Zeszłam po schodach do kuchni. Wydawało mi się że słyszałam jakieś dźwięki. I nie myliłam się. Ten ktoś stał do mnie tyłem. Podeszłam do niego od tyłu i przytuliłam. Ta osoba natychmiast podskoczyła. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo przestraszyć nightmare animatronika to nie sztuka.
- Czeeeeeeść Goldieeeee- powiedziałam puszczając go i siadając na blacie wyspy kuchennej. Roześmiałam się, widząc ulgę na twarzy Goldiego.
- Prosiłem cie, nie strasz tak mnie- usiadł na krześle i oparł ręce o blat.
- Co sie stało że jeden z najlepszych nightmarów przyszedł tutaj na dół?- skrzyżowałam nogi i zaczęłam machać nimi w tą i we te.
- Chris i Eli prosili abym im coś przyniósł z dołu do jedzenia- zdjął swój kapelusz i przeczesał włosy.- A tobie co się stało?- spytał i popatrzył mi w oczy.
- Nic szczególnego, po protu mam gorszy dzień...- uśmiechnęłam się słabo i podrapałam się po karku. Jak jesteś sam na sam z jakimś nightmarem, nie ma sensu kłamać. Patrząc w twoje oczy mogą wyszytać z nich wszystko co chcą wiedzieć. No dobra, nie wszystko.- Nie martw się, napewno mi przejdzie- powiedziałam spokojnym głosem. On wiedział że kłamie.
- Goldieee!- rozległ się po całym domu krzyk dziewczynki i chłopca. Po mimo iż oboje są starsi niż na tyle na ile sie zachowują, zachowują się jakby tak zwana "Piątka nieszczęść" nie miała miejsca i zatrzymali sie w młodszym wieku, jeśli wiecie o co mi chodzi.
Czemu piątka? Tyle jest Aftonów, którzy umarli. Chyba logiczne. Wsumie to ja chyba jeszcze nie mówiłam od czego to wszystko się zaczęło... Albo nie, dam na to cały rozdział, a co ja sie będe ograniczać.
No dobra a więc wracając. Własnie Goldie wziął dla dzieciaków jakieś przekąski i idzie na góre. Ja spoglądnęłam na zegarek. 11.40. Stwierdziłam, że pójde sobie na spacer. Zwarzywszy na to, że praktycznie obok jest park, było to dla mnie zbawienie. Z praktycznie prędkością światła znalazłam się w swoim pokoju. Nawet sie nie przebierałam, tylko wzięłam słuchawki, telefon, tabletki na wszelki wypadek i wyszłam. Oczywiście zostawiając kartkę na lodówce że wychodze i nie wiem o której będe.
Pov. William Afton.
Usłyszałem dźwięk zamykania drzwi. Pewnie Sky znowu wyszła... Co ja sie z nią mam? Może i jestem trochę nad opiekuńczy, ale ja ją tylko próbuje chronić. Pewnie spytacie się czemu. Otóż nie mam jeszczy skończonego animatronika dla niej na wszelki wypadek. Boje sie, że nie zdążyłbym jej uratować. Że nie dałbym sobie rady... Tak, to jeden z moich największych strachów. Że nie będe umiał ponownie ochronić swojej rodziny.
Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi mojego pokoju, znaczy tak jakby biura. Pracuje tu nad projektami dla animatroników, ich ulepszaniem itd.
- Proszę- powiedziałem zamykając szkicownik z pomysłami na stroje Toy animatroników. Do pokoju wszedł Micheal.
- Tatooo, bo jest sprawa- powiedział zamykając drzwi. Podszedł do mnie.
- Co chcesz Ennard?- spytałem, a na twarzy chłopaka było "ździwienie".
- Jaki Ennard? Nie ma go tu teraz!- kłamać potrafi jedynie kiedy bardzo chce. Czyli teraz nie za bardzo. Popatrzyłem na niego wzrokiem typu "Mnie nie okłamiesz, mów co chcesz".- No dobraaaa już- poprawił sobie grzywke tak, abym widział zielone oko Micheala i niebieskie Ennarda.
