Pov. William Afton
Głaskałem delikatnie Elizabeth po włosach. Mała ma jakieś flashback'i i boi sie dosłownie każdego ruchu czy błysku światła.
Chris śpi z Micheal'em przy Ennardzie, Clara siedzi obok mnie w naszej sypialni i stara sie nie denerwować a Nightmare'ów nie ma od początku tej całej akcji.
Mi natomiast nic złego sie nie dzieje, chodź mam wrażenie że nie powinienem chwalić dnia przed zachodem słońca.
A Sky? Nie obudziła sie do tej pory. Razem resztą zaczynamy zakładać najgorsze, mianowicie że przeniesienie duszy Sky di animatronika nie powiodło sie i umarła na dobre.
- William?- przedemną pojawił sie Glitch. Kiwnąłem do niego, nie odrywając wzroku od spokojnej twarzy Lizzy.- Sky... obudziła sie...- natychmiast podniosłem głowe.
- To gdzie ona jest?- delikatnie zdjąłem głowe Lizzy z moich kolan.
- Nie ma jej tu- odezwała się Clara.
- Ona jest jeszcze w podświadomości- powiedział Glitch, kładąc uszy na głowie. Jego oczy były wręcz przepełnione smutkiem i swego rodzaju rozpaczą.- Tylko jest jeden problem, o którym ci nie powiedziałam- wbił wzrok w podłoge, a ja wstałem na równe nogi.
- No jaki? Słucham?- założyłem ręce na piersi.
- Sky jest... marionetką...- wręcz wyszeptał chłopak.
- Żartujesz, tak?- spytałem z nadzieją, jednak królik, o ile to możliwe, położył jeszcze bardziej uszy po głowie.
- Tak mi przykro, William...- mruknął, po czym rozpłynął sie w powietrzu. Popatrzyłem na Clare. W jej oczach widziałem łzy.
- Oh Claro...- podszedłem do niej i ją przytuliłem. Zacząłem ją głaskać powoli po włosach.- Wiesz, to Sky, da sobie rade- wątpie że da ale trzeba być dobrej myśli.
- Mam nadzieje że masz racje...- Clara wtuliła sie we mnie.
- Tato?- usłyszałem głos Elizabeth. Odwróciłem sie do niej.
- Lizzy, idź do Micheal'a i Chrisa, prosze- powiedziałem do swojej córki.
- Nie chce iść sama...- Lizzy wstała powoli i podeszła do mnie.
- Idź z nią, ja poczekam- Clara uśmiechnęła się słabo. Wstałem powoli i wziąłem Elizabeth za ręke.
Zaprowadziłem ją do pokoju w którym byli Micheal, Chris i Ennard. Obudziłem starszego chłopaka i powiedziałem mu co, gdzie i jak. Zgodził sie na pilnowanie małej, a ja wróciłem do Clary.
Leżała spokojnie ma łóżku, z zamkniętymi oczami.
- Spróbuje sie troche przespać, możesz mnie zostawić William- powiedziała szeptem.
- Jesteś pewna?- upewniłem się. Clara odpowiedziała mi pottwierdzająco.
Po wyjściu z sypialni skierowałem sie do mojego biura. Wszedłem do pomieszczenia i usiadłem przy biurku.
Westchnąłem głośno.
- To wszystko jest popierdolone...- mruknąłem do siebie. Rozglądnąłem sie dookoła.
W moje oczy rzuciła sie paczka papierosów. Nie paliłem od dobrego roku i nie przypominam sobie abym kładł to tutaj.
- Glitchtrap- mruknąłem.
- Tak, William?- usłyszałem za mną. Jego głos był dalej smutny. Odwróciłem sie do niego, dalej miał położone uszy po głowie.
- Co robią tu te papierosy?- spytałem, biorąc w ręke paczke. W oczach Glitch'a widziałem zdziwienie.
- Wiesz przecież że nie zrobiłbym tego- mruknął do mnie. Westchnąłem i wstałem z krzesła obrotowego.
Ustałem przed Glitch'em. Chłopak był troche niższy odemnie.
- Więc kto to zrobił?- znowu spytałem, a królik spuścił głowe na podłoge.
- Nie wiem William- na jego głos aż zrobiłem sie przygnębiony. Westchnąłem poraz kolejny tego dnia i... przytuliłem chłopaka.
- Wiem że teraz dla każdego z nas jest trudny czas, szczególnie że ten cały Adrian ma sterownik- powiedziałem, gdy tylko Glitch oddał przytulasa.- Jednak w tym całym pojebanym czasie chce widzieć cie takiego jak zawsze, bo to ty dajesz nam poczucie że jest dobrze- uśmiechnąłem sie lekko.
- A Clara?- spytał, odsuwając sie lekko odemnie. W jego oczach widziałem łzy.
- Clara może i jest optymistyczna, ale teraz po stracie wzroku stała sie przygnębiona- uśmiechnąłem sie do niego smutno.- A ja chce widzieć ciebie, wkurwiającego wszysrkich naokoło królika który ma nieźle gadanw na każdy temat- zaśmiałem sie, na co Glitch również sie uśmiechnął.
- Dziękuje William- powiedział niższy i znowu sie do mnie przytulił.
- Tylko nikt ma sie nie dowiedzieć o tej sytuacji, zrozumiane?- mruknąłem do niego z udawaną grozą.
- Zobaczymy, Vanny będzie ciekawa czemu mnie wzywałeś więc nic nie zostanie ukryte- wzruszył ramionami i odsunął sie odemnie.
- Dobra, ale teraz idź i ściągnij do mnie Sky, mam z nią do pogadania- powiedziałem, uśmiechając sie do niego.
- Ide jej powiedzieć że ma u ciebie ostro przejebane- Glitch puścił mi oczko, po czym zniknął.
Odwróciłem sie spowrotem w stronę biurka. Wziąłem w dłoń te papierosy i popatrzyłem na nie.
- Nic sie nie stanie jeśli raz zapale- mruknąłem do siebie i wziąłem również zapalniczke.
Schowałem to do kieszeni spodni i skierowałem sie na dół. Nie zaglądałem do pokojów reszty, bo stwierdziłem że to nie ma sensu.
Po zejściu ze schodów i skierowaniu sie do drzwi, założyłem buty i wreszcie wyszłem z domu. Wyciągnąłem papierosy, które otworzyłem i wziąłem jednego w usta. Wyciągnąłem zapalniczke i odpaliłem papierosa.
Zaciągnąłem sie dymem, który dostał sie do moich płuc. Poczułem jak moje ciało rozluźnia sie praktycznie od razu.
- Afton!- usłyszałem. Odwróciłem sie automatycznie w strone głosu, gdzie ukazał mi sie Scott.- Mówiłeś że z tym kończysz- podszedł do mnie, a ja jak na złość mu zaciągnąłem sie jeszcze raz.
- To jest tylko jeden papieros, tak na uspokojenie- mruknąłem, wypyszczając w jego strone dym, a Scott próbował zabrać mi papierosa. Odsunąłem od niego ręke.
- Mh, ostatni raz cie widze palącego- mruknął do mnie, a ja uśmiechnąłem sie do niego.
- Ciebie też miło widzieć, Scott- znowu sie zaciągnąłem, czując jak dym tytoniowy wypełnia moje płuca.
~~~~~
Ey guys a ja wam nie byłxm winnx jakiegoś specjału? Tak mi sie coś kojarzy że miałxm jakiś pisać . _.
CZYTASZ
~𝚂𝚣𝚘́𝚜𝚝𝚊 𝚣 𝙰𝚏𝚝𝚘𝚗𝚘́𝚠~
RandomKsiązka jest zakończona, zabieran sie za jej poprawe<33 Książka jest pisana wolno, wszystko tu jest popieprzone, są tu błędy ortograficzne i językowe. Nie wiem czy ktoś z wttp zrobił taką książke. Jeśli tak, z całego serduszka przepraszam. Mały opi...