Pov. Sky Afton- No i co ja jutro na siebie włoże?!- krzyknęła zdenerwowana Toy Chica. Jej spódnica uległa małemu znieszczeniu a na obecną chwile nie posiada ani jednej.
Pamiętacie jak mówiłam w poprzednim rozdziale że ide na spacer? Cóż, to już dwa dni po tym. Wzięłam numer od Adriana, coraz gorzej sie czuje, tata jakiś poddenerowowany chodzi... Ale tak to wszystko jest dobrze.
- Zacznijmy od tego że masz niepanikować- podeszła do niej Mangle i złapała ją na ramiona. Popatrzyła jej w oczy- Słuchaj mnie uważnie. Zawsze miałaś wyjście z sytuacji, więc teraz też je bedziesz miała- potrząsneła nią lekko i uśmiechnęła sie pocieszająco.
- I ship it- podsumowała Chica patrząc na obie dziewczyny. Reszta dziewcząt które były w pomieszczeniu, razem ze mną, wydały z siebie głośne "Uuuuuuu".
- I think it is a good shit ( ͡° ͜ʖ ͡°)- powiedziałam zadowolona. Obie od razu odskoczyły od siebie jak poparzone. Można powiedzieć, że ich rumieńce były tego samego koloru co kółka na twarzach. Znowu rozeszło się długie "Uuuuu", tym razem głośniejsze niż przedtem.
Toy Chica zrobiła obrażoną minę, a Mangle założyła ręce na piersi.
- Dziewczyny, każdy tu wie że czujecie do siebie mięte- odparła rozbawiona Baby, wycierając teatralną łezkę z końcika oka.
- Wcale nie!- krzyknęły praktycznie w tym samym czasie. Wybuchnęłyśmy śmiechem, a te dwie stały obrażone na cały świat. No gorzej niż z Eli gdy nie dostanie lodów.
Gdy tak śmiałam się z resztą dziewczyn, do pomieszczenia wszedł Bonnie. Tak wogle to byliśmy u Funtime Animatroników. Przy scenie.
- S-sky...- wydyszał. Był lekko, a nawet nie lekko, przerażony.- S-szybko... co-oś jest nie tak z Goldenem...- na moja twarz też wstąpiło przerażenie. Popatrzyłam na dziewczyny, to na Bonniego. Nie myśląc wiele, podbiegłam do niego i pociągnęłam go za ręke.
- Gdzie on jest?- spytałam szybko. Wiedziałam że tu liczy sie każda sekunda.
- Na dole, w Parts and Service...- powiedział spokojniejszym głosem. Zbiegłam po schodach jak najszybciej potrafiłam, patrząc aby się nie wywalić. Nawet światło nie pozazdrościłoby mi tej szybkości. Wbiegłam do pomieszczenia z częściami.
W Parts and Service byli już Freddy i Foxy. Byli bardzo zdenerwowani, aż dla Frieddiego ręce się ptrzęsły. Zauważyłam też na środku pokoju Goldena, który leżał nie przytomnie.
Z ust złotowłosego sączyła sie krew. Tak samo szybko znalazłam się przy nim. Jego skóra była dość blada.
- Co się stało!?- praktycznie krzyknęłam, podchodząc do szafki z potrzebnymi mi rzeczami.
- N-nie wiemy...- głos Foxyego był pełen niepewności i strachu. Grzebałam chwile w szafkach, aż w końcu znalazłam upragnioną strzykawke z przeźroczystym płynem w środku.
- Bonnie!- krzyknęłam do królika- Zabierz stąd Freddiego i Lisiastego, poproś żeby ktoś ich uspokoił i przyjdź tu spowrotem- założyłam wcześniej przygotowane przez siebie gumowe jednorazowe rękawiczki.
Po chwili w pokoju byłam tylko ja i nieprzytomny Golden. Rozpięłam guzik rękawa w jego marynarce, to samo uczyniłam z guzikiem koszuli. Podwinęłam je na tyle, aby było widać cały nadgarstek. Jego ręka była chłodna (i co z tego że jest z metalo-podobnego-do-skóry-czegoś, ich powierzchnia jest ciepła) i blada. Przyłożyłam ostrożnie strzykawkę w miejsce widocznej żyły.
Oby się udało... powiedziałam sobie w myślach.
Ja naprawdę nie wiem jakim do cholery cudem udaje mi sie utrzymać taki spokój. Powoli i z precyzją wbiłam strzykawkę w żyłę. Wpuściłam płyn i po chwili wyciągnęłam igłę.
Od razu, można powiedzieć, rzuciłam ją na tacke obok i chwyciłam gazy. Przyłożyłam je do miejsca wkłucia się przezemnie, chwilę potrzymałam i odeszłam. Zgarnęłam chusteczki i poczęłam wycierać krew z buzi Goldena.
Wiem, że powinnam to zrobić wcześniej, przed tym jak wpusciłam, uwaga uwaga, remnant do ciała nieprzytomnego. Spokojnie, remnant regeneruje ciało animatronika.
Oby się szybko obudził...
Pov. Chris Afton (Uwaga! Ten rozdział będzie pisany z perspektywy 11-latka. Nie umiem za bardzo pisać perspektywy dzieci, ale sie postaram)
Tata znowu wybiegł z domu jakiś zdenerwowany. To zdarzyło się już 2 razy. Trochę się martwie o tatę, ale z tego co słyszałem, mówił mamie że na razie wszystko jest w porządku.
Tak czy siak, czekam teraz na Sky u siebie w pokoju. Zaraz powinna być, bo jest w Pizzeri. Powinien jeszcze tu być Nightmare i mnie pilnować, ale nie wiem gdzie jest. Nic mi nie mówił, gdzie idzie.
Zrobiłem się troche głodny. Wstałem z łóżka na którym aktualnie siedziałem i wyszłem z pokoju. Wyszłem na prawy korytarz. Otworzyłem drzwi do pokoju mojej siostry, by spytać czy ze mną pójdzie na dół.
Ale jej tam nie było.
Może pojechała z mamą na zakupy?
Poszedłem do pokoju starszego braciszka. Zapukałem do drzwi, ale nikt mi nie odpowiedział. Wszedłem do środka.
Też nikogo nie było.
Może jest gdzieś z Ennardem? Nie moge się czepiać, że ich nie ma... Tata sam mówił że skoro są razem... (pozdrawiam ludzi shupujących Micheal x Ennard UvU)
No nic, poszłem na dół. Gdy byłem w salonie, zerknąłem na stojak na buty (chyba wiecie o co chodzi). Nie było tam butów innych członków rodziny...
Ani mamy...
Ani taty...
Ani rodzeństwa...
Chris, nie panikuj... Dasz rade...
Nie dałem rady. Rozpłakałem się. Boje się zostawać sam w domu...
~~~~~~
Wybierzcie kto z Aftonów wbije do domu gdy Chris bedzie płakał (Elizabeth będzie razem z Clarą).
Daje wam wybór ^^
CZYTASZ
~𝚂𝚣𝚘́𝚜𝚝𝚊 𝚣 𝙰𝚏𝚝𝚘𝚗𝚘́𝚠~
RandomKsiązka jest zakończona, zabieran sie za jej poprawe<33 Książka jest pisana wolno, wszystko tu jest popieprzone, są tu błędy ortograficzne i językowe. Nie wiem czy ktoś z wttp zrobił taką książke. Jeśli tak, z całego serduszka przepraszam. Mały opi...