- A więc czego potrzebujesz Ennardzie?- założyłem ręce na piersi. Spaghetti, bo tak nazywamy Ennarda, westchnął i podrapał się po karku.
- Potrzebuje nowych części, bo moje ciało zaczyna spowrotem sie rozpadać- patrzył w podłoge. Ennard jest pierwszym animatronikiem, który potrzebuje stałej wymiany części. Nie tylko, jak sie zepsują czy coś, ale nawet jak są dobrze. Inaczej jego ciało zacznie stopniowo się rozpadać. Nie lubi o tym za bardzo mówić, jest to dla niego trochę stresujące.
Wstałem od biórka i skinąłem do niego, by poszedł za mną. Wyszliśmy z pomieszczenia. Gdy przechodziliśmy obok pokoju Eli, zaglądnąłem tam. Dzieciaki bawiły się w najlepsze. Dobrze, że chociaż oni nie mają większych problemów.
Zamknąłem drzwi do nich i poszłem dalej. Zeszliśmy z Ennardem ze schodów, do salonu. Siedziała tam Clara, czytająca książke. Ona też nie ma dużych problemów. Jest teraz taka... spokojna. Taka Clara nie jest mi obcą, ale wole ją jako optymistyczną kobietę. Co zresztą ma po niej Elizabeth.
Zawsze odbiegam od tematu... Już wiecie po kim ma to Sky. Dobra a więc teraz otwieram drzwi do piwnicy. Tam znajdują się części do animatroników i 2 endoszkielety. Pokazałem Ennardowi pudło z częściami. Podszedł do niego i otworzył. Szukał przez chwilę czegoś, aż w końcu wyciągnął upragnioną przez niego część.
- Bardzo dziękuję!- jego głos był taki radosny... Gdybym nie wiedział że to nie Ennard, stwierdziłbym że Micheal "źle sie czuje".
Nie wiem skąd oni wszyscy mają na to energie. Żebym ja miał tyle siły, już bym dawno był w pizzeri i pomagał.
- Och Willy... Nie przesadzaj... Masz szczęście że potrafisz jeszcze wstać rano z łóżka~- znowu on. Nie daje mi spokoju. Uwielbiam go, ale i nienawidze. Jest moim błogosławieniem, ale i też przekleństwem. Aniołem, i demonem...
- Glichtrap, błagam nie teraz...- warknąłem.
- Oj tam, oj tam...- pojawił się przede mną. Glitch był mojego wzrostu. Co swoją drogą było w miare dobre.- Tak wogle...- obrócił się i począł iść powoli przed siebie.- Wiesz gdzie jest twoja córeczka Sky?~
- Nie- odparłem krótko.- I nie waż sie za nią iść- nagle pojawił się za mną.
- Dobrze wiesz że chcesz wiedzieć co ona robi~...- prawda. Chcem ją cały czas mieć na oku. Wiedzieć co ona robi. Gdzie jest w danej chwili. Z kim jest...
- Może i to prawda, ale chce jej dać wolną przestrzeń- to też prawda. Staram się jak moge, ale nie potrafie połączyć ze sobą tych dwóch rzezy. Nagle mój telefon zadzwonił. Wyciagnąłem go z kieszenie, a Glitch zniknął.
To był numer, który znałem bardzo dobrze. Numer mojego dawnego przyjaciela. Numer mojego dawnego wspólnika. Numer osoby, która do tego wszystkiego doprowadziła...
Henry Emily...
~~~~~~~~~~
Wow, to chyba najdłuższy rozdział jaki obecnie napisałam.
CZYTASZ
~𝚂𝚣𝚘́𝚜𝚝𝚊 𝚣 𝙰𝚏𝚝𝚘𝚗𝚘́𝚠~
RandomKsiązka jest zakończona, zabieran sie za jej poprawe<33 Książka jest pisana wolno, wszystko tu jest popieprzone, są tu błędy ortograficzne i językowe. Nie wiem czy ktoś z wttp zrobił taką książke. Jeśli tak, z całego serduszka przepraszam. Mały opi...