nim sie obejrzałem, taty już nie było. Byłem tylko ja i nieprzytomny Ennard. Jego twarz była taka spokojna, cicha... Idealna.

Możecie pomyśleć, że jestem nienormalny czy coś, że tak mówie, ale tak jest. Kocham go. Kocham go całym sercem. Jeśli coś mu sie stało poważniejszego, nie ręcze za siebie. Zabije tego, co to spowodował.

Pewnie zastanawia was, jakim cudem sie w nim zakochałem. Szczerze to nie wiem. Jakoś tak wyszło.

Za każdym razem gdy patrze na jego spokojną twarz, ale jak sie śmieje, wygląda pięknie. Nie ważne co robi w danym momencie, i tak go kocham.

Ale boje sie mu to powiedzieć. Nie wiem jak zareaguje, czy też m je kocha, czy mnie odrzuci albo powie, że nie chce mnie znać...

A teraz była okazja. Okazja, by zrobić to, co chciałem od bardzo dawna. To, o czym marzyłem cały czas. Pocałować jego usta, sprawdzić, czy smakują tak jak sobie wyobrażam, czy są takie miękkie, jak w moich marzeniach...

Ale tego nie zrobie, chcem pokazać to w inny sposób.

Odsunąłem myśl pocałunku mojego ukochanego.

Teraz, najważniejsze jest jego zdrowie, nie moje zachcianki.

Spojrzałem na spokojną twarz srebrno włosego. Uśmiechnąłem się delikatnie. Pogłaskałem jego dłoń, podniosłem ją lekko i ucałowałem.

- Wszystko będzie dobrze, Ennard...- pogłaskałem go po policzku.

- Micheal!- z moich przemyśleń wrywał mnie głos Chrisa i Elizabeth. Nie taki zwykły głos. Przerażony głos Chrisa i Elizabeth. Po chwili drzwi do pomieszczenia otworzyły się i stanęły w nich dzieciaki.

Gdy tylko zobaczyłem ich całych, zrozumiałem, czemu tak krzyczeli.

Jedno ze skrzydeł Chrisa było całe we krwi.

Pov. William Afton

Zatrudniając nową osobę do pizzeri, staram się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Naprzykład kolor oczu, kolor włosów, sposób poruszania się czy sposób mowy.

I tak było też tym razem, gdy zatrudniłem tego całego Adriana.

Mam ochotę rozerwać go na strzępy, za to, co zrobił.

Za to, że Sky jest w takim stanie. Za to, że Ennard, najbardziej pomocna zaraz po Glichtrapie osoba, leży nieprzytomny. Za to, że Micheal ma uszkodzone oko.

A teraz?

Za to, że Clara przestała widzieć na oczy. Clara, moja żona, osoba która wpierała mnie w każdej chwili... Przestała widzieć.

Możecie sje zapytać, skad wiem że to on zrobił. Otóż każde rodzeństwo animatroników (naprzykład Foxy i Mangle) albo zwykły animatronik ma swój "pilot". Dzięki niemu można wyłączyć daną funkcje, naprzykład w przypadku Ballory widzenie.

Ale jakim cudem po wyłączeniu wzroku Ballorze, Clara też przestała widzieć? Otóż Clara i Ballora są ze soną połączone duszą. W Ballorze "siedzi" cząstka duszy Clary, czyli te dwie kobiety są ze sobą połączone (mam nadzieje że to rozumiecie, jal coś to piszcie w komentarzach. Dop. Autor.)

- Claro...- złapałem jej twarz w dłonie i lekko wytarłem łzy strachu. Zielono oko wystraszyła się trochę.- Claro, to ja, William- chciałem ją jakoś uspokoić, lecz dalej była niespokojna.

- William...- szepnęła.- Ktoś jest za tobą...- wyszeptała.

~ Perspektywa 3 osoby. ~

Lekko wystraszony William zabrał ręce z twarzy swojej żony, po czym sprzeniosł je na ramiona. Słowa Clary wstrząsnęły nim lekko, nie wiedział co ma zrobić w takiej chwili. Zabrał swoje ręce.

Powoli, z rękami gotowymi odeprzeć jaki kolwiek atak, obrócił się. To, kogo tam zobaczył, nie spodziewałby się w życiu.

- Vanny...?- spytał fioletowo oki. Od razu poczuł ulgę, wiedząc że błękitno oka nkc mu nie zrobi.

- V-vanny?- Clara złapała ramię Williama i podeszła dwa kroki, stając na równi ze swoim mężem.

- Oh, Claro!- dziewczyna podeszła szybko do rudo włosej.- Kto ci to zrobił?- po głosie brunetki Clara i William wywnioskowali, iż dziewczyna jest zdenerwowana.- Nie czekaj! Nie teraz!- Vanny odwróciła się w strone William.- Will, Sky umiera!- praktycznie krzyknęła.

Ciałem małżonków zawładnął strach. Strach, że ich najstarsza córka umiera, a jedyną żeczą która może ją uratować jest animatronik. William probował uspokić myśli, jednak nic z tego. Za dużo myśli kłębiło się w jego głowie.

Za to Clara była w miarę spokojna. Przez jej głowę cały czas przechodziła jedna myśl.

Trzeba włożyć ją do animatronika.

- Vanny, William- powiedziała stanowczo. Wiedziała co robić, pomimo iż to William powinien być tym, który wyda "rozkazy".- Zabierzcie Sky do piwnicy.

~~~~~
Rozdział troszke krótszy, bo robiłam ten rozdział od nowa chyba 3 razy . _.

Ogólnie zrobiłam nową książke, mianowicie one-shoty i artbook na zamówienie. Jeśli jesteś zainteresowani, zapraszam.

~𝚂𝚣𝚘́𝚜𝚝𝚊 𝚣 𝙰𝚏𝚝𝚘𝚗𝚘́𝚠~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz